Tej nocy Harry śnił o Syriusza wpadającym za Zasłonę. Obudził się zlany zimnym potem, krzycząc imię swojego ojca chrzestnego. Leżał w łóżku przed kilka długich minut, pozwalając sercu wrócić do normalnego rytmu. Zamknął oczy powstrzymując napływające łzy. Wciąż słyszał w swoim umyśle echo maniakalnego warczenia Bellatrix, co wywołało u niego falę gniewu, która wyparła część rozpaczy.
Nagle Harry zaczął się zastanawiać czy może przekonać Toma by oddał Bellatrix w ręce aurorów. Nawet lepiej, Bellatrix i Pettigrew!
Ale ta myśl sprawiła, że serce Harry'ego znów zamarło. Wiedział, że złapanie Pettigrew teraz będzie znacznie mniej znaczące niż gdyby ten szczur został złapany za życia Syriusza.
Gdyby tylko istniał sposób, by sprowadzić go zza zasłony. By go uratować.
To było zbyt nieracjonalne, by jakaś osoba przeszła przez bramę i nagle zniknęła. Natychmiastowa śmierć dla tego kto przeszedł w złym miejscu? Wydawało się, że jeśli Syriusz mógł tam wejść, to będzie też w stanie wyjść!
To było po prostu nie sprawiedliwe.
Chłopak zasnął ponownie jakiś czas później, by jego sny nawiedziła wizja mężczyzny bardzo przypominającego Toma i starszą parę, siedzących w fantazyjnie wyglądającym domu. Słyszał wściekłe, krzyczące głosy, a po ujrzeniu błysku zielonego światła dotarło do niego ciężkie uderzenie o ziemię i krzyk starszej kobiety.
Desperacja, smutek i ból. Niezwykły ból. Przytłaczające, wszechobecne poczucie żałoby i żalu. W śnie Harry'ego wszystko było niejasne i oderwane , ale zdawało się, że istniał odległy sens, że to wszystko było znacznie silniejsze, gdzieś tam na drugim końcu łańcucha łączącego ich razem.
Kiedy następnego dnia Harry obudził się, pozostał jedynie z niejasnym uczuciem smutku gdzieś, z tyłu umysłu, bez pewności skąd ono pochodziło.
Sześć dni później, Harry siedział w swoim pokoju na piętrze domu Dursleyów przy Privet Drive, przeglądając stary magazyn Quiddicha, gdy nagle poczuł dziwne uczucie z tyłu umysłu. To był jakiś rodzaj swędzenia które zignorował na chwilę nim rzeczywiście zwróciło ono jego uwagę. To była jakby potrzeba... czegoś. Jakby potrzebował, by ktoś przyszedł i z nim porozmawiał... ale to nie miało sensu.
I nagle zdał sobie sprawę co to było.
Natychmiast odłożył magazyn i wstał z łóżka. Bez wahania zbiegł po schodach i szybko ubrał buty.
-Gdzie się wybierasz chłopcze? - Usłyszał zirytowany głos ciotki Petunii, ale zignorował to. Wybiegł przez drzwi nie dbając o odpowiedź.
Szedł szybkim tempem w stronę parku. Wołanie w umyśle było niczym latarnia wskazująca gdzie ma się udać. Nieco zaskoczyło go to, że miejsce 'gdzie ma się udać' okazało się być tą samą ławką w parku co wcześniej.
Przez chwilę biegł, lecz zwolnił trochę pod koniec drogi, gdy ujrzał postać siedzącą na ławce i czekającą na niego. Harry'ego zaskoczył fakt, że Tom wygląda inaczej niż ostatnio.
-Wow, jesteś młodszy! - Zawołał zaskoczony.
Tom zaśmiał się i wzruszył ramionami. -Witaj i ty, Harry.
-Cóż, tak, to też. Cześć. Ja po prostu... Jesteś młodszy!
-Tak, wygląda na to, że wchłonięcie drugiego horkruksa zadziałało ponownie na mój fizyczny wygląd. - Tom powiedział kiwając głową. Przesunął się bliżej brzegu ławki a Harry usiadł obok niego, tym razem bez żadnego wahania. Przez chwilę patrzył na Toma z zaciekawieniem. Mógłby powiedzieć, że mężczyzna wygląda na dziewiętnaście, może dwadzieścia lat. Jego włosy znowu były dłuższe, ale tym razem związał je w luźnego kucyka z tyłu głowy.
CZYTASZ
Wtrącanie się złośliwego twórcy - tłumaczenie
FanfictionCo jeśli mityczna istota ukaże Harry'emu i Tomowi inną stronę rzeczywistości, którą dotąd znali? Rozdziały dodawane bardzo nieregularnie. Link do oryginalnej wersji: https://m.fanfiction.net/s/11654689/5/