Rozdział 4

1K 57 13
                                    

SPOILER DO APOLLO I BOSKIE PRÓBY!!!!!!!
JEŚLI NIE CZYTAŁXŚ, A MASZ W PLANACH TO MOŻESZ POMINĄĆ TEN ROZDZIAŁ I MOŻLIWE KOLEJNY TEŻ, PONIEWAŻ WIĘKSZEGO ZWROTU AKCJI TU NIE BĘDZIE RACZEJJJ

Następnego dnia wszyscy zjawili się punktualne przy jeziorze. Ich stroje sportowe pozostawiły jednak sporo do życzenia. Na szczęście większość z nich zaopatrzyła się przynajmniej w jakieś bluzy, a nie szaty.

-Witajcie na kolejnych zajęciach! Będziemy dziś testować waszą kondycję, więc na początku trochę pobiegamy- rzekłem przygotowując się do startu.

Rozległy się głośne jęki co spotęgowało moją irytację.

-Proszę nie marudzić! Raz, dwa zaczynamy!

Nie czułem potrzeby im matkowania. Mogłem od razu przejść z nimi do walki z bronią i wtedy poczuliby zmęczenie i brak wiedzy. Postanowiłem jednak być bardziej litościwy.

Ruszyłem więc pierwszy mimo głośnych protestów. Co chwilę spoglądałem kątem oka czy, aby na pewno ruszyli za mną. Mimo, że większość wlekła się powoli z tyłu to grupa pracowała. Po kilkunastu minutach "spokojnego" truchtu zatrzymałem się gwałtownie.

-Pan-n-ie profesorze to za dużo!- krzyknął pan Weasley chwytają się za boki.

Pokręciłem zrezygnowany głową. O Zeusie co ja tu robię!

-To była dopiero rozgrzewka, ale jeśli jesteście tak bardzo wymęczeni to...
przyspieszymy tępo! Ruchy!- uśmieszek satysfakcji wdarł mi się niepostrzeżenie na usta gdy to mówiłem.

Nic nie poradzę wszyscy utrudniamy sobie nawzajem życie, więc czemu ja bym nie mógł. Tak naprawdę to nie robię tego, żeby im dopiec, ale po prostu trzeba wziąć się solidnie do pracy. To dla ich bezpieczeństwa.

Gdy dobiegliśmy do zamku wszyscy bez wyjątku jękali kładąc się na trawie. Posłałem im tylko krzywy uśmiech i oznajmiłem, że na kolejnych zajęciach będzie powtórka z rozrywki. Nie powiem, żeby im się to spodobało, ale chwilowo chyba nie mieli nawet siły protestować. Zostawiłem ich więc w tym miejscu i ruszyłem do klasy gdzie czekały mnie pierwsze zajęcia z inną klasą. Wszyscy byli w tym tacy powtarzalni. Dzisiaj będą kozakować chcąc od razu walczyć na miecze, a na następnych zajęciach będą zdychać po przebiegnięciu kilometra.

Przeciągnąłem się po tym jak zamknąłem ostatni moją klasę. Zbliżała się godzina 15, a ja chociaż nie miałem dziś nic w ustach to nie byłem głodny. Tak wiem dziwne co nie? Odnotowałem sobie w pamięci, żeby udać się na kolację nawet jak nie będę głodny i następnie ruszyłem przed siebie. W nocy znów próbowałem dodzwonić się do obozu, lecz na daremno. Pogodziłem się z myślą, że bliskie mi osoby będę mógł zobaczyć dopiero na przerwie świątecznej czyli za niecałe 4 miesiące. Jęknęłem w duchu na te obliczenia. Tęskniłem za niebieskimi ciasteczkami i Annabeth. Życie jest złe.
Po chwili znalazłem się przy moim pokoju. Uchyliłem drzwi i moim oczom ukazała się Hekate z zniecierpliwionym wyrazem twarzy. Zamknąłem szybko drzwi siląc się na spokój.

-Wiem, że niektórzy czarodzieje dowiedzieli się o tobie Perseuszu. Nie jest to dobre, ale rozumiem, że nie było innej opcji. Nie jest zbyt rozważne, żeby wszyscy o tym wiedzieli. Szczerze mówiąc jestem trochę zawiedziona- oznajmiła Hekate.

Chciałem się odezwać i powiedzieć jej, że nie miałem na to wpływu. Chyba, że miałem pozwolić głupiemu minotaurowi na pożarcie szanownych czarodziejów. Wątpię, żeby wtedy Hekate była równie  zadowolona. Już miałem mówić, że to tak naprawdę ten dziadek wypaplał tajemnice, ale coś mi mówiło, że to nie ma sensu. Stoi przede mną bogini. Napewno ma swoje źródła i wie co naprawdę się wydarzyło. Zapewne chce mnie po prostu wyprowadzić z równowagi. Ahh bogowie. Powiedziałem w myślach z wstrętem.

Nie dając nic po sobie poznać rzekłem:

-Bardzo mi przykro pani Hekate, ale nie było innej możliwości.

-Rozumiem, ale musisz być bardziej ostrożny. Czarodzieje bywają podejrzliwi zwłaszcza w tym czasie- odpowiedziała przechadzając się po pokoju.

Byłem zdania, że coś innego zaprzątało jej myśli i się nie myliłem.

-Coraz więcej potworów wyczuwa twój zapach. Nie ma w tym nic dziwnego skoro jesteś synem Posejdona, ale musisz uważać. Wiem, że jesteś w stanie poradzić sobie z nimi, ale uczniowie i ta wstrętna, niska baba nie mogą się dowiedzieć o nas- powiedziała z wyczuwalnym wstrętem w głowie.

-Rozumiem- powtórzyłem po raz kolejnym.

Oczy bogini zdawały się przewiercać moją duszę. Poczułem się lekko niekomfortowo. Obecność bogów, a tym bardziej w pokojowych zamiarach była podejrzana.

-Jeszcze jedna sprawa...

Podniosłem na nią wzrok.

-Miałam przekazać tobie, że twój przyjaciel Jason Grace niestety poległ w walce.

Poległ w walce...

Te słowa odbijały się w mojej głowie nie dając mi możliwości zaczerpnięcia oddechu. Niewidzialne ręce zacisnęły się na mojej szyi. Wiedziałem, że Apollo, lub bardziej Lester miał do odbycia jakąś misję oraz, że Jason mu miał towarzyszyć w którymś momencie. Nie przewidziałem jednak takiego zakończenia.

Wpatrywałem się tępo w jeden punkt na ścianie.

Hekate odchrząknęła.

No jasne bogini nie ma wiele czasu.

Ta śmierć nic dla niej nie znaczy.

Jak każda śmierć herosa.

Tak jest z wszystkimi bogami.

-Pogrzeb odbędzie się jutro i będziesz mógł wziąć sobie wolne na ten czas- powiedziała po czym znikła.

Poległ w walce...

Jason... Jego przyjaciel.

Zacisnąłem oczy powstrzymując drżenie palców. Wzrok mi się zamazywał, ale nie dałem nic po sobie poznać mimo, że byłem sam.

-Weź się w garść chłopie!- pomyślałem.

Przez głowę przelatywały mi setki myśli. Nie wiedziałem ile tak siedział próbując je uporządkować. Minutę? Godzinę? W końcu sprawdziłem zegarek który pokazywał godzinę 20. Nie miałem najmniejszej ochoty iść na kolację. Nie w takim momencie. Przygotowałem sobie więc na jutro ubrania i zasypiając przypomniałem sobie, żeby zahaczyć jutro o wielką salę o poranku, aby powiadomić Dumbledora. Sen nie przyniósł ukojenie. Wręcz przeciwnie, nękały mnie wszelkie koszmary dając mi do zrozumienia, że jestem tylko marionetką w rękach silniejszych.

...

Dziękuję za ponad 100 wyświetleń 🤩 Nie spodziewałam się aż takiego odzewu i bardzo za to dziękuje <333

Percy Jackson w Hogwarcie :0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz