~rozdział osiemnasty~

107 6 1
                                    

[Robert]

          Odkąd z Marcelem zaczęliśmy być w związku — minęły dwa tygodnie. Za Marcem są już dwie wizyty u psychologa i — z tego, co mi wiadomo, to pierwsza wizyta była trudna dla chłopaka i miał problem z tym, żeby mówić o problemie i sytuacji, jaka go spotkała. Na kolejnej nie było już tak źle, ale nadal widziałem po Marcelu, że terapie go wykańczają. Po pierwszej — praktycznie do wieczora — siedział taki przygnębiony, że aż ciężko mi się na to patrzyło.

          Mógłbym nawet powiedzieć, że zanim zaczął chodzić na terapię — było z nim lepiej. Wtedy z traumą radził sobie na swój sposób — po prostu wypierając z głowy traumatyczne sytuacje, a psycholog jedynie rozdrapał rany, przez przymus mówienia o problemie. Mimo, że terapia źle na niego działa — Marc postanowił, że pochodzi jeszcze z miesiąc, a jak dalej nie będzie skutków, to dopiero wtedy zrezygnuje. Szczerze? Jestem z niego dumny, że podjął akurat taką decyzję.

          Dzisiaj jest zakończenie roku szkolnego. Aktualnie Marcel jest w szkole, a ja w tym czasie mam zamiar zrobić zakupy. Jutro ten dzieciak staje się pełnoletni, więc chcę mu coś sprawić na prezent... tylko nie wiem jeszcze co. Wykorzystując to, że muszę uzupełnić zawartość lodówki — bo już wielu rzeczy brakuje — zamówię też na jutro ciasto w jakiejś cukierni. No i klasycznie — dostałem wolne, a i tak przez większość dnia będę zajęty.

          Z początku ogarnąłem zakupy spożywcze, później pojechałem odwieźć zakupy do domu i znowu udałem się na miasto — tym razem jednak komunikacją miejską, a nie samochodem. Dotarłem do centrum i spacerkiem udałem się do cukierni na rynku. Niby mogłem u siebie w pracy zamówić ulubione ciasto Marcela... ale stwierdziłem, że spróbujemy czegoś nowego. Ileż można jeść sernik baskijski..?

          Gdy udało mi się ogarnąć temat ciasta — wyszedłem z cukierni i... i nie wiedziałem, gdzie iść. Co ja mam mu kupić na urodziny? Kurwa.. kompletnie nie mam pomysłu.. Musiałbym nad tym dłużej pomyśleć.. No i z tego właśnie powodu zdecydowałem się na to, żeby iść i posiedzieć na ławce na rynku. Może coś wymyślę.. a jak nie — no to dopiero wtedy będę się martwił.

          Zanim jednak udałem się w stronę ławki — z kieszeni swoich jeansowych spodenek wyciągnąłem airpodsy i.... CHOLERA, JESTEM IDIOTĄ! Przecież Marcel od dwóch miesięcy narzeka na to, że mu się słuchawki powoli psują! Już wiem, co mu kupić. Dlatego też.. cel podróży — media expert!

***

          Po powrocie do mieszkania — od progu byłem już świadomy tego, iż Marcel jest już w domu. To nieco utrudniało mi sytuację, ponieważ rudzielec jest okropnie ciekawski i z pewnością będzie wypytywał — gdzie byłem, co robiłem i w jakim celu.. No a ja nie chcę, żeby przed jego urodzinami wydało się, że kupiłem mu jakikolwiek prezent!

          Przez to, że przez moment nie wiedziałem, co mam zrobić — stanąłem w przedpokoju, żeby szybko przemyśleć mój następny ruch. Końcowo zdecydowałem się na szybkie czmychnięcie do mojego pokoju i ukrycie torebki z prezentem do szafy. Przyrzuciłem to trochę swoimi ubraniami, żeby — w razie czego — nie było to widoczne na pierwszy rzut oka i zamknąłem szafę. Dobra... to tylko jeden dzień ukrywania prezentu... co może pójść nie tak?

          Wyszedłem ze swojej sypialni i podreptałem do salonu, gdzie siedział Marcel i popijał sobie fantę. Rudy pije rudy napój gazowany.... fajnie.

      — Hej, gdzie byłeś? — spytał, po tym jak do niego podszedłem, usiadłem obok niego i lekko cmoknąłem go w usta.

      — Byłem się przejść. — odparłem, starając się zabrzmieć przekonywująco.

      — Mhm...

      — Jak się czujesz? — spytałem i przytuliłem młodszego.

      — Jest okej. — odpowiedział mi krótko i wtulił się we mnie.

          Przez następne kilkanaście minut — siedzieliśmy w ciszy, podczas której Marcel skupiony był na filmie, który oglądał, zanim wróciłem do domu. Ja natomiast skupiłem się na bardzo interesującym zajęciu, jakim jest zabawa pasmami rudych włosów należących do chłopaka w moich objęciach. Film, który zaciekawił rudzielca, kompletnie mnie nie interesował, dlatego tak bardzo moją uwagę przykuły Marcelowe włosy. W między czasie zacząłem się też zastanawiać... czy Joachim pamięta o urodzinach jego młodszego brata? Złoży mu chociaż życzenia? No byłoby bardzo miło, gdyby okazał Marcowi, że pamięta o dacie jego urodzenia. Mają tylko siebie, dlatego uważam, że powinien chociaż zadzwonić do rudzielca i powiedzieć mu wszystkiego najlepszego... bądź przekazać mu to w wiadomości.. No cokolwiek!

      — Nad czym tak myślisz? — spytał nagle zielonooki, czym wybił mnie z moich rozmysleń.

      — Nad niczym konkretnym... — odparłem cicho. — Myślę o wielu rzeczach... na przykład.... o czynszu...

          Moja odpowiedź — z jakiegoś powodu — rozbawiła Marcela, przez co zaraz po nim również zacząłem się śmiać. Naprawdę zabrzmiałem głupio?

      — Robert.. wyluzuj, co? Czynsz? Serio? — mówił, dalej się śmiejąc.

      — Już przestaję myśleć o takich głupotach, okej? Okej... więc... co jemy na obiad? — zmieniłem zwinnie temat.

      — Hm.. mogę zrobić makaron w sosie pomidorowym... co ty na to? — zaproponował z szerokim, lecz zarazem również uroczym, uśmiechem.

      — Nie jestem wybredny. — odrzekłem, też się uśmiechając.

      — Taaa... mówisz to ty, który nie lubi, kurwa, rosołu! — zauważył, przy czym zaśmiał się krótko.

      — No cichooo... rosół to jedna z nielicznych rzeczy, za jakimi nie przepadam! — oburzyłem się tym wytknięciem.

          Marcel roztrzepał mi nieco włosy, po czym pocałował mnie w usta i chciał wstać z kanapy, lecz mu to uniemożliwiłem. Kiedy podniósł się na nogi — szybko pociągnąłem go na swoje kolana, przez co teraz znajdował się bardzo blisko mnie. Rudzielec, gdy tylko znalazł się na moich udach — przymknął na moment oczy i chwycił mnie za ramiona.

      — Jesteś dzisiaj strasznie przytulaśny. — mruknął i przeczesał jedną z dłoni moje włosy, którą ściągnął z mojego ramienia.

      — To źle?

      — Hm... w sumie.. nie.. — stwierdził, po czym złączyłem nasze usta w czułym pocałunku.

          Powoli wsunąłem swoje dłonie pod jego koszulkę i zacząłem sunąć nimi od samego dołu pleców chłopaka do góry. Przez dotyk moich rąk na jego plecach — rudzielec przysunął się do mnie jeszcze bliżej i delikatnie sapnął w moje usta, między ruchami naszych warg.

      — Miałem iść nam obiad zrobić... — przypomniał nam, gdy się od siebie oderwaliśmy.

      — No tak... więc już cię nie zatrzymuję. — uśmiechnąłem się i przelotnie musnąłem usta młodszego swoimi. — Pomóc ci coś?

      — Nie trzeba. — odpowiedział i zszedł ze mnie.

          Chwilę później rudowłosy zniknął z salonu i udał się do kuchni. No, teraz mogę już sobie włączyć coś swojego na telewizorze. Po krótkim namyśle zdecydowałem się na kontynuowanie "Szkoły Zabójców". Niby ma to tylko jeden sezon, a długo schodzi mi z oglądaniem tego..

***

coraz ciezej mi sie to pisze..

ale w przyszlym rodziale pojawia sie nowe postaci 🤭

/20/07/2024/

życie z męską prostytutką [bxb] 🚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz