Przez cały dzień byli w Prince Manor lecz nie myślcie, że coś się tam działo. Helen do końca dnia siedziała w bibliotece a Severus w swoim prywatnym labolatorium robiąc dla siebie eliksiry przeciwbólowe. Spotkali się około osiemnastej w salonie.
- Chyba musimy wracać. - podjęła temat, Severus nic nie odpowiedział, odłożył książkę i kubek po kawie po czym teleportował ich do Hogwartu. - Będzie ciekawie... - mruknęła pod nosem. Nigdy się tak bardzo nie stresowała wchodząc do szkoły, jest dorosła to fakt, nie musi się z niczego tłumaczyć ani tym bardziej wstydzić uczuć, lecz wiedziała, że będą się musieli tłumaczyć Albusowi, chyba, że Minerva nic nie powiedziała.
Przekroczyli próg szkoły a uczniowie idący na kolację zatrzymali się i wstrzymali oddechy.
Już wiedzą. To myśl, która krążyła po głowach obojga. Weszli do Wielkiej Sali i zajęli swoje miejsca.
- Gdzie byliście? - zagadnęła Mcgonagall.
- W Prince Manor.
- Po co?
- Musiałem zrobić sobie eliksiry przeciwbólowe.
- Słuchajcie... Nie mówiłam tego Albusowi, bo chcę abyście się sami przyznali do swoich uczuć... Zresztą nie wiem czy to co mówił Lucjusz jest prawdą... - westchnęła i odwróciła się.
- Czyli nie wiedzą... - odetchnęła z ulgą Helen, odruchowo spojrzała w stronę stołu Ślizgonów. - Draco jednak jest w szkole. - ucieszyła się.
- Cieszy Cię to? Bo mnie niezbyt.
- Czemu?
- Lucjusz będzie miał wymówki do przyjścia tu. - Helen jedynie westchnęła wzruszając ramionami.
Kobieta wyszła w połowie kolacji aby przejść się po Hogwarcie. Dzisiejsza sytuacja uświadomiła jej jak bardzo zależy jej na Severusie i jak bardzo może go skrzywdzić, gdy powie mu coś co ukrywała od zawsze, coś czego kompletnie nikt nie wie, nikt prócz niej. Rozbita kobieta trafiła do jakiejś pustej sali, usiadła w fotelu za biurkiem i odwróciła się w stronę okna.
- Co ja mam zrobić...? - szepnęła. Wiedziała, że decyzję musi podjąć sama, ponieważ nie może liczyć na nikogo, po stracie matki stała się samodzielna i nauczyła się radzić sobie z problemami ale czasem potrzebowała kogoś kogo mogłaby się doradzić.
- Helen? - usłyszała głos ze strony drzwi. - Coś się stało? - Pince podeszła do Colins.
- Pani Pince... Co Pani tu robi? - zapytała nie odrywając wzroku od gwiazd.
- Szłam do Minervy, myślałam, że jest tu bo były drzwi otwarte.
- Oh... Czyli to sala Minervy...
- Weszłaś tu bez wiedzy co to za sala? - Helen uznała, że nie musi na to odpowiadać więc zmieniła temat.
- Mogę mieć do Pani pytanie?
- Jasne. - Irma usiadła na skraju biurka.
- Gdyby Pani miała sekret, o którym najlepiej aby Pani ukochany wiedział, co by Pani zrobiła? Powiedziała mu o tym, mimo iż to by go bardzo zraniło, czy zostawiłaby to Pani dla siebie? - Pince siedziała w szoku, to z jakim spokojem zapytała ją Helen było wręcz przerażające.
- Wiesz... To bardzo trudne pytanie. - przerwała aby się zastanowić. - Wydaje mi się, że powiedziałabym mu o tym, skoro to go dotyczy lepiej aby wiedział, nawet jeśli byłaby to najgorsza prawda na świecie.
- Mówi Pani zupełnie jak moja matka... - uśmiechnęła się.
- Była dobrą kobietą?
- Bardzo dobrą... Była przeciwieństwem taty... On był sarkastycznym dupkiem, ale kochał rodzinę, kochał mnie i mamę... Słodko się do niej zwracał... Tak nas kochał, że oddał za nas życie... Mama żyła w depresji... Powoli ją to wyniszczało... Parę dni przed moimi osiemnastymi urodzinami zmarła... - Irma objęła jednym ramieniem Helen.
- Niczym ty i Severus. - to zdanie sprawiło, że poczuła ból w całym ciele.
- Nie jestem taka jak moja mama... Jestem gorsza... - łzy spadły po jej policzkach.
- Nieprawda, jesteś dobrym człowiekiem i wiem, że Severus też tak uważa. - uśmiechnęła się.
- Nie wie Pani tego...
- Wiem. Wiem więcej niż śmiesz sądzić, a teraz przepraszam ale idę do Minervy. Dobranoc. - wyszła zostawiając Helen ze swoimi myślami.
***
Kobieta weszła do kwater. Była przerażona, wiedziała lecz, że Snape musi się tego dowiedzieć bo ona nie daje sobie już rady.
- Severus... - weszła do jego sypialni. Mężczyzna siedział na łóżku i czytał książkę.
- Co znów? - nie raczył popatrzeć na Helen.
- Chyba muszę Ci coś powiedzieć.
- W ciąży na pewno nie jesteś więc mów. - podniósł wzrok na Colins. - Będziesz tak stała czy raczysz usiąść? - usiadła w fotelu za biurkiem a on wstał i usiadł w fotelu obok łóżka. - No mów wreszcie.
- No nie jestem... Ale byłam w ciąży... - wydusiła to z siebie. - Czternaście lat temu... Jak mnie zostawiłeś... Byłam wtedy w ciąży... To było twoje dziecko... Jestem tego pewna...
- Co znaczy słowo "było"?... - w oczach Helen zebrały się łzy. - Spójrz na mnie i mi powiedz do cholery co to znaczy? - ból w oczach Colins był tak potężny, że Severus nie potrzebował słów.
- Ja nie chciałam... Urodziłam martwe dziecko... Lekarze mówili, że są minimalne szanse na to, że urodzę ją na czas... Nie udało się... O pierdolone dwie minuty... DWIE MINUTY, ROZUMIESZ?! Wyobraź sobie co mogłam czuć, jak bardzo byłam na siebie wściekła... Gdyby nie jebane pielęgniarki z Munga teraz bym spokojnie leżała w grobie. Dlatego nie znoszę lekarzy, nie znoszę pielęgniarek i wszystkiego co ze szpitalem związane... - Severus siedział cicho, był załamany coś w nim pękło na milion kawałeczków. To ile razy starali się wtedy o dziecko, wszystko poszło na marne, oczywiście nie winił Helen, nie była to jej wina ale czuł ból, ból jakiego jeszcze nigdy nie doznał. Kobieta podeszła do Snape'a, on też wstał, patrzyli sobie w oczy. - Nie bądź zły... Chciałam abyś po prostu... - przerwała gdyż Severus ją przytulił, tak po ludzku ją przytulił, wtedy Helen dała upust swoim emocjom. - Nawet nie wiesz ile mnie kosztowało to, aby Ci o tym powiedzieć... - szepnęła. Mężczyzna nie wiedział co powiedzieć, stali w ciszy. Milczenie było wszystkim.
CZYTASZ
Czysta Miłość jesteś dla mnie wszystkim | Severus Snape x OC
Fiksi PenggemarHelen Colins zwraca się o pomoc do Albusa Dumbledore'a, Dyrektora Hogwartu. On postanawia połączyć dwie sprawy na raz. Dyrektor łączy więzem małżeńskim Helen Colins i Severusa Snape'a, spełni jedną z ich próśb pod warunkiem, że nie zakochają się w s...