Rozdział XXII.

374 25 3
                                    

-...rry?! Harry, nie słyszałeś mn... -Głos Remusa Lupina umilkł tak szybko, jak się pojawił. Jedynym dźwiękiem słyszalnym w pokoju było spanikowane przerzucanie pościeli i nagły, głośny trzask, gdy Harry spadł z łóżka zaplątany w kołdrę.

-Dzień dobry, Remusie. -Powiedział spokojnie Tom, unosząc się i opierając na jednej ręce, drugą zaś przytrzymując mocno kołdrę okrywającą dolną część jego ciała, by uniemożliwić zdarcie jej z niego wciąż zaplątanemu w nią Harry'emu.

Remus stał przez chwile w ciszy, kompletnie zszokowany, po czym westchnął ciężko i przewrócił oczami. Później ponownie spojrzał na, jak tylko się domyślał, nagiego Toma i posłał mu zmęczone, lecz w dalszym ciągu zaskoczone spojrzenie. Następnie przeniósł spojrzenie na Harry'ego, który w końcu zdołał wstać z podłogi, częścią kołdry zasłaniając swoje ciało od pasa w dół.

-Proszę, nie mów Syriuszowi. -To były pierwsze słowa, które opuściły usta młodego Pottera.

Remus ponownie ciężko westchnął i wzruszył ramionami. -Jeśli dostawałby galeona za każdym razem, jak przyłapałem Syriusza z jakaś panienką w łóżku kiedy mieliśmy po szesnaście lat, miałbym wystarczająco by zapłacić czesne za cały rok nauki. Ja nie mam prawa Cię oceniać, więc i on tym bardziej nie ma takiego prawa. A przynajmniej nie bez bycia totalnym hipokrytą.

-Zdajesz sobie sprawę z tego, że mówimy o Syriuszu Blacku? -Zapytał Tom, unosząc pytająco jedną brew.

Remus skinął głowa na zgodę. -Cóż, racja, ale...

-Proszę Remusie! Wiesz, jaki ma stosunek do Toma. Po prostu... -Błagał Harry.

-Nie martw się Harry. Nie powiem mu. Tylko żeby ta sytuacja się nie powtórzyła, bo następnym razem będzie musiał się dowiedzieć. -Ostrzegł Lupin. -A teraz lepiej się ubierzcie. Musimy iść do Ministerstwa. Za pół godziny zaczyna się proces. Wolałem Cię dobre czterdzieści minut temu, ale zakładam, że nałożyliście na pokój jakiegoś rodzaju zaklęcie wyciszające?

Harry skrzywił się i wzruszył ramionami.

-Racja. Cóż, ubierajcie się. Wychodzimy za maksymalnie piętnaście minut.

Remus wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Minęła dłuższa chwila ciszy nim Harry westchnął przeciągle i opadł z powrotem na łóżko. Tom zachichotał, czym przyciągnął złe spojrzenie Harry'ego. 
-To nie jest śmieszne.

-Mi wydaje się całkiem zabawne. -Uśmiechnął się do niego Tom.

Harry parsknął i wciąż okrywając się kołdrą ruszył w stronę szafy, w której trzymał swoje ubrania. W efekcie kołdra spadła z Toma, pozostawiając go leżącego na łóżku całkowicie nago. Harry spojrzał na niego kątem oka i uśmiechnął się niemal nieśmiało, po czym ponownie skupił się na przeglądaniu spodni w swojej szafie.

Tom zaśmiał się lekko i pokręcił głową. -Nie widzę sensu aż takiego zasłaniania się. Prawdę mówiąc, wolę oglądać Cię bez tej pościeli. -Machnął dłonią a kołdra nagle odleciała od Harry'ego, opadając na podłogę obok łóżka. 

-Hej! -Krzyknął Harry, czym spowodował wybuch śmiechu u Toma. Harry spojrzał na niego lekko zagniewany i sięgnął do szafy po wybrane przez siebie ubrania. -Chcesz pożyczyć jakieś ciuchy? -Zapytał.

-Hmm? Ah, tak, myślę, że tak. Chyba, że szybko skoczę do siebie i spotkamy się w Ministerstwie. 

-Chyba nie ma na to wystarczająco czasu. Łap, nie nosiłem ich od kiedy zmusiłeś mnie do ich zakupu. -Powiedział Harry, rzucając w stronę Toma parę bokserek i czarnych spodni. 

Wtrącanie się złośliwego twórcy - tłumaczenie  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz