Siedem miesięcy.
Tyle minęło od śmierci Camerona.
Harry nawet nie wiedział kiedy ten czas tak szybko zleciał.
A to wszystko za sprawą jednej osoby, która skutecznie zajęła jego myśli, starała się podtrzymywać Harry'ego i opiekowała się nim zawsze kiedy tylko mogła. I brunet był mu za to ogromnie wdzięczny. Nie wyleczył się jeszcze do końca z Camerona, ale wiedział że był na dobrej drodze. Dziś chciał zrobić pierwszy duży krok w stronę zapomnienia.
Tamtego dnia, kiedy mógł spędzić z Louisem całe dwadzieścia cztery godziny, wydarzyła się pewna sytuacja z małą Rose w roli głównej.
— Patrzyłeś się w nie jak tata Zayn na tatę Liama. I odwrotnie. A oni patrzą się na siebie z miłością. Jesteś pewien wujku, że nie jest zaczarowane? — dopytywała.
— Wiesz Rose? Chyba jednak masz rację. To lustro na pewno jest magiczne. Spójrz. — poprawił się na kanapie i objął swoim ramieniem dziewczynkę. Drugą dłonią wskazał na Louisa, który przypatrywał się im z szerokim uśmiechem i łzami w oczach — Uśmiechnij się ładnie i pomachaj. W porządku?
Dziewczynka ochoczo przytaknęła i zrobiła to o co poprosił ją wujek. Louis zaśmiał się cicho, uwalniając kilka łez które spłynęły w dół jego policzków. Także uniósł swoją dłoń i pomachał. Wiedział, że Rose go nie widzi, ale miał gdzieś w głębi serca nadzieję, że może jednak poczuje jego obecność.
— Dlaczego to zrobiłam? — spytała zaciekawiona.
— Wiesz, czasami w zaczarowanych przedmiotach możemy zauważyć coś za czym bardzo tęsknimy i kochamy. Możesz sobie to wyobrazić, że to coś właśnie znajduje się tam. Masz coś takiego? — zagadał przyglądając się zamyślonej twarzy brunetki.
— Wydaje mi się, że tak. Mogę tam podejść? — wskazała na lustro.
Harry przytaknął, a dziewczynka w podskokach ruszyła w stronę przedmiotu.
— Kocham cię wujku Lou. Tak bardzo chciałabym cię znów zobaczyć. — wyszeptała. Cmoknęła szybko szklaną taflę i wskoczyła z powrotem na łóżko.
Louis uniósł swój wzrok na Harry'ego i wyszeptał ciche „Dziękuję". Brunet uśmiechnął się szeroko i złapał w dłonie Rose, która prawie zsunęła się z łóżka. Szatyn obserwował każdy ich ruch, nie mogąc oderwać od nich swojego wzroku.
— Czy to będzie nasz sekret? — zapytała dziewczynka.
— Jaki sekret? — tym razem odezwał się Zayn, który właśnie wrócił z toalety.
— To sekret tato. Sekretów się nie rozpowiada. — wypięła język na ojca. Mężczyźni zaśmiali się głośno i pokręcili głowami.
Louis także. W międzyczasie ścierał jeszcze łzy szczęścia, które nie przestawały spływać po jego policzkach.
Kiedy Rose i Zayn opuścili dom Harry'ego, brunet rozsiadł się na kanapie i wpatrywał się w Louisa. Szatyn przez kolejną część dnia obsypywał zielonookiego podziękowaniami. Komplementów także nie zabrakło. Każdy pojedynczy sprawiał, że policzki Harry'ego wręcz płonęły.
Obejrzeli chyba pięć filmów i przegadali kilka godzin. Harry chciał oprowadzić Louisa po domu, ale szatyn wybił mu ten pomysł z głowy obawiając się, że chłopak może upuścić lustro i je rozbić. Styles przyznał mu rację i stwierdził, że najlepszym pomysłem będzie odstawienie przedmiotu do jego pierwotnego miejsca.
CZYTASZ
Ghost of you/ larry
FanfictionHarry stracił narzeczonego, który przegrał walkę z rakiem. Zdruzgotany śmiercią Camerona Scotta i przytłoczony żałobą, powracając do rzeczywistości przybrał maskę złudnie szczęśliwego człowieka, który sam powoli rozpadał się od środka. Mówiąc, że ws...