Rozdział XIV.

855 54 13
                                    

-Powinni go już porządnie przesłuchać. -Powiedział Tom, machając lekko nogami. Razem z Harrym siedzieli na niskim kamiennym murku w pobliżu parku na Prived Drive.

-Myślisz, że będzie aż tak? -Zapytał zarazem sceptycznie jak i z odrobiną zmartwienia młodszy.

-Myślę, że posuną się nawet do użycia na nim Veritaserum. Dlatego właśnie przed wysłaniem go tam podałem mu Contraserum.

-Co to?

-Eliksir, który wmacnia ochronę psychiczną i niweluje większość skutków Veritaserum. Musi być jednak zażyte co najmniej dwie godziny przed spożyciem serum prawdy, ponieważ przed tym czasem nie przynosi ono żadych skutków, a jego działanie trwa jedynie godzinę. Musisz je zażyć odpowiednio wcześniej, przez co jest nieskuteczne w przypadku niespodziewanych przesłuchań

-A co jeśli będą podejrzewać, że Syriusz zażył Contraserum?

-To mało prawdopodobne, nawet jeśli Black okaże się okropnym aktorem. Mikstura ta musi być uważona w dzień spożycia. Nie można jej przechowywać, nawet pod zaklęciem zastoju. Jest nielegalna, przez co niemal niemożliwym jest znalezienie aptekarza, który ją wykona. Jeśli jednak trafiłbyś na takiego, istnieje mała szansa, że będzie na tyle wykwalifikowany. Jeśli myślałeś, że Veritaserum jest trudne w wykonaniu, to możesz wierzyć, Contraserum jest znacznie gorsze. 

Harry uśmiechnął się do siedzącego obok Toma. -Ale Ty potrafisz je wykonać.

-Oczywiście. -Powiedział nonszalancko Tom, powodując tym chichot młodszego. 

-Jeśli jesteś takim geniuszem co do eliksirów, to po co potrzebny był Ci Snape? -Zapytał Harry po chwili ciszy.

-Warzenie eliksirów to bardzo czasochłonna praca. Miałem ważniejsze rzeczy do wykonania. Powierzyłem więc tworzenie eliksirów Severusowi. Poza tym, był jedyną osobą z umiejętnościami choć odrobinę zbliżonymi do moich.

-Ah, rozumiem. -Harry spojrzał w bok, patrząc na zbliżającą się kobietę. Gdy podeszła bliżej zawołał. -Dzień dobry, pani Figg.

-Nie słyszy Cię, Harry. -Zachichotał Tom, a Potter spojrzał na niego kątem oka. 

-W takim razie zdejmij z nas zaklęcie wyciszające. To będzie dla niej podejrzane, jeśli się nie przywitam.

Tom leniwym ruchem różdżki spełnił prośbę.

-Dzień dobry, pani Figg. -Powtórzył Harry, przyciągając tym uwagę kobiety

-Oh, Harry! Nie zauważyłam Cię. Jak się miewasz?

-Właściwie to całkiem dobrze. -Powiedział Harry z lekkim skinieniem głowy i uśmiechem.

-Cóż, ciesze się z tego powodu. A kto to jest?

-To Thomlyn Moore. Przyjaciel. 

-Cóż, miło mi cię poznać. 

-Przyjemnośc po mojej stronie. -Powiedział uprzejmnie Tom. 

-Muszę już uciekać. Spotykam się zaraz z Matyldą spod szóstki w parku i już teraz się troszkę spóźniam. 

-W takim razie do widzenia. -Powiedział Harry, machając lekko dłonią. Odwzajemniła to i po szybkim "do widzienia" ruszyła dalej wzdłuż ścieżki. 

Tom dyskretnie machnął dłonią, wykonując ten sam ruch co wcześniej, więc Harry założył, że starszy przywrócił zaklęcie.

-Ona jest formalnie członkinią Zakonu. -Zaznaczył Harry.

Wtrącanie się złośliwego twórcy - tłumaczenie  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz