Rozdział IX | Ase mee Antiquus

196 23 35
                                    

Specjalnie dziś drugi wpada, skoro tak długo nic nie było ☺️ Proszę komentarze, jak ktoś obecny, dziękuję i pozdrawiam.
___

czerwiec

V nie miał już o czym dyskutować, nic nie pozostało do ustalenia z ważnych, przywódczych spraw obu watah, więc zaczęło mu zależeć na czasie, by jak najszybciej opuścić Siwe Pyski i jeszcze przed czerwcową pełnią wrócić do siebie. Odprawił swoje wilki, które się z nim tutaj wybrały, by przygotowały konie do powrotu. Wszystko zapowiadało się spokojnie, jakby całe ciśnienie z Alfy zeszło i postanowił nie naciskać stanowczo na syna. To tylko pozory, które równie szybko rozwiał, gdy zaczął rozglądać się za Omegą, by zabrać go siłą do domu. Miał bez słowa sprzeciwu z nimi wrócić.

Dostrzegł go, jak swobodnie i bez krzty przejęcia, przesiaduje z innymi wilkołakami, gawędząc o czymś nieistotnym, zamiast się zbierać do wyjazdu. Podszedł do nich, stając naprzeciwko, czym zwrócił uwagę młodych. Wzdrygnęli się na tęgi wyraz twarzy złotookiego. Ignius z lekkimi obawami spoglądał na ojca, ale wiedział dokładnie, co zamierza mu powiedzieć. Nie wróci z nim, nie będzie przez niego rozstawiany po kątach. Nie pozwoli mu decydować o tak ważnej rzeczy w swoim życiu. Dobrze wie, że tak bardzo zależy mu na powrocie przed pełnią, bo miał w planach w końcu ujrzeć znak na jego szyi i mieć święty spokój. Jego niedoczekanie.

— Na konia — warknął, wskazując wierzchowca siodłanego przez jednego z podwładnych.

Chłopak wziął więcej powietrza i nie cofnął się przed tym, co postanowił. Nie mógł ulec strachu, przecież to była jego najlepsza okazja. Szansa na oderwanie się od jego władzy.

— Nie wracam z Wami — mruknął, nie ruszając się z miejsca. Towarzyszące mu wilki spojrzały na niego z drobnym lękiem, ale Ignius nie zerknął na nich, cały czas trzymał kontakt wzrokowy z Vamoiem.

— To jest rozkaz, a nie pytanie! — wycedził chropowatym głosem, od którego serce podskoczyło mu do gardła.

Nie ulegnie, nie zrobi tego, bo już nie musi się bać konsekwencji. Nie skrzywdzi go, nawet jakby chciał spróbować, to był pewien, że mu na to nie pozwolą.

— A mógłbyś zapytać. Może dowiedziałbyś się, czego tak naprawdę chce twój syn — Znajomy głos nadszedł zza pleców Alfy. Annya szła powolnym krokiem w ich kierunku, mając ręce schowanie w kieszeniach, a głowę dumnie wysoko. Patrzyła na V bez wyrazu, beznamiętność buchała od zmęczonej twarzy kobiety.

Podeszła na tyle blisko, że stała z nim ramię w ramię. Odprawiła młode wilki prostym gestem dłoni, nie była potrzebna specjalna widownia, chociaż samo jej zbliżenie się, wywołało zaciekawienie u niektórych. Była obserwowana przez Estar, wysłuchiwana przez Eoco, ale również gdzieś w tle błąkał się zaniepokojony Eris i Nett, który myślał, że jest niezauważony. Próbował podsłuchiwać.

— Twoje zdanie nie ma dla mnie znaczenia — odparł, nie obdarzając jej dłużej spojrzeniem.

Annya stanęła przed nim, wymierzyła palec w jego klatkę piersiową i z bólem w oczach musiała przyznać

— Nie mogę znieść widoku tego mężczyzny, który przede mną stoi. Dawniej miałam całkowicie odwrotne odczucia — odwróciła się do niego plecami i złapała Igniusa za dłonie. Pociągnęła go lekko, by się podniósł. Objęła go ramieniem, otaczając opiekuńczą otoczką, która w tej chwili była najbardziej potrzebną barierą — Radzę Ci już jechać, skoro tak się spieszysz. Nie pogrążaj tej sytuacji jeszcze bardziej. Pomyśl trochę, bo wiele tracisz.

Zacisnęła palce, dodając Omedze otuchy. Czuła od niego płynący ból, gdy widział ojca, w jaki sposób go traktuje. Cierpiał, chociaż robił wszystko, by tego przed nim nie ukazywać. An musiała mu pomóc. Tak samo, jak planowała wbić ostateczną szpilkę, gdy Vamoi okaże się nieustępliwy po grzecznej wymianie zdań.

✖️ The Land of Our Blood | The Land #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz