~rozdział pierwszy~

810 23 1
                                    

[Robert]

          Od mojej ostatniej rozmowy z Marcelem minął tygdzień. Znowu zaczął mnie unikać, a czasami nawet znikał na całe dnie. Tak szczerze, to.. ja już tracę siły do tego chłopaka. Od jakiegoś czasu robi sobie typową samowolkę i ma gdzieś wszystkie moje prośby, a nawet i groźby.

          Dlatego dzisiaj zmuszę go do rozmowy i jest możliwość, że nie będę już tak miły, jak ostatnio.

          Wczoraj Marc się rozchorował, z tego co zdążyłem się zorientować, więc dzisiaj nie poszedł do szkoły. Właśnie wszedłem do pokoju, który został zamieszkany przez nastolatka. O dziwo, był tu porządek, co jest rzadkością.

      — Marcel, musimy porozmawiać. — powiedziałem szorstko, zamykając laptopa, na którym chłopak oglądał jakiś serial.

      — O czym? — spytał zachrypniętym głosem.

      — O tym, co się z tobą dzieje.

      — Robert, nic mi nie jest.. — westchnął, tym samym pokazując, że z niechęcią bierze udział w tej konwersacji.

      — To wyjaśnij mi, czemu mnie unikasz i skąd te wszystkie siniaki, których z dnia na dzień jest więcej?

      — Co do siniaków... to moja prywatna sprawa i nie chcę o tym rozmawiać
— powiedział stanowczo. — No, a jeśli o unikanie chodzi to... po prostuu... no dalej jest mi źle z tym wszystkim..

      — W jakim sensie?
 
      — Uhh... jakby.... dalej czuję się niekomfortowo z wiedzą, że..... wiesz o czymś, czego nie powinieneś wiedzieć.. W końcu, to bardzo intymna sprawa... Wiem, rozmawialiśmy o tym, ale jakoś tak nie umiem przestać sobie tego wypominać. Poza tym.. unikałem cię też dlatego, że byłem świadomy tego, iż dopytywałbyś o moje rany, a ja jakoś specjanie nie chcę o tym mówić..

      — Fakt, dopytywałbym o to, ale równie dobrze jakbym cię o to spytał, mógłbyś po prostu powiedzieć, że nie chcesz o tym mówić. Raczej bym to zrozumiał i nie pytał bym już o to.

      — Mhm...

      — A jak się czujesz?

      — Kiepsko.. brzuch mnie boli, żołądek, gardło i mam zatkany nos. Ale już i tak jest trochę lepiej, wziąłem przeciwbólowe i powinno mi się polepszyć za jakiś czas.

      — Okej, jakbyś czegoś potrzebował, to mów, okej?

      — Mhm... dzięki..

      — A i ten.... jeśli będziesz chciał porozmawiać o tym, co się dzieje, to po prostu powiedz. Nie będę cię zmuszał, ani nic, bo to nie ma sensu. Poczekam na to, aż zdecydujesz się dobrowolnie porozmawiać.

      — Doceniam chęci i w ogóle, ale... mam wrażenie, że się na to nie doczekasz. — rzekł rudzielec.

      — Bo?

      — Ehh... nie wydaje mi się, że stanie się coś, co zmusi mnie do wygadania się... po prostu. — wzruszył ramionami.

      — Mhm.. — mruknąłem. — A właśnie, ja za chwilę jadę do pracy, jak coś.

      — Hm? Trochę nie standardowa godzina.. — zauważył Marcel.

      — Szef sobie stwierdził, że zrobi nam spotkanie z, jak narazie, niewiadomych przyczyn.

      — A z pracy wrócisz o standardowej godzinie?

      — Chyba tak.. a co?

      — Nic, pytam z ciekawości..

      — Mhmm...

***

          Jest wieczór. Właśnie idę z parkingu do bloku, w którym mieszkam. Szef nam dzisiaj skrócił zmianę, więc zamiast być w domu po dwudziestej drugiej, będę na dwudziestą.

          Szedłem sobie spokojnie, a gdy byłem już niedaleko wejścia do bloku, nagle ktoś na mnie wpadł, przez co oboje upadliśmy na chodnik.

      — P-przepraszam. — mruknął, jak się okazało, ktoś, kogo znam dość dobrze..

      — Marcel?

      — Cholera.. — burknął, gdy zorientował się, że to na mnie miał okazję wpaść.

      — Przed kim tak uciekasz? — spytałem, gdy pomogłem chłopakowi wstać.

      — Uhh... przed nikim ważnym.. — próbował się wykręcić.

      — Ehh.. pogadamy w domu. — stwierdziłem, po czym oboje poszliśmy do mojego mieszkania.

***

      — Więc? Słucham, jak na spowiedzi. — powiedziałem siadając przy stole, na przeciw nastolatka.

      — Powiedziałem ci już, że nic nie powiem bez wyraźnego powodu, poza tym.. powiedziałeś, że poczekasz.

      — Zmieniłem zdanie. — powiedziałem z wyraźną stanowczością w głosie.

      — Z jakiej racji?

      — Ty się teraz powinieneś tłumaczyć, nie ja. — zauważyłem lekko zirytowany.

      — Doobra, okeej, niech ci będzie, ale masz dać mi później święty spokój.

      — Pożyjemy zobaczymy.

***

myślę, że w szóstym rozdziale zacznie być ciekawiej :^

/29/06/2022/
/24/02/2024/korekta

życie z męską prostytutką [bxb] 🚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz