Rozdział XIX | Jak bardzo nienawidził go los?

176 27 34
                                    

Lanly i Carsen nie wychylali się w Siwych Pyskach. Częściej przesiadywali w chacie, która została im przydzielona na tymczasowy okres, niżeli odwiedzali centralny teren. Nie czuli potrzeby oswajać się z tutejszymi, zwłaszcza że planowali niedługo ruszyć przed siebie. Tylko właściwie parę rzeczy trzymało ich w tym miejscu i z początku trudno było się przyznać, że rzeczywiście chcą się dowiedzieć prawdy albo zasugerować dosyć pochopną decyzję. W ten sposób nie wynieśli się po dniu, ani nawet dwóch. Zaglądali do stada na godzinkę w różnych odstępach czasu, by nie wyglądać podejrzanie, a zarazem robiąc rekonesans swoich domniemań.

Ich obecność nie umknęła mieszkańcom i tym, którym sami chcieli się przyglądać trochę dogłębniej, więc rozpoczęły się szepty na ich temat, opinie i dyskusje za plecami. Nie było w tym nic dziwnego. W końcu nie tak często zdarza się zatrzymanie Alf na chwilowy postój, a w dodatku wcześniej uratowali życie Omedze, która dla głowy watahy była jak część rodziny.

Stali się ciekawostką i głównym źródłem różnych teorii, ponieważ sami z siebie nic nie powiedzieli. Nawet nie poznano ich imion. Byli jedną wielką zagadką i niewiadomą, a takie przypadki robią się nieznośnie na dłuższy okres, więc plotek nie było końca dnia trzeciego.

— Może to szpiedzy? — rzuciła Finse, udając skradanie, gdy podchodziła do swojej siostry.

— Tak, na pewno. Planują nas wydać wilczej mafii albo zadźgać wszystkich po kolei przez sen — zaśmiała się, kręcąc oczami.

— Brzmi prawdopodobnie — wtórował im Nett.

Zza pleców dobiegł innych głos, który nie brzmiał ani trochę prześmiewczo. Nutka wrogości była za to intensywnie wyczuwalna.

— Wyczuli Igniusa w pełnię i się do niego przyczepili. Ta pomoc to tylko bezpieczna wymówka — Cherco jakby syczał przez zęby, co spowodowało beznamiętne spojrzenia pozostałych.

—Przecież to Ignius tak powiedział — ciągnęła Dozia.

Nie spodobał jej się ton Alfy, ani to co próbował nim przekazać. Mogła się domyślić, co miał z tyłu głowy, gdy rzucał atakujące słowa w stronę nowych, młodych Alf. Nie było to nawet odrobinę trudne do zgadnięcia. Aura zdradzała wszystko, co wystarczyło do analizy odczuć mężczyzny. Nie wiedziała, jak należycie powinna na to zareagować, ale za to Nett się nie hamował po kolejnych słowach opuszczających usta bruneta.

—  Forma strachu i obaw, że powie za dużo, co im się nie spodoba.

— Nie wydaję mi się, by kiedykolwiek bał się powiedzieć coś niosącego niechciane konsekwencje... rozmawianie z naszym ojcem to chyba wystarczający dowód. Poza tym, jest wśród swoich, co mu tutaj grozi przez nich? — zapytał, ale nawet nie czekał na odpowiedź — Właśnie. Nic.

— Nie wyglądał na zastraszanego, raczej całkiem swobodnie czuł się w ich towarzystwie — zauważyła Finse, przypominając sobie, jak stali ramię w ramię i właściwie wyglądało to podejrzanie w innym aspekcie, ale ugryzła się w język.

Nie można było powiedzieć tego samego o Kasidy, która jakby czytała jej w myślach i nie powstrzymała się, by dodać pierwsze obserwacje, jak tylko znalazła się bliżej rudowłosej Omegi.

— Pachniał jednym z nich, nie muszę zgadywać którym — zaśmiała się perliście, a ten śmiech tylko zirytował Cherco.

Alfa zmierzył się spojrzeniami z Nettem, który dziwnie spokojnie reagował na wieść bliższych kontaktów jego młodszego brata z całkowicie obcym Alfą. Jednak Nett tylko tak wyglądał. W środku cały wrzał z niepokoju, co działo się z Igniusem przez te tygodnie nieobecności i dlaczego ubrania Alfy z blizną na twarzy nie są na tyle przekonywujące jako zwyczajny gest pomocy zakrycia ciała po przemianie.

✖️ The Land of Our Blood | The Land #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz