Dziennik kapitański, uzupełnienie.
Xindus. Wolkan. Dekendi II. Andoria. Solaria. Ziemia. Biliardy mieszkańców. Wszyscy Borg. Wokół planet gęsto jest od szczątków statków. Wszystkie mają po trzysta lat. Okropny widok. A dosłownie wczoraj wszystkie te planety jeszcze tętniły życiem! Obraliśmy kurs na Tellar, jeśli i on został zasymilowany, kierujemy się prosto na Bajor. Polecimy tunelem Bajorańskim do kwadrantu Gamma i wtedy pomyślimy, jak go zamknąć. Jeśli będzie trzeba będę błagał o to Proroków na kolanach na pokładzie promu.********
Gdzie nie spojrzeć rozciągała się żółtawa mgła. Wokół było pełno suchych i zgniłych liści, martwe konary. Powietrze było gęste i ciężko się nim oddychało. To wszystko, co zostało z Tellarydzkich borów. Między drzewami co chwila poruszali się Tellaryci. Naszpikowani implantami Borg, sztywno i rytmicznie przechodzili między martwymi pniami nie zważając na duszące, trujące powietrze. Nanosondy w ich ciałach naprawią zniszczone komórki.
Nagle przez mgłę coś przemknęło. Jeden z dronów spojrzał w tamtą stronę. Kolektyw wie już, że coś zauważył i każe mu to sprawdzić. Ruszył w mgłę rozglądając się. Po chwili rozglądania się Kolektyw rozkazał mu wrócić do unimatrycy na kolejny cykl regeneracyjny. Odwrócił się, by ruszyć w stronę ogromnego sześcianu górującego nad lasem, lecz w tym momencie coś wskoczyło mu na plecy i wbiło ostre zęby w kark. Dron nie zdążył chwycić za siebie, gdy z mgły wyskoczyło coś kościstego i brązowego i wylądowało na jego piersi. To coś zatopiło zęby w szyi drona i szarpnęło rozrywając krtań. Dron upadł i, dławiąc się własną krwią, machał metalowymi rękami, aż w końcu zamarł. Tellarydzki lis szczeknął donośnie obwieszczając polowanie za udane. Zza drzew wyłoniło się stadko lisów, które rzuciło się na drona. Od ich mięsa sttworzenia umierały, lecz lepsza taka śmierć niż uduszenie się lub głód.
W pewnym momencie jeden z myśliwych poderwał łeb i szczeknął ostrzegawczo. Stado zamarło. Z oddali słychać było miarowy tupot. Dźwięk zbliżał się. Wszystkie lisy pierzchły byle z dala od jego źródła.********
- Zbliżamy się do Tellaru, kapitanie.
- Zwolnić do impulsowej i rozpocząć skany.
Na ekranie pojawił się Tellar. Jego atmosfera była jeszcze błękitna, lecz gdzieniegdzie zaczęły już się pojawiać żółtawe plamy. To nowość. Najwyraźniej Borg zasymilowali planetę niedawno, najwyżej kilkanaście lat temu. Na orbicie, oczywiście było pełno wraków.
- Gdzie jest sześcian Borg?
Wszyscy zauważyli, że przy każdej "skolonizowanej" planecie czuwa sześcian. Na szczęście, jak dotąd żaden nie był zainteresowany Pegasusem.
- Nie ma go, kapitanie - oznajmił zaskoczony Brzezinsky - Chwila, jest! Leży na północnym kontynencie.
- Wrak?
- Jest w pełni sprawny. A przynajmniej tak mi się wydaje...
- Fascynujące. Co o tym sądzisz, Pierwsza? - Kapitan zwrócił się do Sekuly.
- Nie wiem, co o tym myśleć, a tym bardziej sądzić - oznajmiła - Jeszcze dobrze nie przyjęłam do wiadomości, że Borg przejęli kwadrant Alfa.
W'Kos spojrzał na panel w podłokietniku, na którym wyświetlone są dane dotyczące atmosfery.
- Hmm... Stężenie chloru i metanu bezpieczne, stężenie tlenu 19%... Możemy chyba wysłać zwiad...
- Czy Pan oszalał?! - Zawołał Brzezinsky.
Kapitan nie zwrócił uwagi na tą obelgę.
- Mamy niepowtarzalną okazję zbadać kolonię Borg. Atmosfera pozwala na oddychanie, a Borg nie korzystają z pól tłumiących. Dane, które uzyskamy mogą okazać się cenne dla Dowództwa Floty, kiedy wszystko wróci do normy - specjalnie użył słowa "kiedy" zamiast "jeśli", żeby utwierdzić obsadę w przekonaniu, że cały ten koszmar może się wkrótce skończyć. - Zejdziemy na kilka minut, jeśli nic przez ten czas nie znajdziemy, to wrócimy i polecimy dalej.********
Jeden z lisów uciekał. Za sobą słyszał coraz więcej tupnięć. Za nim podążało kilka tych dziwnych stworów, na które polowało jego stado dzisiaj rano. Zwinnie ominął drzewo i stanął jak wryty. Zza mgły poruszały się cimne cienie. Poruszały się cicho, w przeciwieństwie to tamtych, którzy stąpali ciężko i głośno. Wszędzie wokół słychać było te stwory. Cienie zamarły i poruszyły się, jakby się rozglądały. Lis zakradł się ostrożnie do cieni; Tylko stamtąd nie dochodziło tupanie. Zobaczył trzy stwory, zupełnie niepodobne to tych, na które polowali. Nie poruszali się sztywno, lecz ostrożnie, można powiedzieć wręcz, że z gracją. Już chciał się zerwać na równe nogi i popędzić obok nich, kiedy najwyższy ze stworów zauważył go.
********
W'Kos powoli kucnął. Nie chciał przestraszyć wychudzonego stworzenia. Zwierzę było małe, brązowe, z nieproporcjonalnie grubym ogonem zakończonym na biało. Miało duże uszy, prawie podwajające jego wysokość; Dawniej tu były lasy podzwrotnikowe, uszy działały tutaj jak metalowe radiatory w komputerach i motorach dwudziestowiecznej Ziemii - ochładzały go. W'Kos wyciągnął powoli rękę, potarł kciukiem o palec wzkazujący i środkowy i zacykał językiem.
- Chodź, mały - wyszeptał zachęcająco - No chodź.
Znowu zacykał. Stworzonko przechyliło głowę, zaciekawione i ruszyło powoli w stronę ręki. Obwąchało palce, lecz gdy kapitan rozwarł je, odskoczyło. W'Kos usłyszał, że kroki dronów Borg się oddalają.
- No chodź - zacykał kapitan.
Zwierzę podeszło ostrożnie i obwąchało całą dłoń. W'Kos ostrożnie, nie poruszając dłonią, palcami podrapał je za uszami. Stworzenie zesztywniało, lecz po chwili rozluźniło się. Kapitan podniósł je. Zwierzę zaczęło słabo piszczeć i się wyrywać, lecz W'Kos delikatnie otoczył je ramieniem. I szeptał uspokajająco.
- No już, wszystko w porządku...
Stworzenie uspokoiło się. Całe drżało.
Kapitan w myślach przeklinał Borg od najgorszych; Jak można tak traktować zwierzęta? Dotąd nie myślał zbytnio, co się z nimi działo, ale teraz, jak zobaczył to wszystko na własne oczy, nie mógł uwierzyć, jak Borg mogą być tacy nieludzcy. Spojrzał na ochroniarzy, którzy patrzyli na tą scenę mimowolnie się uśmiechając.
Kapitan uniósł brew.
- Niecodzienny widok, co?
Ci natychmiast spoważnieli. W tym momencie wszystko wokół zaczęło migotać. Po chwili cała trójka stała na platformie transportera i zaciągała się świeżym powietrzem; Na dole panował okropny smród.
Kapitan wstał z kucków, dalej trzymając w ramionach zwierzę, które rozglądało się zdezorientowane.
- Wokół sześcianu kręciało się zbyt dużo Borg - powiedział do Pierwszej, która przyglądała się im obok konsoli transportera - A i tak, gdybyśmy ich ominęli nie obyłoby się bez palnika.
- Wtedy byście zginęli - zauważyła Pierwsza.
- Wybuch metanu usmażyłby wszystkie drony w promieniu kilometra.
Elisabeth skinęła głową w stronę stworzenia.
- Co to?
- Trllarydzki lis, uratowałem go od Borg. Na powierzchni udusiłby się, lub umarł z głodu. Przy takim powietrzu raczej niewiele zwierzyny przetrwało.
Postawił zwierzę na ziemię, które uciekło do najbliższego kąta.
W'Kos spojrzał na niego.
- Bailey będzie musiał rzucić na niego okiem... Wcześniej myślałem źle o Borg, ale teraz uważam, że to są - użył słów, na dźwięk których Sekulę, Wyatta i ochroniarzy zamurowało - ...zostawiając te zwierzęta na śmierć w takich męczarniach! Chorąży? - Zwrócił się do Wyatta - Ile zwierząt zdołasz umieścić w ładowni numer dwa?
- Słucham?
- Nieważne. Po prostu peześlij tam tyle zwierząt, ile się da. Chodź, mały. - Kucnął, poczekał, aż lis powoli podejdzie, wziął go na ramiona i wyszedł, zostawiając wszystkich stojących i patrzących się bezmyślnie w drzwi, za którymi zniknął kapitan.
CZYTASZ
Star Trek Pegasus. Borg. Opór Jest Daremny
Science FictionNad Zjednoczoną Federacją Planet zapadł cień Borg. Kapitan Picard i nowy Enterprise zostają odesłani na patrol Strefy Neutralnej, podczas, gdy sześcian Borg dociera do Ziemi. Gdy Flota doznaje ciężkich strat, Kapitan Picard decyduje się złamać rozka...