U.S.S. Pegasus, Planeta Numer 2942902

31 1 0
                                    

- Mmgh... - W'Kos otworzył oczy. Wszędzie było ciemno, co chwila rozbłyskało czerwone światło.
Złapał się za głowę. Bolała go okropnie. Podniósł rękę. Pokrywało ją coś ciemnego i lepkiego.
- Cholera... - Próbował się podnieść, lecz zakręciło mu się w głowie. Przetoczył się na bok, podparł ramieniem i zwymiotował.
Rozejrzał się. W świetle lamp awaryjnych zobaczył zdewastowany mostek, wszyscy leżeli nieprzytomni w najróżniejszych pozycjach. Ktoś za nim jęknął. Odwrócił się powoli, starając się nie ryzykować kolejnych zawrotów głowy. Zobaczył R'Jar odzyskującą przytomność. Powoli wstał i, zataczając się, podszedł do niej.
- Chorąża, nic Pani nie jest?
Ta otworzyła oczy. Próbowała się podnieść, ale kapitan ją przytrzymał.
- Spokojnie - powiedział - Pewnie ma Pani wstrząśnienie mózgu - Uderzył w komunikator - W'Kos do ambulatorium!
Zero odpowiedzi.
- Maszynownia? Raport.
Nic.
Spojrzał na ekran. Połowa była czarna, lecz na działającym fragmencie zauważył, że atmosfera Ziemi dalej ma błotnistożółty odcień.
Cholera.
Podszedł do konsoli operacyjnej, po drodze sprawdzając puls nieprzytomnej obsadzie. Wszyscy byli poobijani, ale żyli.
Konsola migotała, a panel dotykowy ledwo reagował, lecz jakimś cudem zdołał uruchomić skan okolicy.
Czujniki wykryły fragmenty gondoli orbitujące wokół Ziemii...
A także sześcian Borg.
To niemożliwe! Przecież Flota zniszczyła sześcian, skąd mógłby się tutaj wziąć kolejny?
Jednak na skanie nie było ani Floty, ani Suchego Doku, ani Bazy Gwiezdnej numer 1.
Kapitan stał tak przez dłuższy czas oparty o konsolę próbując ogarnąć umysłem, co się właściwie stało.
Sfera Borg utworzyła wir czasoprzestrzenny.
Enterprise wleciał za nią. Czyli musi być albo przeszłości, albo w przyszłości. Najprawdopodobniej w przeszłości.
Na co Borg przyszłość?
Lightning utworzył tunel transwarp, Bóg wie, po co.
Pegasus zahaczył gondolą o tunel i został wciągnięty.
Nagle atmosfera Ziemii się zmieniła, a na jej powierzchni wykryto dziewięć miliardów implantów Borg. Czyli Borg cofnęli się w przeszłość i zasymilowali Ziemię, kiedy Terranie byli słabiej rozwinięci.
Następnie gondola się urwała, a W'Kos stracił przytomność.
Znowu obszedł cały mostek by przejść do konsoli łączności.
Przeszedł do steru. Orbita Pegasusa była niska. Bardzo podobna do orbity sześcianu.
W'Kos odetchnął z ulgą. Wystarczy utrzymać ten wymuszony tryb szary, a nie zostaną wykryci przed co najmniej dzień.
Jednak możliwe, że Borg już ich wykryli poprzez dopiero co wykonamy skan?
Podszedł do R'Jar.
- Lepiej?
Skinęła głową.
- Podnieś się, tylko powoli. Pomóż mi ocucić pozostałych.
Po jakichś dziesięciu minutach prawie wszyscy siedzieli oparci o ścianę i powoli dochodzili do siebie. Na ziemi leżał tylko Crowley przygnieciony fragmentem sufitu.
- System komunikacji wewnętrznej nie działa - Powiedział W'Kos do R'Jar - Przypilnuj ich, sprowadzę pomoc.
Podszedł do drzwi turbowindy. Nie otworzyły się. Spróbował włożyć palce w szparę. Bez skutku. Łokciem wybił panel kontrolny. W środku był pęk światłowodów. Chwycił go i wyrwał. Coś szczęknęło, drzwi drgnęły.
W'Kos spróbował jeszcze raz włożyć ręce w szparę. Tym razem poszło łatwo. Stanął nad szybem turbowindy. Wychylił się ostrożnie i spojrzał w górę. Zobaczył sufit kilka metrów nad nim. Spojrzał w dół - Jakieś dwadzieścia metrów pod nim zauważył dach windy. Na prawo od kapitana była wąska drabinka. Chwycił się jej i powoli zaczął schodzić w dół.

********

- Komputer. Uruchom... - Bailey dostał ataku kaszlu - ...Uruchom Awaryjny Holoprogram Medyczny
- Proszę określić rodzaj potrzeby medycznej.
- To widać... - Oznajmił doktor zdobywając się na sarkazm.
AHM podszedł do najbliższej rannej sanitariuszki.
- Proszę podać mi trykorder.
- Szafka z trykorderami medycznymi jest zawalona, raczej żaden nie przetrwał, mam tylko swój - podał mu.
Holoprogram wyjął skaner z trykordera i zaczął nim skanować pacjentkę.
- Ma wstrząśnienie mózgu.
- Jak pewnie cały statek...
- Dziesięć mililitrów kordrazyny.
Bailey po chwili znalazł odpowiednią fiolkę. Załadował nią hipospray i podał AHM. Ten wstrzyknął stymulant do tętnicy szyjnej pacjentki. Po chwili ranna się obudziła.
- Odpocznij kilka minut, potem powoli pomóż nam z resztą - Oznajmił Bailey.
- Musi odpoczywać przyajmniej godzinę! - zaprotestował AHM.
- Mamy we dwójkę pomóc wyzdrowieć prawie 500 osobom?!
- Na pewno komuś nic nie jest i nam pomoże...
- I znając życie, zna się na medycynie jak flecista na graniu na puzonie! - Zawołał doktor.
- Ale... - Holoprogramowi zabrakło argumentów.
- No właśnie. A teraz chodź pomóż mi doprowadzić sanitariuszy do jakiegoś sensownego stanu!

********

W'Kos dotarł do windy. Nad nią mieściła się dziesięciocentymetrowa szpara, z której było widać korytarz; Widocznie była w ruchu, kiedy klamry awaryjne zacisnęły się na szynach. Ktokolwiek był w środku zdołał uciec. Otworzył klapę i wskoczył do środka. Następnie wskoczył na próg i wyszedł na korytarz. Było ciemno, co chwila rozświetlały go migające na czerwono panele.
Podszedł do najbliższego. Stuknął w niego, aktywując mapę pokładu. Znajdował się na pokładzie dziewiątym. Od ambulatorium dzieliły go jeszcze dwa. Nagle usłyszał krzyk dobiegający z jednej z kwater. Rzucił się w stronę drzwi.
- Komputer, awaryjne obejście zabezpieczeń, autoryzacja W'Kos Alfa-067-BD-56!
Drzwi się otworzyły, buchnął dym i płomienie. Kapitan cofnął się przed żarem i osłonił ręką twarz.
- Komputer! Dlaczego system gaśniczy nie został uruchomiony?!
- W obszarze pożaru znajduje się członek załogi.
- Cholera... - W'Kos podbiegł do drzwi sąsiedniej kwatery - Komputer! Awaryjne obejście zabezpieczeń! Autoryzacja W'Kos Alfa-067-BD-56!
Drzwi się otworzyły, kapitan wparował do środka i nie zważając na nieprzytomnego załoganta podbiegł do replikatora.
- Komputer! Zimna woda!
Wydawało się, że szklanka materializowała się wieczność. W'Kos chwycił ją, zerwał bluzę i wylał na nią wodę. Następnie wybiegł z kajuty i, przykładając mokry materiał do twarzy, wbiegł w ogień. Praktycznie nic nie było widać, kapitan pochylił się, by jak najmniej dymu leciało mu do oczu. W końcu zauważył kobietę w turkusowej, poplamionej sadzą koszuli przypartą do ściany. Przedarł się do niej, chwycił za ramię i pociągnął do wyjścia. Po chwili oboje leżeli krztusząc się i łapiąc oddech na korytarzu, a ogień, odcięty polem izolującym od tlenu, momentalnie zaczął gasnąć.
Po chwili W'Kos wstał i, dalej krztusząc się, potrząsnął ramieniem kobiety.
- Chodź - powiedział - Doktor Bailey musi Cię obejrzeć.
- Dzię... Khy, khy! Dziękuję, kapitanie - wydyszała kobieta.
Kapitan pomógł jej wstać.
- Turbowindy nie działają, musimy iść kanałami Jeffrisa - oznajmił - Chodź.
Ruszył w stronę drzwi turbowindy, z której wyszedł. Obok znajdowały się niskie drzwiczki do kanałów serwisowych. W'Kos otworzył je i przepuścił załogantkę. Wszedł, zamykając za sobą drzwi. Szli na czworakach, jeden za drugim.
- Proszę na skrzyżowaniu skręcić w prawo. Następnie szybem pionowym dwa pokłady w dół - zawołał za nią kapitan.

********

Drzwi się otworzyły. Bailey odwrócił się i zobaczył kapitana i załogantkę Kelly wchodzących do ambulatorium.
Natychmiast do nich podbiegł wyciągając po drodze skaner z trykordera. Pomachał nim przy kapitanie i spojrzał na trykorder.
- Wsztrząśnienie mózgu, oparzenia pierwszego stopnia... - Przeskanował Kelly - Lekkie wstrząśnienie mózgu, oparzenia pierwszego i drugiego stopnia... Gdzie wyście się kręcili?
- Był pożar w kajucie załogantki - wyjaśnił kapitan.
- A Pan uznał to za stosowne by wejść po uda w płomienie? - W'Kos chciał coś powiedzieć, ale doktor mu przerwał - Czy Pan w ogóle myśli?! Te narządy płciowe mogą się jeszcze Panu przydać! - Załogantka nie mogła powstrzymać chichotu - A Pani nie lepsza! Zamiast uciekać do wyjścia, to kucnie sobie gdzieś w rogu i poczeka na pomoc! Z tego, co ostatnio sprawdzałem, to byłem w Gwiezdnej Flocie, a nie... Kimkolwiek jesteście... Tak poza tym, to co Pan robił w kwaterze załogantki, że dopiero jak się poparzyliście, to uznaliście, że trzeba uciekać?
- Na mostku czeka przygnieciony żelastwem oficer, a Pan zamiast iść z pomocą, to nas ochrzania! - Przerwał mu kapitan.
To zamknęło doktorowi usta.
- Derrik, Adams, za mną! - zawołał i pobiegł w stronę wyjścia, lecz kapitan go powstrzymał.
- Turbowindy nie działają - oznajmił - Idźcie dwa pokłady wyżej kanałami Jeffrisa i przez otwarty szyb turbowindy na mostek.
Bailey skinął głową i zniknął w drzwiach.
- Proszę tutaj zostać, ja muszę wracać na mostek - powiedział W'Kos i ruszył w stronę drzwi.
Jednak te się otworzyły i stanął w nich Bailey. Spojrzał na kapitana, który szedł w jego stronę.
- Nie, nie, nie, nawet niech Pan nie waży się ruszać z tego pomieszczenia! - oznajmił i zablokował sobą drzwi.
- Muszę wrócić na mostek!
- Musi to Pan leżeć i czekać na opiekę medyczną! Zaraz zlecą się sanitariusze ze Bazy Gwiezdnej, wtedy może Pana puszczę.
- Nie będzie żadnych sanitariuszy! - zawołał W'Kos - Nie ma żadnej Bazy Gwiezdnej! Nie ma Floty! Borg wygrali - ostatnie słowa wypowiedział szeptem.
Cała trójka milczała. Kelly i Bailey stali jak wryci, wpatrzeni w kapitana, który stał ze wzrokiem wpatrzonym w buty. W'Kos powoli podniósł wzrok, a na jego twarzy widniała determinacja.
- Ale nie pozwolę, żeby i nas dopadli.

Star Trek Pegasus. Borg. Opór Jest DaremnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz