[Robert]
Pół godziny. Tyle zostało do końca mojej zmiany. Klientów dzisiaj było dziwnie mało, jak na moją zmianę... ale na to nie narzekam — jest mniej pracy, ale niestety idzie za tym mniejsza ilość napiwków. Właśnie dezynfekuję ostatni wolny stolik, kiedy nagle drzwi od kawiarni gwałtownie się otwierają. Przez nagły odgłos dzwonka — aż podskoczyłem w miejscu i odwróciłem się w stronę wejścia.
Okazało się, że kolejnym tego dnia klientem kawiarni jest... Marcel. Nastolatek — gdy tylko dostrzegł, że na niego patrzę — uśmiechnął się do mnie szeroko. Bez słowa udałem się do lady, odłożyłem środki do przemywania stolików w odpowiednie miejsce i czekałem, aż ten głupek tu podejdzie.
— Hej... co ty tu robisz? — przywitałem się, kiedy tylko zielonooki podszedł do lady.
— A no hejka, byłem w pobliżu i stwierdziłem, że wpadnę. — odparł. — Macie jakąś lemoniadę?
— Marc, nie wygłupiaj się, dobrze wiesz, że mamy. — zaśmiałem się. — Czyliiii... to co zwykle? — spytałem i zacząłem nabijać na tablecie zamówienie, składające się ze zwykłej lemoniady i sernika baskijskiego z sosem karmelowym.
— Jak ty mnie dobrze znasz. — przytaknął.
— Kartą?
— Dzisiaj wyjątkowo gotówką. — odpowiedział i podał mi banknot pięćdziesięciozłotowy. — Reszta jako napiwek. — mówiąc to, posłał mi kolejny uroczy uśmiech i nie czekając na moją reakcję, poszedł do jednego z wolnych stolików.
Eh.. siedem światów z nim.
Nie miałem zamiaru się z nim tu i teraz wykłócać, więc po prostu wziąłem się za ogarnianie zamówienia. Najpierw poszedłem na kuchnię, aby przekazać kucharzom, że mają lemoniadę do ogarnięcia, po czym wziąłem się za ogarnięcie sernika.
— Uuu... czyżby twój stały klient? — odezwała się do mnie Werka, gdy wyciągnąłem z gablotki paterę z sernikiem baskijskim.
— Nika... proszę cię, nie zaczynaj znowu. — westchnąłem i ukroiłem odpowiedni kawałek ciasta, następnie kładąc go na talerzu.
— No cooo...? — prychnęła i podała mi butelkę z sosem karmelowym.
— Mieliśmy nie rozmawiać o mnie i o nim, kiedy jesteśmy w pracy. — przypomniałem jej, wykańczając dekorację na talerzu.
No mogło jej się zapomnieć, w końcu... Marcel nie bywał tu od dobrych dwóch — albo i nawet trzech — tygodni..
— Dobra nie marudź i idź mu to zanieść. — zignorowała moje przypomnienie i wskazała na przygotowaną już lemoniadę.
Nic już jej nie powiedziałem — wziąłem na tackę zamówienie Marcela i poszedłem do stolika, gdzie siedział. Rudzielec był wpatrzony w swój telefon i ze skupieniem coś na nim robił.
— Smacznego i nie udław się, bo cię nie będę reanimował. — powiedziałem żartobliwie, po tym jak położyłem przed nim ciasto i napój.
— Masz kursy, więc powinieneś. — prychnął i obdarzył mnie swoim rozbawionym spojrzeniem. — Jak skończysz zmianę, to przyjdź tu.
— Mhmm.. — zgodziłem się bez zastanowienia, po czym wróciłem za ladę.
Dobra, jeszcze tylko piętnaście minut i wchodzi druga zmiana. W końcu.. Dzisiaj pojawienie się Marcela było w sumie najciekawszym wydarzeniem podczas mojej zmiany.. no może nie licząc tego, że gdy kawiarnia była pusta — Weronika zaczęła tańczyć do jednej z piosenek, która akurat leciała w radiu. Poza tymi dwoma, jakże ekscytującymi wydarzeniami — było cholernie nudno. Zastanawiam się, gdzie nagle podziali się ci wszyscy specjalni klienci... Specjalni — mam na myśli bajerantów, podrywaczy, awanturników i wielu, wielu innych, którzy dostarczali nam choć trochę rozrywki i adrenaliny. Bez nich było nudno i okropnie spokojnie.
Mawia się, że niektóre rzeczy docenia się dopiero, gdy ich zabraknie. No i faktycznie tak jest...
— Jak ci się z nim układa? — wyszeptała do mnie Weronika.
— Ile razy mam ci powtarzać, że mieliśmy o tym nie gadać w pracy? — westchnąłem ciężko, będąc już nieco zirytowany ciekawością Weroniki. — Poza tym... nie ma żadnych nas.
— Narzekasz... nie ma nikogo, więc chyba cicho możemy sobie o tym pogadać. — wzruszyła ramionami. — Zaraz, zaraz, zaraz... jak to nie ma..? Ty jesteś ślepy, głupi, czy masz autyzm? Nie obrażając autystyków, oczywiście..
— No nie ma.
— Aha? Wiesz, jak on na ciebie patrzy? — pytała zdziwiona. — Takim wzrokiem nie patrzy się na zwykłego przyjaciela, Robciu. — rzekła przekonana i swojej racji.
A ta co? Znawczyni? Matko.. no i znowu będę miał ją na karku przez najbliższy miesiąc, bo będzie mi truła dupsko o moją relację z Marcelem. A niech cię auto jebnie, Nika... albo chociaż strać głos, żebym nie musiał cię słuchać.
— I widzę, że on też nie jest ci obojętny... więc na co wy czekacie? — kontynuowała swój wywód. — Ehhh..... wy mężczyźni, to jesteście jednak głupi. — prychnęła.
— Dobra weź zmień temat. — mruknąłem cicho i wziąłem się za przemywanie blatu, żeby druga zmiana nie miała problemu do tego, że zostawiliśmy coś rozlane, brudne, czy coś podobnego.
***
Wreszcie koniec i w końcu pozbyłem się Weroniki, która w kółko gadała tylko o jednym. Wyszliśmy z zaplecza, pożegnałem się z Werą i się rozeszliśmy — ona wyszła z kawiarni, a ja poszedłem dosiąść się do Marcela, który był już nieco znudzony siedzeniem i aktualnie dłubał widelczykiem w serniku, którego — o dziwo — zjadł tylko do połowy.
— A ty co się tak modlisz nad tym sernikiem? — zapytałem, czym nieco wystraszyłem Marcela, bo gwałtownie poderwał głowę do góry i obdarzył mnie swoim przestraszonym spojrzeniem. — Nie myśl tyle, bo myśliwym zostaniesz. — zaśmiałem się.
— No, no.. — mruknął i wziął kęsa swojego sernika. — O czym tak żwawo gadaliście z twoją koleżanką? — spytał, przyglądając mi się z rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
— O niczym specjalnym... Nika ma po prostu problemy z sobą. — prychnąłem, mając nadzieję, że Marcel nie będzie już drążył tematu.
— Ehh.. kobiety... — westchnął cicho, kręcąc przy tym głową. — Chcesz dziaba? — zaproponował, wskazując na swoje ciasto.
— No w sumie mogę chcieć. — uśmiechnąłem się lekko.
Marcel przysunął talerz bliżej mnie, po czym poczęstowałem się małym kawałkiem. Tu muszę przyznać — serniki, to my mamy zajebiste. Co prawda jem je bardzo rzadko — mimo zniżki dla pracowników — ale raz na jakiś czas kupię sobie jakiś na wynos i cholera, to jest tak pyszne!
***
siema rozdziały beda regularnie co drugi dzien dopoki bede miec co publikowac wgl XD
/14/07/2024/
CZYTASZ
życie z męską prostytutką [bxb] 🚫
RomanceMarcel to siedemnastolatek wyrzucony zupełnie na głęboką wodę, po tym jak jego brat - ostatni członek z rodziny Marcela - wyrzuca go z domu. Chłopak zostaje przygarnięty przez jego przyjaciela - Roberta. Dwudziesto-siedmiolatek stara się, żeby młody...