Rozdział X | Pamięć znajdzie swoje ujście

274 26 24
                                    

Ignius wymknął się z chaty pod wieczór. Myślał nad tym kilka dni, ale gdy tylko zauważył, że ojciec nie wyjechał tego samego dnia, którego postawiła mu się An, zrozumiał, że czeka, aż on sam się przekona do powrotu. Liczył, że ostatecznie nie będzie musiał wracać zhańbiony. Jednak Ignius nie zamierzał zmieniać swojego zdania, on już podjął decyzję. Może nie była ona taka, o jakiej myślała Annya, ale w połowie się zgadzała. Chciał zostać, tylko niekoniecznie w Siwych Pyskach.

Nie planował się daleko oddalać, ale po prostu myślał nad odcięciem się na jakiś czas, zamieszkanie w głębi lasu. Nie przewidywał wędrówki, czy ucieczki na drugi koniec świata. Chciał tylko na jakiś czas odetchnąć samotnością, pomyśleć bez innych, nie mieć tej świadomości, że ktoś jest zaledwie kilka kroków dalej. Potrzebował swobody i oczyszczenia umysłu. Przygotowania się na kolejne decyzje.

Na pewno nie powróci do Warsów. Dobrowolnie nie było na to szans. Tam czeka go tylko jedna droga, którą ułożył mu ojciec. Nadstawiłby kark w pełnię, a V wykonałby wyliczankę, który z jego Alf pod ręką nadawałby się najlepiej na przyszłego przywódcę stada. Jeszcze tylko by brakowało, że miałoby dojść do więzi na jego oczach. Ignius poczuł, jak zaciska mu się gardło, a żołądek ma ochotę zwymiotować na tę myśl.

Stanął przed czernią lasu i westchnął. Chyba noc nie była najlepszym wyborem, ale słońce na pewno nie ułatwiłoby zniknięcia. Zbyt wiele wilków się kręci przy granicy polowań i co najważniejsze jego ojciec, matka i brat spoglądają na niego. Obserwują, ale każdy z trochę innymi intencjami.

Tylko wieczorem nie musiał się martwić, że zostanie przyuważony.

Prawie.

Dłoń wylądowała na jego ramieniu, a on cały podskoczył. Siłą woli powstrzymał się od krzyku, nie chciał, by ktoś się zainteresował. Odwrócił się w panice i miał ochotę zamachnąć się z całej siły.

— Czy ty możesz się przestać tak zakradać?! — warknął na niego i szarpnął za swoje rude włosy. Musiał uspokoić oddech. Skoczył mu puls przez tego idiotę.

— Co robisz? — zapytał, robiąc krok bliżej.

Położył swoje dłonie na biodrach chłopaka. Ignius nie zareagował. Tylko spojrzał Alfie wprost w błękitne oczy. Zawsze wydawały mu się niebywale zatroskane. Teraz również. Wyrażały obawę i niepewność.

— Nie zadawaj głupich pytań.

— Czy ty wiesz... na Księżyc, co Ci odbiło?

Omega zmroził go wzrokiem.

— Jakbyś nie wiedział — fuknął i próbował się odsunąć. Cherco mocniej go chwycił. Nie pozwolił na jego wycofanie. Przyciągnął go do siebie, przycisnął drobne ciało do swojego.

— Zachowujesz się lekkomyślnie. To nie jest konieczne.

Złote oczy przekręciły się kilka razy. Lekki uśmiech wkradł się na jego twarz. Uniósł dłoń, by dotknąć opuszkami palców policzek Cherco. Musnął go delikatnie.

— Nie znikam na zawsze. Tydzień, może dwa.

— To jest aż tydzień lub dwa — uniósł głos, na co rudowłosy się wzdrygnął delikatnie. Nie odsunął się, ale nie spodziewał się takiego tonu z jego strony. Cherco zawsze był do granic spokojny. Znosił nawet najgorsze słowa i jego pomysły. Wydawał się niezniszczalny pod tym względem.

Omega przytulił się do niego. Przyłożył głowę do klatki piersiowej i wsłuchał się w niespokojne bicie serca bruneta.

— Przepraszam, ale nie musisz się martwić. Wrócę... nie będę daleko. Więc proszę, nie trop za mną.

✖️ The Land of Our Blood | The Land #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz