9

803 94 55
                                    

Harry już czekał pod drzwiami do pokoju Louisa z zegarkiem w ręku. Kiedy drewniana powłoka się uchyliła, on wręcz z hukiem wszedł do środka od razu łapiąc za prześcieradło. Był cholernie podekscytowany dzisiejszym spotkaniem z Louisem.

Nie musiał nawet długo czekać, bo chłopak pojawił się w lustrze niemalże od razu.

— Witaj Harold. Coś ty taki szczęśliwy dzisiaj? — Harry zaśmiał się kręcąc głową.

— Byłem u Liama, Zayna i Rose. — powiedział, od razu widząc jak twarz szatyna się rozświetliła.

— Rose... co u tego małego brzdąca słychać? — brzmiał na naprawdę zaciekawionego.

— Jest niesamowita. Rozmawialiśmy krótko ale cały czas mówiła o tobie.

— Wciąż mnie pamięta? — westchnął z niedowierzaniem — A...

— Pokazała mi pluszaka od ciebie... kochałeś ją strasznie. — bardziej stwierdził niż zapytał.

— Wciąż ją kocham. — odpowiedział od razu — To, że nie żyje, nie znaczy, że nie czuje.

Harry przytaknął myśląc co mógłby jeszcze powiedzieć zanim dojdzie do głównej sprawy dzisiejszego spotkania. Bawił się swoją nogawką od dresów aż Louis ponownie się odezwał.

— Uhm, a co u Zayna?

— Nie rozmawiałem z nim dziś wcale oprócz... oprócz momentu, w którym wyprosił mnie z domu. — niemal wyszeptał.

— Zayn? Wyprosił cię z domu? Ten Zayn? Na pewno mówimy o tej samej osobie?

— Rozmawialiśmy z Liamem o tobie... o tym dlaczego to zrobiłeś i... Zayn usłyszał i...

— Och. — sapnął spuszczając wzrok na swoje kolana. Znów siedzieli w tych samych pozycjach jak poprzedniego dnia.

— Dlaczego to zrobiłeś? — spojrzał prosto w niebieskie oczy, które momentalnie się zaszkliły.

— Nie lubię o tym rozmawiać. Powiedziałem to jednej osobie i widzisz jak to się skończyło. — wskazał gestem ręki na siebie — Teraz tego żałuję, wcześniej wydawało się to być jedynym wyjściem.

— Opowiedz mi o tym... proszę. — oczy Harry'ego także momentalnie zaszły łzami.

— Nie chcę abyś mi współczuł...

— To samo powiedział Zayn, Louis proszę cię...

— Nie wróci mnie to do życia Harry, nie pomożesz mi już w żaden sposób, więc po jaką cholerę chcesz to wiedzieć? — jego głos na końcu się załamał, a Harry przez chwile zwątpił czy, aby na pewno to wszystko jest warte takiego wysiłku ze strony szatyna.

— Po prostu... chce wiedzieć co musiało się stać, że tak wspaniała osoba jak ty musiała to zrobić. — mówił szczerze, jak nigdy wcześniej.

— Nie powiem ci wszystkiego, nie byłem przygotowany na takie wyznania. — westchnął w akcie poddania.

Harry bał się tego co usłyszy. I słusznie.

— Grałem w teatrze. Kochałem to jak nic innego. Uwielbiałem to całe wyrażanie emocji nie tylko głosem ale i mową ciała. Kiedy grałem, czułem się wolny jak ptak... czułem, że mogę wszystko. — mówił wręcz rozmarzony — Pewnego dnia przyjechał do nas znany reżyser, był dla mnie autorytetem. Kiedy odgrywaliśmy jedną ze scen, w których miałem rolę drugoplanową strasznie mi się przyglądał. Zauważyli też to inni i mówili mi o tym. No ale wiesz, ja byłem zadowolony, że mój idol zwraca na mnie uwagę, to było wręcz niedopomyślenia. Po skończonym spektaklu i całym spotkaniu z nim kazał mi zostać. Byłem bardzo ciekaw dlaczego akurat ja. Później się okazało dlaczego. Gdy już wszyscy opuścili teatr zostałem w nim tylko on i ja i... proszę nie każ mi tego mówić Harry... — wręcz błagał patrząc się na Harry'ego. Łzy spływały w dół po jego policzkach, a sam brunet czuł jakby miał się zaraz popłakać —  Otwórz tą małą szafkę przy łóżku. — wskazał palcem na mebel, który stał za Harry'm.

Zielonooki od razu zerwał się ze swojego miejsca i niemal podbiegł do szafki. Otworzył pierwszą szufladę i pierwszym co rzuciło mu się w oczy to mała ramka ze zdjęciem. Na fotografii był szatyn z roczną Rose na rękach i Zaynem u boku. Wyglądał na cholernie szczęśliwego. Uśmiechał się szeroko trzymając dziewczynkę za nos.

— To zdjęcie było zrobione następnego dnia po tej sytuacji. Nikt nie wiedział. — usłyszał Harry za sobą — Nikt się nawet nie domyślił. Nawet nie wiesz jak ciężko było ukrywać to przed innymi. Zauważyliby gdyby wiecznie szczęśliwa i pozytywna osoba gwałtownie posmutniała, przestała rzucać swoimi żartami na prawo lewo, przestała się cieszyć z najmniejszych rzeczy, już więcej się nie uśmiechała. — wyliczał każdą rzecz z coraz bardziej łamiącym się głosem — Taką miałem rolę, musiałem ją odgrywać aż do końca.

— I udało ci się. — wyszeptał brunet przejeżdżając palcem po uśmiechniętej twarzy niebieskookiego.

Drżącą ręką odłożył zdjęcie na swoje miejsce i wolnym krokiem wrócił przed lustro, w którym siedział jeszcze bardziej przybity szatyn.

— Przepraszam Louis, gdybym wiedział...

— Ale nie wiedziałeś, to w porządku. — posłał mu uspokajający uśmiech.

— To wszystko... — mówił wciąż wstrząśnięty tym co usłyszał Harry.

— Chciałbym żeby to było wszystko. — odpowiedział Louis ścierając kolejną łzę spływająca po jego policzku.

Harry nie wiedział co mogło być jeszcze gorsze lub tak samo złe jak gwałt. Nie chciał wiedzieć, ale zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później się dowie. Mimo, że sam potrzebował pomocy, zdawał sobie sprawę, że odebranie sobie życia przez Louisa wcale nie rozwiązało jego problemów tak jakby sam tego chciał.

— Louis...

— Tak Harry?

— Czy będzie w porządku jeśli zakończymy na dzisiaj naszą rozmowę? Nie czuję się dobrze. — odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie sądził wcześniej , że powód dla którego Louis to zrobił był aż tak ciężki. Nie był gotowy usłyszeć tego wszystkiego.

— Nie ma problemu Hazz, rozumiem, że teraz możesz się mną brzydzić, więc...

— Co ty w ogóle opowiadasz? Nigdy nie będę się tobà brzydził, poza tym to nawet nie była twoja wina Lou. Ja... ja po prostu potrzebuję to wszystko sobie przemyśleć, wrócę tutaj. Zwyczajnie nie wiem co w tym momencie mam ci odpowiedzieć... ale obiecuję, że wrócę.

>~<
Boje się następnego

Ghost of you/ larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz