Dziennik kapitański. Czas gwiezdny 50578.2.
Wracamy na Ziemię. Nie lecimy do kwadrantu Gamma. Wiemy, co zrobić. Sama sygnatura cząsteczek chronometrycznych powinna spowodować, że cofniemy się dokładnie wtedy, kiedy przylecą Borg. Kazałem działonowym odpowiednio zmodyfikować torpedy, żebyśmy mogli od razu przystąpić do pełnego ataku. Nie możemy pozwolić, żeby Borg uderzyli pierwsi. Mechanikom kazałem opracować broń, która pomoże nam w walce z dronami w razie abordażu. A przynajmniej zmodyfikować fazery tak, żebyśmy mogli oddać więcej strzałów. Pozostała tylko jedna rzecz...- Gul Dukacie, kapitan statku Pegasus ma do Pana sprawę.
Kardasjanin westchnął. Nacisnął przycisk na konsoli w biurku.
- Niech wejdzie.
Drzwi do gabinetu otworzyły się. W'Kos wszedł z PADDem w dłoni i spojrzał na Dukata.
- Gul Dukacie, wiemy jak naprawić to wszystko. Nie lecimy przez tunel, tylko z powrotem na Ziemię.
- I co zamierzacie zrobić, jak tam dolecicie?
- Przy użyciu cząsteczek chronometrycznych wyemitowanych przez nasz deflektor...
- A po kardasjańsku?
- Cofniemy się w czasie i zniszczymy Borg zanim zdołają cokolwiek zniszczyć. Potem wracamy do domu.
- Tak po prostu? - Zdziwił się Dukat.
- Im prostrzy jest plan tym mniej jest rzeczy, które mogą pójść nie tak - Kapitan przypomniał sobie ten cytat ze Zwiadowców.
- Dosyć długo Wam zajęło wymyślenie go... - Zastanowił się Kardasjanin.
- Mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie - Odparł kapitan - Musieliśmy uciekać przed Borg, przy okazji rozglądaliśmy się za ocalałymi...
- Zwierzęta... - Dopowiedział Dukat.
- Zwierzęta... Oraz... Ekhem... Łasica Borg.
Kardasjanin się roześmiał.
- Słucham?
- Na Tellarze zwierzęta nie miały co jeść, więc polowały na drony. Nanosondy dronów przeniknęły do ich organizmów. Dopiero na pokładzie u jednej z łasic się aktywowały.
Dukat spoważniał.
- Przywieźliście Borg na stację?!
- Nie. Przed przylotem oczyściliśmy wszystkie zwierzęta z nanosond - Zaprzeczył szybko kapitan.
- No, mam nadzieję... To po co Pan tu przyszedł? Bo chyba nie po to, żeby opisać nam swój plan?
- Racja. - W'Kos ścisnął PADD - Znalazłby się statek, który poszukałby odpowiedniego miejsca do odstawienia tam zwierząt? Tu są dane klimatyczne Tellaru - Kapitan postawił PADD na biurku.
- Ale po co? Po co, skoro i tak zaraz wszystko naprawicie?
- W razie, gdyby nam się nie udało - odparł - Żeby w razie czego te zwierzęta zdołały przetrwać.
- Hmm... Rozumiem.. . A mógłby mi Pan powiecieć coś więcej o Waszym gościu?
Kapitan spojrzał na niego.
- Słucham? - Serce W'Kosa zamarło.
- Nasze kamery zarejestrowały kogoś, kto przeniknął na pokład Waszego statku... I to akurat, jak Pan tędy przechodził.
- Kiedy to było?
- Dziś rano.
- Pańska ochrona zawodła? - Zawołał z oburzeniem kapitan.
- Pańska miała się tym zająć.
- Pańska miała dopilnować, żeby nikt na stacji nie wszedł na pokład, moja miała dopilnować, żeby nasi Bajoranie nie wyszli i nie przeniknęli do podziemia!
- Pańska ochrona też zawiodła - Spokojnie odparł Dukat.
- To prawda. Dlatego ja sobie porozmawiam z moim szefem ochrony. A Pan niech lepiej porozmawia ze swoim. Chociaż nie - Nie chciał skazywać Odo na kardasjański gniew - Pański szef ochrony był ze mną w barze, widać było, że cały czas czuwa. Niech Pan porozmawia ze swoimi ludźmi!
W'Kos odwrócił się, żeby wyjść, lecz zawrócił.
- I jeszcze jedno. Znajdzie Pan kogoś, kto znalazłby planetę dla zwierząt?
- Przemyślę to.
- Dziękuję. Ma Pan sprawę do mnie, czy mogę wyjść?
- Nie zatrzymuję Pana - Kardasjanin nacisnął przycisk w konsoli. Drzwi za kapitanem otworzyły się.
- Do widzenia, Gul Dukacie.
- Do widzenia.********
W'Kos wszedł do maszynowni. Było to spore pomieszczenie na planie plusa. Na środku znajdowała się szklana komora w której znajdował się rdzeń warp zajmujący dwa pokłady. Była to wysoka tuba, w której w widowiskowy sposób mieszają się materia z antymaterią. Podczas lotu w warp plamy mieszały się szybko i energicznie z cichym buczeniem. Teraz poruszały się leniwie i wolno. Przy konsolach stali inżynierowie, którzy od czasu, do czasu przechodzili do innego stanowiska.
Przy konsoli pod samym rdzeniem stał chorąży Liedtke, który rozmawiał z jednym z inżynierów.
- Przekalibruj też matrycę dilitu o zero pięć mikrometra - Zdążył jeszcze usłyszeć kapitan, zanim główny mechanik go zauważył.
- Kapitanie! - Zawołał - Nieczęsto Pana tu widzimy.
- I żałuję, że nie przyszedłem tu wcześniej - Spojrzał na rdzeń - Ślicznotka.
- A jaka delikatna! - Andorianin poklepał konsolę - Warp 9.5 i żadnych wstrząsów! No... Nie teraz, bo utrata dwóch gondol niezbyt jej się spodobała... A propos - Zniżył głos - Nie mógłby Pan poczekać z tym atakiem na Borg? Rozmawiałem z Kardasjanami o załataniu dziur na Delcie, myślałem też nad połączeniem Delty i Gammy jednym pokładem...
- Nie możemy ryzykować tego, że Borg zdążą wysłać siły na sektor 001. Przecież oni dalej mogą mieć informacje z naszego dwudziestego czwartego wieku.
- Pewnie już zdążyli coś wysłać...
- Tym bardziej powinniśmy się sprężać. Jak usprawnienia uzbrojenia?
- Będziemy mogli oddać około piętnaście strzałów z fazerów i tyle samo salw z torped fotonowych. Raczej Borg nie zdążą się dostosować w ułamek sekundy... Mamy jeszcze plany torped kwantowych, możemy spróbować skonstruować kilka.
- Do dzieła - Rozkazał kapitan.
- Problem w tym, że musimy zmodyfikować luk torpedowy, żebyśmy mogli strzelać kwantowymi. Uniemożliwi nam to wystrzelenie fotonowych...
- Zmodyfikujcie rufowy luk. Z niego wystrzelimy torpedy kwantowe.
- Ay, sir.
- Jak myślisz... Zdołacie zrobić skuteczną broń przeciwko Borg?
Główny mechanik westchnął.
- Obawiam się, że to niemożliwe. Kiedy strzelimy raz z jedną częstotliwością, Borg dostosowują się do tej częstotliwości. A one nie jest nieograniczona.
Kpitan zamyślił się. Milczał przez chwilę.
- A co z bronią laserową? - Zapytał.
- Sir?
- Dwieście pięćdziesiąt lat temu Gwiezdna Flota korzystała z broni laserowej. Później stała się bronią cywilną. Możemy jej chyba użyć przeciwko Borg, w razie, gdyby fazery zawiodły?
- Daje to nam tylko jeden strzał więcej...
- A broń kinetyczna? - Podsunął - Broń palna, noże, łuki...
- Hmm... - Liedtke spojrzał przed sjebie zamglonym wzrokiem; Myślał - Osłony Borg mogą się dostosować, ale najwyżej na tyle, żeby spowolnić pocisk... Ale załoga musiałaby przejść szkolenie. Odrzut z takiej broni mógłby wyrwać im ją z rąk.
- Porozmawiam z Brzezinskym. Zaprogramuję też odpowiedni program treningowy na holodeku.
- My zajmiemy się opracowaniem broni. Możemy spróbować zminimalizować odrzut. Dziękuję za pomysł, kapitanie.
- Pracujcie bez wytchnienia, a wrócimy do domu - Kapitan odwrócił się do wyjścia.
- Crowley do kapitana - Odezwał się komunikator.
W'Kos stuknął w komunikator.
- Tu W'Kos.
- Gul Dukat mówi, że znalazł statek, który by odciążył nam ładownię, jak on to określił.
- Doskonale, chciałbym osobiście nadzorować przesył.
- Tak jest.
- Bez odbioru.
Kapitan ruszył w stronę drzwi maszynowni, jeszcze raz oglądając się na rdzeń.********
W'Kos wszedł do ładowni. Na ramionach trzymał Lisicę. W środku, przy konsoli transportera stał Wyatt z chorążym z maszynowni. Mechanik czytał coś na PADDzie, lecz szef transportera zauważył kapitana. Ten zaczął się do nich przeciskać, starając się nie nadepnąć żadnego zwierzaka.
- Kapitanie.
- Chorąży - Skinął głową w ich kierunku - Jesteście gotowi do przesyłu?
- Skonfuguruję tylko pole izolujące, żeby żadne zwierzę nie weszło między przesyłaną partię - Oznajmił inżynier - Gotowe. Uwaga, uruchamiam pole.
Cała ładownia wypełniła się polem izolującym, które migotało przy każdym zetknięciu się ze zwierzętami.
- Jest w porządku - Powiedział, sprawdzając odczyty na konsoli - Z tej strony wszystko gotowe.
Stuknął w komunikator.
- Dayers do Underhilla.
- Tu Underhill.
- Jesteście gotowi?
- Tak, możecie przesyłać.
- Przesyłam pierwszą partię - Zawołał Wyatt. Przesunął czterema palcami po konsoli.
Gdzieś w rogu ładowni zwierzęta zamigotały. Po chwili miejsce opustoszało.
- Macie ich, Underhill? - Zapytał Jeb.
- Tak. Jesteśmy gotowi do następnej partii.
Przesyłali po kolei kolejne sektory. Ładownia coraz bardziej pustoszała, aż w końcu, po jakiejś godzinie, zostały tylko zwierzęta wokół konsoli, w której znajdowali się kapitan, inżynier i szef transportera.
- No, mała - Powiedział W'Kos, stawiając Lisicę na ziemi. Podrapał się za uszami. Ta oparła się przednimi nogami o jego nogi. W tej pozycji sięgała mu do połowy ud.
Kapitan kucnął. Złapał ją za głowę i przesunął ręce wzdłuż grzbietu. Powtórzył ruch.
- Żegnaj, mała. Żyj długo i pomyślnie - Rozchylił palce w geście wolkańskiego pozdrowienia. Lisica włożyła pyszczek między jego środkowy i serdeczny palec. Kapitan roześmiał się na ten widok. Podniósł ją i odstawił trochę dalej. Wstał.
- Przesył.
Wyatt przesunął palcami po konsoli. Zwierzęta wokół wraz z Lisicą zamigotały i zniknęły.
Ładownia była pusta.[Przyznaję się bez bicia - Z Lisicą wzorowałem się na pokemonie Eevee - przypis autora]
CZYTASZ
Star Trek Pegasus. Borg. Opór Jest Daremny
Science FictionNad Zjednoczoną Federacją Planet zapadł cień Borg. Kapitan Picard i nowy Enterprise zostają odesłani na patrol Strefy Neutralnej, podczas, gdy sześcian Borg dociera do Ziemi. Gdy Flota doznaje ciężkich strat, Kapitan Picard decyduje się złamać rozka...