Rozdział 15

851 56 23
                                    

Harry pov: (ponownie)

Wraz z Umbridge przedzieraliśmy się przez las. Mniej więcej zrozumiałem o co chodzi Hermionie. Cisza zdawała się kłuć w uszy. W końcu Umbridge nie wytrzymała i wybuchnęła.

-Oszukaliście mnie! Wy podl...- urwała, zauważając zagrożenie.

Zza drzew wyłoniły się centaury z napięty mi łukami. Hermiona lekko ukłoniła głowę, więc poszedłem za jej przykładem. Umbridge zaś oślepiona furią wyzywała stworzenia. Sekundę później już jej na miejscu nie było. Porwał ją tłum centaurów. Jej krzyki roznosiły się po całym lesie, ale nam nie spieszno było jej pomóc. Wracając do reszty wyjaśniłem Hermionie mój plan.

Pov: Percy

Ćwiczyłem w pustej sali, gdy do środka wpadł Snape. Dosłownie wpadł. Z niewzruszoną miną ogarnął włosy i zaczął żywo opowiadać o tym co stało się przed chwilą. Usłyszałem jedynie jakieś narzekanie na głupotę Pottera. Zaraz powtórzył to wysyłając patronusa do siedziby zakonu Feniksa. Chwilę zajęło mi przetrawienie informacji.

-Musimy mu pomóc- powiedziałem odkładając szybko miecz.

-Ja nie mogę się tam pojawić- rzekł.- Ale ty już możesz- dodał dobitnie.

Po chwili głośno westchnął.

-Zawiadomiłem zakon. Powinni zaraz się tam znaleść. Twoja pomoc napewno wiele zdziała. Nie ukrywam, że nie wiem dlaczego tu jesteś. Dumbledore zawsze ma jakiś drugi powód.

Drgnąłem zaskoczony po czym ulotniłem się z pokoju. Zdecydowałem, że się przeteleportuje do Departamentu tajemnic czy jak to się tam nazywa. Może się to wydawać podejrzane, ale nie mogłem narazić życia moich uczniów. Musiałem im pomóc. Odszukałem pusty zakątek i skupiłem moc myśląc o tym gdzie chcę się pojawić. Obraz mi zawirował i pojawiłem się w dziwnej sali. Obok mnie pojawiły się sylwetki Syriusza i Remusa. Popatrzyli na mnie zdezorientowani, ale zaraz rzucili się w wir walki. Zaklęcia latały wszędzie, że aż trudno było je unikać. Odszukałem wzrokiem Harry'ego i jego przyjaciół. Większość z nich posyłała zaklęcia, ale to zakon w głównej mierze walczył. Uśmiechnąłem się na widok Syriusza i Harry'ego walczących razem.

-Kogo my tu mamy?- syknął jakiś męski głos przy moim uchu.

Moja różdżka wylądowała kilka metrów za mną. Ugh musiałem się rozproszyć. Wyciągnąłem, więc orkan z kieszeni i wbiłem go w tors mężczyzny. Głupi Percy. Niebiański spiż dużo tu nie pomoże. Śmierciożerca zarechotał.

-Czarny Pan będzi- urwał, kiedy moja pięść znalazła się na jego boku.

Oszołomiony upadł, a ja rzuciłem się na poszukiwania różdżki. Wtedy usłyszałem przerażający wrzask. Zdążyłem zauważyć ciało Syriusza wpadające w jaki portal? Nie miałem pojęcia co to jest. Reakcje innych jednak mówiły same za siebie. Sapnąłem nie umiąc w to uwierzyć. Harry pobiegł za Bellatrix Lestrange. Wielokrotnie mnie przed nią przestrzegano. Już miałem pobiec za nim, kiedy usłyszałem pisk, a moim oczom ukazało się bezwładne ciało  Hermiony. Upadła przy ścianie jak bezwładna lalka. Podbiegłem do niej sprawdzając puls. Stabilny. Odetchnąłem z ulgą. W takiej pozycji znalazł nas Ron. Kiedy zobaczył ciało dziewczyny zbladł przeraźliwie.

-C-czy ona?- wyjąkał.

-Oddycha, nic jej nie jest Ron- odpowiedziałem uspokajająco.

Wtedy wpadłem na pomysł.

-Musisz zostać tu i w razie czego czekać na pomoc. Nie możemy jej tu samej zostawić, a ja muszę znaleźć Harry'ego- odparłem wstając.

Ron potrząsnął głową i uniósł różdżkę w stanie gotowości. Upewniłem się jeszcze czy nie kręci się przy nas nikt podejrzany i ruszyłem na poszukiwania. Przedzierałem się pomiędzy walczącymi czarodziejami, rzucając niekiedy zaklęcia. Powoli zaczynaliśmy przejmować kontrolę i wszyscy powoli kierowali w kierunku, gdzie zniknął Harry. Nie zamierzałem na nich czekać, więc biegnąc w tym kierunki posłałem kilka zaklęć oszołamiających w formie pomocy.  Wpadłem do sali, a zaraz potem cofnąłem się dwa kroki w tył. Biała postać BEZ NOSA stała nieopodal Harry'ego i Dumbledora. Niespecjalnie zdziwiła mnie obecność staruszka. Zawsze miał dobre wejście. Wracając jednak do postaci otoczonej przez czarne szaty miałam nieprzyjemne uczucie. Słyszałem o nim i to dość dużo. Jednak nie był on ani Kronosem ani Gają, więc co mogło pójść nie tak? Przypomniałem sobie wyraz twarzy Syriusza, gdy ostatni raz skierował wzrok na Harry'ego. Wszystko mogło pójść nie tak. Zauważyłem, że Dumbledore zaczął pojedynek z Voldemortem. Wściekłość się we mnie wzburzała. Czułem wodę i krew każdego w przeciągu kilometra. Musiałem się uspokoić, bo wyrządzę więcej krzywd niż pożytku.

Nagle z Harrym zaczęło się coś dziać. Rzucał się jakby walczył ze sobą. Dumbledore miał dylemat, widziałem to. Wciąż uważając na Voldemorta skierował się do Harry'ego. Zrozumiałem, teraz zamierza zaatakować. Zanim to zrobił wpadłem pomiędzy nimi a czarnym panem i sparowałem zaklęcie mieczem. Mój śmiech rozniósł się po pustej sali. Na białej twarzy zobaczyłem zaskoczenie.

-Czy coś nie poszło zgodnie z twoim planem- zapytałem drwiąco.

-Kim jesteś chłopcze?- warknął, posyłając kolejne nie celne zaklęcie.

To było wręcz nudne, powiedziałem unikając kolejnego zaklęcia. Nagle wielki ognisty wąż uniósł się nad jego głową. Uśmiechnął się szyderczo zanim opuścił dłonie i smok zaatakował. Nie zdążył, bo po moim ruchu nadgarstkiem woda zalała jego dzieło. Natarliśmy na siebie. Wyciągnąłem różdżkę, decydując się zakończyć to w inny sposób. Zaklęcia latały. Korzystałem z wiedzy, którą dała mi Hekate, posyłając różnego rodzaju straszne klątwy.

-Nie!- krzyknął ktoś z oddali.

Nie zorientowałem się dopóki nie poczułem czegoś śliskiego otaczającego moją szyję. Oddech zaczął mi przychodzić z trudnością, a wizja zamyzwać. Kaszlałem.

-Nie ruszać się, bo go zabije- warknął.

Wszyscy stanęli. Voldemort obrócił się do swojego pierwotnego celu. Nie spuszczając z niego oka odezwał się do mnie.

-Nędzny połbóg. Myślałem, ze jesteście trochę potężniejsi- wypluł z jadem w głosie.

Szarpałem się. Wtedy wpadłem na lepszy pomysł. Odkręciłem orkan i z całych sił wbiłem go w ciało węża. Upadłem na kolana, ledwo rejestrując krzyk Voldemorta i o dziwo... Harry'ego. Wszyscy z zakonu podeszli do niego nie spuszczając z oka Voldemorta. Szybko stanąłem na nogi i wycelowałem w niego miecz.

-Oh myślisz się co do nas- wyszeptałem szyderczo pochylając się nad nim.

Skupiony zacząłem kontrolować jego krew. Zagotuje mu wolną śmierć pomyślałem. Z niezdrowym uśmiechem przyglądałem się jak coraz ciężej oddycha. Byłem świadomy ciężkiego spojrzenia reszty osób w pomieszczeniu.

-Chyba mnie nie doceniłeś dziadku- powiedziałem głośniej.

-Pozwól, że ci coś wyjaśnię. Mógłbym zabić cię skinieniem palca, ale jednak wolę, żebyś był tego świadomy, że przegrywasz. Czuje sie zaszczycony, że ostatnie co zapamiętasz to moja twarz.

Już przygotowywałem się do ostatecznego ciosu, gdy przerwał mi głos.

-Stop! Wiesz jak musi być!- krzyknął Dumbledore.

Spojrzałem na niego z niesmakiem, ale jednak rozluźnieniłem dłonie. Z nie jaką satysfakcją spojrzałem na Voldemorta walczącego o oddech u moich nóg. Ten tylko po chwili jakby rozpłynął się w powietrzu, ale przed tym jeszcze wyczytałem z jego warg: do zobaczenia.

-O-on wrócił ministrze- powiedział ktoś drgającym głosem.

-Wiem- odrzekł drugi głos po ciuchu.

Ja tylko stałem wpatrzony w dal.

Do zobaczenia, pomyślałem.

...

Cześć! Chce Was tylko poinformować, że zbliżamy się do końca opowiadania. Szczerze, miałam dylemat czy aby nie zakończyć tej historii w tym momencie i nie stworzyć 2 części, ale jednak zdecydowałam się na na zakończenie jej w jednym tomie. Dziękuję za każde wspracie i mile słowa i do zobaczenia w najbliższym czasie, w końcowym rozdziale.

Percy Jackson w Hogwarcie :0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz