Następnego dnia Tom zaskoczył Harry'ego, aportując się bezpośrednio do pokoju chłopca. Krzyknął on z zaskoczenia, a Hedwiga zrobiła całkiem niezły hałas w reakcji na niespodziewaną wizytę mężczyzny. Harry wystraszył się, że jego wujostwo słysząc hałas może przyjść sprawdzić, co się stało. Na szczęście nie zrobili tego.
-Co ty tu robisz? -Zapytał z niedowierzaniem Harry.
-Dzisiaj na zewnątrz stoi dwóch członków Zakonu. -Wyjaśnił Tom, spoglądając przez okno sypialni Harry'ego. -Uznałem, że to może być prostsze niż spacer do parku.
-Oh...
-Chciałem też rzucić kilka zaklęć diagnostycznych wokół Twojego pokoju i domu, żeby upewnić się, że nie ma żadnych zaklęć podsłuchowych ani niczego podobnego.
Oczy Harry'ego rozszerzyły się i szybko pozwolił mężczyźnie sprawdzić zaklęcia. Ku uldze chłopaka, Tom nic nie znalazł.
Aportowali się więc z pokoju Harry'ego na drogę przed kryjówką Toma. Krótką ścieżką przeszli do drzwi frontowych i po wejściu do budynku udali się prosto do pracowni-kuchni. Tom szybko sprawdził wszystko co do tej pory zaczął, pokazując Harry'emu dwa różne kociołki przy których pracował. Jeden był mniejszy i stał na stole nad płomieniem palnika. Drugi zaś, znacznie większy od pierwszego umieszczony został nad kontrolowanym ogniem w palenisku. Większy kocioł przypominał Harry'emu ten, który rok temu miał okazję ujrzeć na cmentarzu, choć dobrze wiedział, że to nie może być ten sam.
-Teraz będę potrzebował kilka składników, by przejść dalej. -Wyjaśnił Tom. - W małej wiosce, w większości zamieszkanej przez czarodziejów, niedaleko Grassington, mieszka aptekarz. Sprzedaje on kilka składników, których potrzebuję a które są niemal niemożliwe do znalezienia w innych aptekach. Planowałem się tam dziś udać i zastanawiam się, czy jesteś zainteresowany dołączeniem do mnie? Jest tam też kilka osobliwych małych sklepików, w których także moglibyśmy się rozejrzeć. Obie mikstury są w takim momencie warzenia, że nie muszę nic przy nich wykonywać przez co najmniej następne siedemnaście godzin. Nie ma więc co tutaj robić.
-Oh... -Odpowiedział Harry, w zamyśleniu. Nie spodziewał się, że mogą dziś wyjść. -Czy muszę się jakoś przebrać?
-Nie. Chyba, że chcesz. -Odpowiedział Tom, wzruszając ramionami. -Nie wolno Ci wychodzić do miejsc publicznych?-Zapytał z uniesioną brwią. -Czy ci ludzie na prawdę mają prawo decydować gdzie i kiedy możesz wyjść?
-Teoretycznie...Nie. -Odpowiedział Harry z błyszczącymi oczami. -Nie mają.
-Dokładnie. To Twoi mugolscy krewni mogą podejmować jakiekolwiek decyzje w Twojej sprawie, ale wydaje mi się, że nie bardzo ich obchodzisz. Ostatnim, co nakazałem Śmierciożercom było niewychylanie się i nie atakowanie Zakonu i przede wszystkim Ciebie. Nawet jeśli spotkamy jakiegoś Śmierciożercę, to jeśli nie liczy na szybką śmierć to nic Ci nie zrobi. A nawet jeśli byłby na tyle głupi, by odważyć się zaatakować Ciebie, ja mogę w razie czego Cię obronić. Proste.
-Umiem się sam bronić. -Zauważył Harry.
-Racja, ale jesteś nieletni i ostatnim czego chcemy to kolejny powód do krytykowania Ciebie. Możliwe, ze przeoczyli Twoje działania w Ministerstwie, ale następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia. Póki co w Ministerstwie trwa szaleństwo do czasu kolejnych wyborów.
-Więc na prawdę chcą wykopać Knota? -Zapytał podekscytowany Harry, nie mogąc doczekać się otrzymania wiadomości z magicznego świata.
CZYTASZ
Wtrącanie się złośliwego twórcy - tłumaczenie
FanfictionCo jeśli mityczna istota ukaże Harry'emu i Tomowi inną stronę rzeczywistości, którą dotąd znali? Rozdziały dodawane bardzo nieregularnie. Link do oryginalnej wersji: https://m.fanfiction.net/s/11654689/5/