Rozdział XXI | Swoje własne piekło

178 23 21
                                    

Dozia wymknęła się w nocy z chaty. Musiała znów udać się do tej na granicy, by złapać braci i jednemu z nich powiedzieć kilka ostrzejszych słów. Ignius cały dzień spędził u medyków. Dziewczyna była świadkiem tylko jednej sytuacji – w innych gdzieś ją zawsze zagadywano – gdzie Versa tłumaczyła V, że to wyszła nagła sytuacja. Omega sam do niej przyszedł z bólem w tej historii. Jednak Dozia wiedziała, że to w pewnym stopniu jest kłamstwo. Nie chodziło o płuca, a o ciąże, którą usunął. Rodzice chłopaka tego nie wiedzieli. Eris był zaniepokojony stanem syna, chciał z nim przesiedzieć w pokoju najlepiej cały czas, ale Ignius chciał, by zostawił go w spokoju i nie czaił się tak blisko. Jeszcze by w jakikolwiek sposób dowiedział się, jaka jest prawda. Był zarazem zmęczony, nie zależało mu na towarzystwie, a już zwłaszcza ojca, który również zajrzał do niego dwa razy z czystej zasady. Nie wyglądał na specjalnie zmartwionego, po prostu się interesował, czy to jakieś poważne schorzenie, czy chwilowy problem, który zostanie szybko rozwiązany.

Eris chodził cały spięty przez resztę dnia, szeptał ciche modlitwy, by syn jak najszybciej wrócił do zdrowia, a Vamoi wyglądał na podejrzliwego. Kręcił się niedaleko znachorów, jakby czekał na okazję, by odkryć, że to tylko gra aktorska rudzielca, by zyskać kilka dodatkowych dni w Siwych Pyskach. Niczego nie wywęszył, a na wieczór wrócili do swojego lokum. Zmuszeni są zostać na kolejną noc, a mieli wracać już tyle tygodni temu. V mruczał w sypialni pod nosem, że ta nieobecność może kosztować wiele ich stado. Przynajmniej jedno będzie mógł przetestować na pewno, czy Alfy, które wytypował na swoich zastępców, spiszą się wystarczająco. To ogromny czas. Musieli w końcu podjąć jakieś działania, decyzje. Na pewno nie siedzieli bezczynnie. To nie są dni, a miesiąc. Wataha musiała się martwić, ale nie mieli wyjścia, jak czekać na powrót i podążać za wytycznymi aktualnych przewodzących.

Dozia nie interesowała się bardziej rodziną Igniusa. Wiedziała jeszcze tylko, że Nett próbował dowiedzieć się jakichkolwiek szczegółów o problemach brata. Nie tylko dla siebie samego, ale również dla Erisa. Versa nic im nie powiedziała. Mówiła, że to życzenie pacjenta, a ona musi utrzymywać tajemnicę lekarską. Jako główna znachorka nie mogłaby odstępować od tej zasady. Źle by się to prezentowało.

Beta wolała milczeć na temat tego, co wie. Nie chciała rzucać słów niepotwierdzonych, chociaż słyszała wystarczająco dużo, by mieć pewność, że do tego doszło i już się tego nie da cofnąć. Była tylko ciekawa, jak znosi do Ignius. Czy było mu łatwo się tego podjąć? Czy sumienie nie zżera go od środka, a ból psychiczny nie przeradza się w fizyczny? Omegi cierpią po stracie szczeniąt, więc taka sytuacja musiała być identycznie odbierana. Może nie wszyscy i nie w każdym przypadku, ale Dozia podejrzewała, że rudzielec jest na tyle wrażliwy, że musiało nim to jakkolwiek poruszyć.

Na pewno reagował. Może nie zalewał się łzami, nie żałował swojej decyzji i nie przeklinał w myślach, że to wybrał, ale coś go zakłuło, gdy kłamstwo wylewało się z Versy, a jego rodzice przyszli zainteresowani tylko i wyłącznie jego płucami, które wcale mu nie doskwierały. Gdzieś w środku poczuł się dziwnie, jakby nie do końca dobrze mu było z tym, co się stało i rodzina nie wie, jaka jest prawda. Wiedział w głębi, że musiał to zrobić i na pewno zdecydowałby się na to po raz kolejny, ale było już inaczej. Nieprzyjemnie. Brakowało mu czyjegoś współczucia, przejęcia tą sytuacją. To głupie, zarazem chciał i nie chciał, by się nad nim użalano. Chyba to przez wilka, może dopiero teraz to do niego dotarło i staje się nieznośny. Tak sobie to tłumaczył przez resztę dnia, gdzie nie chciał nikogo widzieć, bo po prostu bał się, że się wygada i coś w nim podejrzanego pęknie. Chyba dotkliwie zranił swoją wilczą część, czuł, że była na niego wściekła.

Dozia pędziła do chaty na obrzeżach. Po dotarciu od razu zaczęła uderzać mocno w drzwi. Nie uwierzy, że ich nie ma. Nie odpuści, chociaż miałaby stać pod nimi całą noc albo w pewnym momencie wyrwać deski od okien i dostać się do środka siłą, by mieć pewność, że zawinęli się i poszli w świat.

✖️ The Land of Our Blood | The Land #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz