Rozdział XV | Zachowanie przybiera postać nowej mnie

199 25 25
                                    

Zabrała swoje rzeczy i stanęła w przejściu, czekając, aż Balc w końcu ruszy się do niej. Nie chciała dłużej zwlekać, jeszcze i tak musiała się ze wszystkimi pożegnać, co na pewno odejmie im trochę minut. Alfa miał znacznie więcej gratów, ponieważ to on nosił zapasy, sprzęt i mnóstwo papierów, nad którymi ślęczał nocami. Nie odkładał pracy nawet na czas pobytu w Siwych Pyskach. Raan nie mogło zostać zrzucone na drugi plan.

Annyi podobało się jego zaangażowanie w stado. Od początku wiedziała, że przewodnictwo będzie nadzwyczaj łatwe i praktycznie w ogóle nie potrzebował jej u swego boku. Ta myśl ją lekko zakłuła w piersi, ale zdawała sobie sprawę, że to nie prawda. Może i osiemnaście lat spędziła w otchłani niepamięci, a rozbudowa i rozwój spoczywał na barkach mężczyzny, to promyczek nadziei kłębił się w jej sercu, gdy radośnie ją powitano po wyjściu z budynku, będącego dawnym pałacem.

Beta nie lubiła pesymistycznie podchodzić do spraw, ale ostatnimi czasy coraz częściej się na tym łapała, jakby wiara i siła, którą zawsze w sobie miała gdzieś ulotniła się wraz z minionymi latami. Obawiała się, że przyczyną tego zachowania jest to, czego teraz nie może sobie przypomnieć i co przykrywa amnezja. Nie zaprzątała tym głowy Balca, ale nawet on zauważył, że jest inna niż ją zapamiętał. Oczywistym było, że przez tyle lat nie wróci dokładnie taka sama, ale zaskakujące było, jak bardzo jej twarz się nie zestarzała, a podejście obróciło w coś niebezpiecznego.

Kiedyś nie do pomyślenia było, żeby An tak łatwo pozwalała manipulować własną rodziną. Teraz nie zamierzała wyciągać ręki, dopóki nie ujrzy tej chęci otrzymania pomocy. Ignius wykazywał każdym elementem swojego ciała, jak ma ochotę się zbuntować i walczyć o coś, co da mu wolność. Kobieta nie hamowała się więc, by mu to umożliwić. Taka sytuacja nie nastąpiła przy Erisie. Omega nie wykazywał woli oderwania się, był przykuty do Alfy o złotych oczach, który dyryguje jego życiem. Nie tylko jego, bo próbuje zapanować nad każdym, byle wszystko układało się pod jego zdanie.

Jemu nie starała się pomóc. Tylko posyłała posmutniałe spojrzenie, licząc, że w końcu pęknie na tyle, by dać jakikolwiek znak na interwencję.

Takowy się nie pojawił, więc An i Balc ruszali już w kierunku Raan, machając do pozostałych energicznie. Prawie wszyscy zebrali się, by pożegnać dwójkę wilków. Prawie... Vamoi i jego wierne psy stały na uboczu, obserwując tylko kątem oka, jak się oddalają. Nie mieli ochoty uczestniczyć w pożegnaniu, zresztą nie czuli potrzeby. Nie miała dla nich żadnej wartości. Dopóki sojusz utrzymywał neutralne stosunki, nie musieli się spoufalać. A że to w najbliższym czasie się nie zmieni, ponieważ bezpieczeństwo dawał Vamoiowi znak na szyi Erisa, nie musiał się martwić o nic więcej.

— Nie patrz tak na mnie — warknęła, gdy Balc nie przestawał się jej przyglądać.

— Nie odezwałaś się do niego.

— Nie będę go głaskać po głowie, zarazem patrząc, jak jest niszczony. Już swoje zdanie na ten temat wcześniej wyraziłam — fuknęła, poprawiając się w siodle — Pożegnałam się z innymi, którzy nie mieli strachu w oczach.

Alfa westchnął, przekładając wodze z lewej na prawą. Nie mógł od niej oczekiwać współczucia, sam go nie dawał, a Eris był przecież jego biologicznym synem. Cieszył się, że An mu tego nie wypomniała, może nie zwróciła uwagi, a może wolała nie naciskać na coś, czego sama unikała. Balc prawie w ogóle nie reagował w tej sprawie, chyba że dostrzegał akt przemocy w stronę chłopaka. Chociaż będąc tak daleko, trudno jest zgadywać, ile razy uszło mu to płazem. Jednak ta sytuacja przypominała mu, że na jeden podobny błąd kiedyś już pozwalał. Kiedy Rayonett stała się własnością Samona. Nie mógł wtedy oglądać jej cierpienia – został wyrzucony w dzicz – może w tym momencie odbywa swoją karę, nosząc świadomość, że Eris przeżywa podobne przywiązanie.

✖️ The Land of Our Blood | The Land #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz