Mijały dni i tygodnie, a ja coraz bardziej wkręciłem się w wir nauczania. Nie mogłem się ruszyć praktycznie poza tereny szkoły, żeby w razie ataku potworów być w pobliżu i pomoc. Kondycja moich uczniów znacznie się poprawiła, dlatego dzisiaj będziemy przydzielać im broń. Powiedziałem będzieMY? Tak, Annabeth dostała pozwolenie na pomoc mi podczas jednych zajęć. Bardzo mi to ułatwi zadanie oraz chciałem pokazać uczniom jeszcze jak wygląda prawdziwy pojedynek. Cieszę się też, że będziemy mogli się zobaczyć. Ostatni raz widzieliśmy się około 3 miesiące temu na pogrzebie Jasona. Będziemy zaczynać pracować bronią tylko w klasach starszych. Czyli od 4 klasy. Młodsze klasy mają inny program nauczania. Stawiam tam bardziej na samoobronę i pomóc, niż atak mieczem.
Wracając z śniadania do pokoju zastałem otwarte drzwi. Chwyciłem pewnie orkan do prawej ręki i po cicho skierowałem się do wnętrza. Nagle poczułem pulsujący ból z tyłu głowy. Natychmiast odwróciłem się w stronę przeciwnika. Szczęka mi opadła gdy zauważyłem tam... Annabeth!!! (niespodziewane). Podbiegłem szybko do niej i złapałem ją w niedźwiedzim uścisku.
-Pe-ercy dusisz mnie
-To za to, że mnie uderzyłaś!- powiedziałem niechętnie się od niej odsuwając.
Ta tylko przewróciła oczami i złożyła na moich ustach szybki pocałunek. Posłałem jej jeden z moich uśmiechów, który kocha (upiera się, że nienawidzi go, ale widać, że jest inaczej). Chwilę porozmawialiśmy głównie o obozie. Podobno z Piper jest już lepiej. Cieszę się z tego bardzo, bo byli razem blisko z Jasonem. Świadomość, że nie mogę jej pocieszyć jest co najmniej bolesna.
-Chodź bo masz zaraz lekcję- rzekła Annabeth wyciągając mnie z pokoju.
Ruszyliśmy powoli do mojej klasy. Różni uczniowie stojący na na korytarzu przyglądali nam się w zaciekawieniu. Kilkoro starszych uczniów śliniło się na widok mojej dziewczyny. Przewróciłem tylko oczami. Było to nawet śmieszne.
Gdy wszedłem do klasy zapanowała cisza. Nie wprowadzam tam żadnych starszych kar, po prostu ustaliliśmy sobie zasady na początku. CZASAMI nawet śmiejemy się z jakiś suchych żartów, lecz zazwyczaj skupiam się na zadaniu. Po coś tu w końcu jestem.
Annabeth przedstawiła się klasie, a ja poinformowałem ich o tym co będziemy dziś robić. Rozległy się pełne podekscytowania okrzyki.-Będę walczył mieczem!
-Uhuhu!
-Wreszcie!
-Założę się, że odrąbie ci tym głowę Potter- syknął jakiś blondyn z Slytherinu do Harry'ego.
Po chwili zorientowałem się, że to szanowny pan Malfoy. Na praktycznie każdej lekcji która była łączona z Slytherinem i Gryffindorem kłócili się. Przymknąłem na to oko wiedząc, że zapewne Potter zaraz się mu odpowie i będzie na ten czas po sprawie. Czasami miałem ochotę wyrzucić ich dwóch przez okno.
Po chwili uciszyłem klasę i podeszłem wraz z Annabeth do szafy na końcu sali.-Żeby poszło sprawniej proszę ustawić się w 2 kolejki i po kolei podchodzić do nas. Pomożemy wam w wyborze broni. Oprócz miecza są też inne bronię, którymi możemy nauczyć was walczyć, więc nie bójcie się, bo napewno każdy znajdzie coś dla siebie- powiedziałem dając im znak do rozpoczęcia.
Praca wrzała, a ja byłem zadowolony, że Annabeth mogła mi pomóc. Szło o wiele szybciej. Spojrzałem na nią kątem oka. Właśnie pokazywała Hermionie sztylety. Widać, że jej się spodobały. Ron właśnie wybrał dla siebie włócznię, która była myślę dobrym rozwiązaniem. Następna ślizgonka podeszła do mnie z błyskiem w oczach. Pansy wahała się pomiędzy sztyletem, a łukiem. Ostatecznie wybrała tą drugą opcje na co jęknąłem po cichu. Moja umiejętności poprawiły się bardzo. Apollo pobłogosławił mnie zresztą zaraz jak stał się ponownie bogiem. Nie narzekałem, ale i tak mam przykre doświadczenia z łucznictwem.
Następnie Harry Potter ostrożnie poszedł do skrzyni. Wiedziałem czego będzie szukał. Idealny miecz spoczywał na dnie szafy, czekając na nowego właściciela. Trochę mi zajęło za nim go wyciągłem, ale było warto. Nie był taki piękny jak orkan, ale miał to coś. Harry jak oczarowany chwycił swoją broń i odszedł kawałek dalej.
Ostatni dotarł do mnie chłopak z Gryffindoru. Neville. Spytałem czy ma jakiś rodzaj broni, którym chciałby się posługiwać. Odpowiedział niemrawo coś pomiędzy uwielbiam naleśniki, a ukradłem babci szczękę. Uznałem to za mój błąd w przetrawieniu informacji i zeskanowałem go wzrokiem. Czułem, że najlepiej przy nim sprawdzi się miecz. Wydawał się niepozorny, ale czułem drzemiącą w nim siłę. Przeszukałem tylko skrzynię z bronią i pewien miecz od razu rzucił mi się w oczy. Miałem rację, był idealnie wyważony dla niego. Neville delikatnie podniósł go i z niemal czcią położył go na swoich rękach odchodząc.
Większość zdecydowała się na miecze. Kilka osób na sztylety i włócznię, a na łuk zostały 4 osoby. Odetchnąłem z ulgą, gdy się to skończyło. Uczniowie zapoznali się trochę z własną bronią i odkładając ją do jednego pudełka, ruszyli na kolejne zajęcia. Na szczęście było tu dużo broni, dlatego każdy mógł znaleźć własną.
Po posprzątania sali oczekiwałem z Annabeth kolejnej klasy. Miałem mieć teraz zajęcia z najstarszymi uczniami. Zawsze coś. Plan lekcji pokazał mi, że są to zajęcia z Ravenclow. Zawsze spokojniej niż w Gryffindorze.
-To był męczący dzień- powiedziałem obejmując Annabeth.
-Taak, a nawet nie zdążyliśmy pokazać im pojedynku prawdziwego- odpowiedziała.
-Nie przejmuj się. Pytałem się Dumbledora i pozwolił zostać ci do jutra. Zapewne mogłabyś razem ze mną nauczać, ale chyba mamy za potężnych rodziców- zaśmiałem się.
-To dziwne, że jeszcze nie pożarły nas wszystkie możliwe greckie potwory.
-Nigdy nie mów nigdy!
Przewróciła oczami chyba z 10 raz dzisiaj. Nic na to nie poradzę. Zmęczeni udaliśmy się na kolacje, a później do mojego pokoju. Po szybkim ogarnięciu się, zasnęliśmy.
...
Można powiedzieć, że wenę ostatnio dostałam 🤟🏼
CZYTASZ
Percy Jackson w Hogwarcie :0
FanfictionKilka tygodni temu półbogowie wyszli zwycięsko z wojny z Gają. Bohater Olimpu dostaje propozycje pracy jako nauczyciel w Hogwarcie. Jest to opcja dzięki której będzie mógł zapomnieć o bólu jaki przyniosła mu wojna. Czy Percy sprawdzi się w roli nauc...