Rozdział 2

1.1K 61 10
                                    

Byłem na nogach już od godziny siódmej. Chodziłem po moim pokoju niespokojnie rozmyślając o moich pierwszych zajęciach. Zaczynały się one o 11:00 i były z piątymi latami. O ile się rozczytałem to były to połączone zajęcia Gryffindoru z Hufflepuffem. Stwierdziłem, że takie czekanie nie ma sensu i lepiej będzie jak pójdę pobiegać. W końcu kondycja musi się utrzymać. Na zewnątrz nie było nikogo. W sumie to się nie dziwie, ponieważ o takiej godzinie większość śpi. Dopiero od godziny 8:00 zazwyczaj wielka sala zostaje zapełniona głodnymi uczniami. Minąłem po drodze chatkę Hagrida. Rozmawiałem z nim wczoraj i wydawał się być fajnym facetem. Nie zważając na nic truchtem dotarłem do brzegu zakazanego lasu. Podobno w jego ciemnościach czaiły się różne stworzenia, więc oczywiście tam wszedłem. Zwolniłem trochę gdy po mojej lewej stronie usłyszałem trzask. Zza drzew wyłoniło się kilka centaurów z  łukami skierowanymi w moją stronę.

-łołoło! Spokojnie jestem waszym przyjacielem- rzekłem ostrożnie podnosząc ręce.

-Perseusz Jackson- powiedział jeden z nich występując na przód.

Inni opuścili broń.

-Słyszeliśmy o tobie od Chejrona i jesteśmy pod wrażeniem twoich umiejętności- ciągnął dalej.

-eee dziękuję?- odpowiedziałem pocierając głowę.

Wiem, niezwykle inteligentna odpowiedź.

-Wyczuliśmy z daleka twoją aurę, więc musisz się strzec potworów. Jestem pewien, że sporo ich tu przybędzie idąc za twoim zapachem- to rzekłszy zawrócił do swoich towarzyszy i wszyscy zniknęli.

To było dziwne. Dobra przyznaje speszyłem się trochę, ale nie często jakieś konio-ludzie mówią o tym jak apetycznie pachniesz. Słysząc ich ostrzeżenie postanowiłem uważniej się rozglądać w drodze powrotnej. Taa oczywiście jak na zawołanie przede mną pojawił się piekielny ogar. Wyciągnąłem Orkan i wykonałem szybką serię cięć wysyłając potwora daleko, daleko od tego miejsca. Chyba wszyscy wiemy gdzie...

Trochę zmachany wpadłem do wielkiej sali, żeby się posilić. Jak wracałem znacznie przyspieszyłem tempo, aby żaden potwór nie zdołał mnie już dopaść i obawiałem się spóźnienia. Na szczęście nic takiego się nie stało. Bezpiecznie udałem się do stołu nauczycielskiego w akompaniamencie szeptów. Spaliłem ofiarę do bogów nie zwracając uwagi na okrzyki zaskoczenia. No co? Nie chciało mi się już ukrywać z ofiarami dla bogów. Zresztą uczniowie i tak nie będą wiedzieli o co chodzi, więc mogę być bezpieczny. Zjadłem szybko i jeszcze szybciej udałem się do klasy w której będą się odbywały moje zajęcia. Klasa powoli się zapełniała, a ja czułem więcej stresu niz luzu. Niespotykane. Szybko wyluzowałem się i przybrałem wyraz twarzy towarzyszący mi kiedy szkoliłem młodszych obozowiczów. Tęskniłem za obozem.

-Witam w mojej klasie, jestem profesor Jackson i nauczę was na tych zajęciach jak walczyć bez różdżek- powiedziałem donośnie.

Zdecydowałem, że lepiej będzie jak będą na mnie mówić profesorze. Tak przynajmniej doradzał mi Snape. Dyscyplina przede wszystkim. (Jego słowa!)

-Przepraszam profesorze, ale czemu mamy się tego uczyć skoro mamy różdżki- odpowiedział Ron.

-Myślałem, że to oczywiste, ale chodzi o to żebyście umieli pokonać wroga gdyby zawiodły was różdżki. Różnie może się zdarzyć, więc lepiej być przygotowanym. Różdżka może się złamać albo nawet jej zapomnicie, a dzięki tym zajęciom pokaże wam jak przetrwać w takiej sytuacji- dokończyłem klaszcząc w dłonie.

Zdecydowałem, że na pierwszych kilku lekcjach będą musieli nabrać trochę kondycji. Rok to nie dużo czasu, a muszą być gotowi w razie czego.

-Na początku proszę wszystkich o przeniesienie tych ławek, krzeseł i szaf pod ścianę! Nie używamy różdżek!

Rozległy się jęki i protesty, ale ja tylko posłałem im groźne spojrzenie i już ucichło. Wow potrafię być przekonujący jednak. Patrzyłem podczas gdy oni pracowali. Dostrzegłem kilka osób, którzy według mojej oceny mieli najlepsze predyspozycje do poważniejszej walki.

-Trochę wolno wam to szło, więc proszę teraz, żeby wszystko wróciło na swoje miejsca!

Po dosyć długiej chwili sala wróciła do swojego pierwotnego wyglądu. Co bardzo mnie cieszyło w przeciwieństwie do czasu wykonania tej pracy. Zmarszczyłem brwi, ponieważ zaplanowałem więcej ćwiczeń na początek.

-No nic nie był to wybitny czas, ale na początek nie spodziewam się cudów. Na kolejną lekcje proszę stawić się przy jeziorze w stroju sportowym. Jakieś pytania?

-Ile profesor ma lat?- zapytała jakaś puchonka z czarnymi włosami i podejrzliwym wyrazem twarzy.

-Cóż tak się składa, że mam 20 lat i...

-Ale to niemożliwe! Jak pan może nas uczyć jak jest pan starszy tylko o kilka lat!- wypalił nagle Harry.

Wszystkie oczy zwróciły się na mnie.
Ehh tego się spodziewałem prędzej czy później.

...

Zawsze chciałam w taki sposób zakończyć rozdział jbsisbsons
Życzę zdrowia wszystkim!

Percy Jackson w Hogwarcie :0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz