Dzień, na który Helen nie była gotowa wreszcie nastał, co było nieuniknione. Poniedziałek. Dobry dzień, pod względem planu lekcji, okropny, pod względem spotkania Zakonu. Kobieta chodziła jak tykająca bomba, jedno złe słowo i wybuchała.
- Przestań tak łazić w kółko po tym salonie bo Cię pieprzne w łeb. - warknął.
- Zamknij się i daj mi myśleć. - odpowiedziała mu w taki sam sposób.
- O co Ci w ogóle chodzi?
- ON wie! - podała Snape'owi list od Syriusza. - Do tego były dołączone cyklene. - wreszcie usiadła obok Severusa. - Wyda mnie Ministerstwu, a to całe małżeństwo pójdzie w błoto.
- Byłbym skłonny sądzić inaczej. - mruknął i odłożył list na stolik. - On raczej chce Cię zabić, i nie dziwię mu się.
- Chociaż ty bądź po mojej stronie!
- Nie wreszcz i nie myśl, że stanę po którejś stronie, jego nie znoszę od lat.
- A ja?
- Jeszcze masz czelność pytać? - nie był zły, nie krzyczał, odpowiadał ze spokojem. - Lepiej weź leki bo Ci się ręce trzęsą. - wstał.
- A ty gdzie? - powtórzyła jego ruch.
- Po książkę do Minervy. - wyszedł szybciej niż zdążył przemyśleć to co powiedział. - Serio kurwa, do Minervy? Po książkę?.... - mruknął do siebie za drzwiami a Helen nadal stała przed kanapą nie wiedząc po pierwsze, co ma robić w sprawie z Syriuszem, a po drugie co ma zrobić aby Snape stanął po jej stronie, gdy będzie taka potrzeba. Niestety jak na razie wszystko sprowadza się do tego, że Helen będzie sobie musiała radzić sama.
Wieczorem, punktualnie o osiemnastej Severus i Helen zjawili się na Grimmuald Place 12. Oboje nie odzywali się do siebie od porannej wymiany zdań, oboje również nie chcieli tu być, on nie znosił Black'a, ona bała się przeszłości.
- Oh... Kogo ja widzę, Państwo Snape. - zaszydził Black, Severus minął go bez słowa, jedynie przewrócił oczami. - Moja droga Helen... Jak ja Cię dawno nie widziałem.
- Co ty ode mnie chcesz do cholery?...
- Sprawiedliwości kochanie... - szepnął jej do ucha wymijając ją i idąc do kuchni, a Helen udała się do jadalni, zajęła swoje miejsce i czekała. Ręce kobiety żyły swoim życiem, trzęsły się i nie chciały przestać.
- Brałaś leki?... - zapytał Snape.
- Oczywiście, że tak... Miały mi pomóc... Pięć razy je brałam... Kurwa...
- Ile?!... Pojebało Cię do reszty?...
- Merlinie, to tylko dwa razy więcej niż muszę...
- To AŻ dwa razy więcej niż musisz...
- Nie przesadzaj... - mruknęła, a gdy Dumbledore wszedł do jadalni, kobieta złączyła swoje ręce razem. Jej panika narosła gdy za Albusem zobaczyła Syriusza z wrednym uśmieszkiem. Obok małżeństwa usiadła Molly a obok niej Black.
- Przestań do cholery trząść tymi rękoma... - mruknął do niej gdy Albus zaczął coś mówić.
- To nie zależy od... - przerwała gdy poczuła dłoń Severusa na swoich złączonych.
- Uspokój się... - Helen siedziała jak sparaliżowana, kochała jego dotyk, przez lata tak za tym tęskniła a teraz nie wiedziała co zrobić.
- Helen, a ty coś wiesz? - zapytał Remus. - Helen? - Snape lekko ścisnął jej dłonie.
- Co? - wróciła do rzeczywistości.
- Wiesz coś w sprawie Sama Wiesz Kogo? - powtórzył pytanie.
- Nie, nie wiem. - wyjęła jedną rękę z uścisku męża i wzieła szklankę z wodą, mimo iż przez dotyk Severusa czuła się lepiej, to nadal się stresowała.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Artur.
- Tak, to tylko lekkie przemęczenie. - w tym czasie Snape szepnął coś do Molly, ta skinęła i na chwilę wyszła, a gdy wróciła to ona szepnęła coś do Severusa. - Kontynujcie.
- Chodź, idziemy stąd... - bez uprzedzenia wstali i wyszli, dopiero gdy drzwi się zamknęły Helen wypuściła powietrze. - Do kuchni. - gdy przekroczyli próg pomieszczenia Helen usiadła przy stole, do którego chwilę później dosiadł się Severus ze szklanką wody i jakimś eliksirem. - Wypij całość i popij wodą bo nie jest za smaczne. - kobieta zrobiła jak kazał, lecz tego smaku nie zapomni. Był okropny. - Łatwo mi uwierzyłaś, to mogła być trucizna.
- W nerwach człowiek zrobi wszystko. Nie myśl sobie, że Ci ufam.
- Ja nie myśle, ja to wiem. Nadal mi ufasz tak samo bardzo jak kiedyś, nie wróży to dobrze twojemu życiu.
- Od wróżenia to jest Trelawney. Już nic mi nie jest.
- Bo eliksir zaczyna działać, teraz wracaj do kwater i masz odpoczywać, bo jak wrócę i zobaczę, że nie leżysz w łóżku to Ci nogi z dupy powyrywam.
- Czyżbyś się martwił? - lekko się uśmiechnęła.
- Nigdy się o Ciebie nie martwiłem i nie martwię, bo złego diabli nie biorą.
- No to jesteś nieśmiertelny.
- Tak samo jak ty. - usłyszeli jak ktoś wyszedł z jadalni.
- Nie mogą wiedzieć, że jestem chora... - szepnęła, a gdy postać była blisko kuchni zaryzykowała, przyciągnęła Snape'a do siebie i mocno pocałowała.
- No... No... No... Kogóż ja widzę w mojej skromnej kuchni. - to był Syriusz. - Naprawdę nawet chwili nie umiecie wytrzymać bez lizania się? To obleśne. - zawrócił do reszty Zakonu.
- Przepraszam. - powiedziała szybko. - Musiałam coś zrobić, a nic innego nie wpadło mi do głowy. To było tylko po to aby niczego się nie domyślił. - mężczyzna wstał.
- Naprawdę powinnaś wrócić do kwater i odpocząć. - powiedział i wyszedł, nie był zły, nie był szczęśliwy, był zmieszany. Brakowało mu jej ust, nie wiedział jak bardzo zanimi tęsknił do póki ich ponownie nie poczuł, nie zmieniało to jednak faktu, że nadal jej nie wybaczył i jest w stosunku do niej neutralny.
Helen przez kolejne trzy godziny leżała w łóżku w ich kwaterach, czytając książkę i sprawdzając eseje szóstych klas. Nadal nie mogła wyzbyć się tego ile dzisiejszego dnia się działo, a to dopiero początek, czemu? Zanim kobieta wróciła do kwater, Severus poinformował ją, że dostał zaproszenie na bal od Lucjusza i Narcyzy, o którym mu nie powiedziała. Zapowiada się stresujący miesiąc.
CZYTASZ
Czysta Miłość jesteś dla mnie wszystkim | Severus Snape x OC
FanfictionHelen Colins zwraca się o pomoc do Albusa Dumbledore'a, Dyrektora Hogwartu. On postanawia połączyć dwie sprawy na raz. Dyrektor łączy więzem małżeńskim Helen Colins i Severusa Snape'a, spełni jedną z ich próśb pod warunkiem, że nie zakochają się w s...