U.S.S. Pegasus, Bajor

10 1 0
                                    

- Proszę przełączyć go do ambulatorium - Poprosił kapitan.
- Gotowe - oznajmił Crowley.
- Tutaj kapitan W'Kos z Federacyjnego statku Pegasus. Prosimy o dokowanie i uzupełnienie zapasów.
- Tutaj Gul Dukat, zarządca stacji. Macie czym zapłacić?
- Proszę chwilę poczekać - Poprosił kapitan, mając nadzieję, że Pierwsza zrozumie, co zrobić.
Tak się stało.
- Kanał wyciszony.
- Pierwsza? Mamy latinum?
- Jakieś trzysta pasków i pięćdziesiąt sztabek z awaryjnych zapasów.
- Otwórz kanał.
- Gotowe.
- Panie Dukat, możemy zapłacić latinum.
- Rozumiem. Przeprowadzimy inspekcję i będziecie mogli dokować.
- Dziękuję.
- Tak z ciekawości, dlaczego nie wysyłacie obrazu?
- Mieliśmy mały incydent z Borg, jestem w ambulatorium. Uznaliśmy, że lepiej, żebyście nie widzieli mnie przykutego do łóżka.
- Rozumiem. Podlećcie do pylonu drugiego i ściągnijcie osłony. Prześlemy się do Was.
- Dobrze. Wyślemy Wam koordynaty do przesyłu. Bez odbioru. Brzezinsky?
- Tak?
- Proszę powiadomić załogę, żeby przygotowała się na inspekcję.
- Ay, sir.
Po jakimś kwadransie do ambulatorium weszło trzech Kardasjan. Rozejrzeli się po pomieszczeniu. Ten z przodu wskazał kciukiem w głąb pomieszczenia. Dwóch skierowało się w stronę najbliższej szafki i zaczęli przeglądać fiolki.
- Hej, ostrożnie z tym! - Zawołał Bailey, biegnąc w ich stronę.
Przywódca podszedł do kapitana.
- Jesteś kapitanem?
- Tak.
- Jestem Gul Dukat. Co to? - Wskazał głową na lisicę, która spojrzała na niego i zawarczała.
- Tellarydzki lis - Odpowiedział - W ładowni i brygu znajdziecie ich więcej.
- Co one tu robią? - Zapytał podejrzliwie Kardasjanin.
- Tellar został zasymilowany przez Borg. Szukamy im nowego domu. Znajdziecie tam też inne drobne zwierzęta.
Kapitan postanowił mówić prawdę do czasu, aż nie padnie temat celu podróży, lub skąd sie tu wzięli.
Wolkanie z natury nie kłamią, lecz tutaj cała prawda nie mogła mieć miejsca. Miał tylko nadzieję, że kłamstwo zabrzmi prawdopodobnie.
- Jaki jest Wasz cel podróży?
- Jesteśmy tutaj tranzytem, prowadzimy misję badawczą.
- I nielegalny transport?
- Słucham?
- Na transport żywym towarem na terenie Unii trzeba mieć pozwolenie.
- Spróbujemy załatwić odpowiednie pozwolenie.
- Jeśli wszystko będzie w porządku możemy Wam w tym pomóc.
- Dziękuję. Liczę, że...
Lecz w tym momencie do ambulatorium weszło dwóch Kardasjan. Trzymali za ramiona trójkę wyrywających się Bajoran.
- Gul Dukacie - Zawołał jeden z nich - Proszę zobaczyć, co znalazłem!
I cały plan poszedł się..., pomyślał kapitan.
- Co tu robią Bajorańscy terroryści?! - zawołał Dukat.
- To są pełnoprawni członkowie mojej załogi.
- Ten człowiek - Wskazał na jednego z załkgantów - Wysadził nasze maszyny górnicze! Myśleliśmy, że go rozstrzelaliśmy, ale widzę, że zdołał uciec!
- Gul Dukacie - Przerwał mu W'Kos - Możemy porozmawiać na osobności? Za chwilę wszystko wyjaśnię.
Kardasjanin milczał przez chwilę.
- Wyjść - rozkazał w końcu.
Kardazjanie wyszli, ciągnąc za sobą Bajoran. Bailey spojrzał na kapitana. Ten kiwnął głową. Doktor wyszedł za resztą.
- Mógłbym teraz Pana zabić za teroryzm, a statek zniszczyć - Oznajmił Kardasjanin.
- Rozumiem Pańską sytuację, Panie Dukat - odparł W'Kos - Należymy do Zjednoczonej Federacji Planet - Zaczął.
- Nigdy o niej nie słyszałem - Przerwał mu Dukat.
- Bo już nie istnieje. Kilka dni temu Borg zaatakowali Ziemię, planetę w układzie Sol, gdzie powstała Federacja.
- Odkąd pamiętamy, układ Sol był zasymilowany przez Borg - Przerwał mu zarządca stacji - Niech Pan przestanie kłamać i w końcu powie prawdę! - Ryknął.
- Proszę wysłuchać do końca, to wszystko Pan zrozumie - Odparł spokojnie WKos - Podczas bitwy Borg otworzyli szczelinę czasoprzestrzenną i cofnęli się w czasie. Zasymilowali Ziemię, kiedy ta była bezbronna. Wszystko, co znamy przestało istnieć. Chcemy uciec w bezpieczne miejsce i spróbować wymyślić, jak to wszystko naprawić.
- Dlaczego Wy się nie zmieniliście?
- Znajdowaliśmy się w tunelu transwarp, ochronił nas przed zmianą temporalną. Podczas zmiany chyba wypadliśmy z tunelu, ale nie jestem pewien. Wtedy straciliśmy przytomność.
Gul Dukat zastanowił się przez chwilę.
- Co tu robią ci terroryści?
- U nas Kardasjański rząd cywilny zdecydował się wycofać wojsko z Bajoru.
- Niech zgadnę, przez Was?
- My nie mieliśmy w tym żadnej ingerencji. Rząd tymczasowy Bajoru zdecydował się poprosić nas o pomoc w odbudowie dopiero, jak się wycofaliście. To wszystko.
- Jakie są stosunki między Kardasją, a tą całą Federacją?
- Napięte, lecz Federacja liczy na pokój. Jednak Wy podpisaliście traktat pokojowy z inną potęgą militarną i zbieracie flotę. Obawiamy się wojny z Waszej strony.
- W takim razie coś musieliście zrobić, żebyśmy zaczęli szykować się na wojnę.
- Grupa naszych cywilów zaczęła walczyć o sprawę Bajoru, kiedy ten był jeszcze pod okupacją. Staramy się ich powstrzymać, lecz zlokalizowanie każdej komórki trwa zbyt długo. Nie jesteśmy potęgą militarną. Skupiamy się na badaniach i eksploracji. Szukamy pokojowych rozwiązań.
- Rozumiem... - Gul Dukat się zamyślił - Pozwolę Wam zadokować... - Zdecydował - Lecz będziecie musieli zostawić na stacji wszystkich Bajoran.
- Nie ma mowy - Zdecydował od razu kapitan.
- Przelatując przez terytorium Unii z Bajoranami w załodze wzbudzilibyście podejrzenia. Powiedzcie, gdzie lecicie, to odstawimy tam Pańskich załogantów.
- Nie lecimy tak daleko - odparł W'Kos - Za Bajorem znajduje się tunel czasoprzestrzenny.
- Jak to? Tam przecież nic nie ma. Skanowaliśmy ten sektor tysiące razy, wykrylibyśmy go.
- Aktywuje się tylko kiedy podleci do niego statek. Gdziekolwiek wylądujemy spróbujemy wszystko naprawić. Jeśli nie - Osiedlimy się tam - Kapitan uznał, że lepiej nie mówić, że tunel jest stabilny - Można powiedzieć, że grozi nam wymarcie. Tak jak tym zwierzętom. Chcemy przeżyć.
- Zadokujcie na stacji. Nie pozwólcie żadnemu Bajoraninowi opuścić statku. Nasz szef ochrony zajmie się Wami.
- Dziękuję, Gul Dukacie.
- Pan wybaczy, ale muszę zająć się stacją - Kardasjanin odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Pod drzwiami się zatrzymał - Proszę zdrowieć, kapitanie.
- Żyj długo i pomyślnie, Gul Dukacie - Wolkanin pozdrowił zarządcę stacji.
Drzwi otworzyły się, za nimi kapitan dostrzegł Bajorankę stojącą pod dziwnym kątem. Kardasjanin spojrzał na kogoś obok Bajoranki.
- Puśćcie ich - rozkazał - Są wolni.
Zobaczył jeszcze, jak chorąża wyszarpuje ramię, potem drzwi się zamknęły.
Po chwili ponownie się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Bailey.
- Co Pan powiedział?
- Prawdę.
- I?
- Pomogą nam. Mamy tylko trzymać Bajoran z dala od śluzy.
Doktor westchnął.
- W porządku - oznajmił - to zdecydowanie niska cena jak na Kardasjan.
- Ten Kardasjanin okazał się rozsądnym człowiekiem - Odparł kapitan. Podrapał Lisicę za uszami - Mamy chwilę spokoju.

********

Dziennik kapitański, Czas Gwiezdny: 50575.4.
Zadokowaliśmy na Deep Space Nine... Poprawka: Zadokowaliśmy na stacji Terok Nor, kardasjańskiej stacji orbitującej wokół Bajoru.
S

zefem ochrony stacji okazał się być konstabl Odo, zmiennokrztałtny z kwadrantu Gamma, który służył także jako szef ochrony na DS9. Na stacji byłem tylko raz, jeszcze kiedy służyłem na Montgomery. Przywieźliśmy zapasy, ponieważ na Bajorze plony były nieurodzajnie i na stacji groził głód tym, którzy nie mieli wystarczająco latinum by zakupić żywność. Choć z zewnątrz wydawała się krucha, już w środku widać było, że to nadzwyczaj solidna konstrukcja.
Po kilku godzinach doktor Bailey zwolnił mnie z ambulatorium. Przez całą drogę do gabinetu chodziłem przekrzywiony. Muszę zapamiętać, żeby następnym razem nie lądować z wysokości na dronie Borg...
Załoga jakoś to wszystko znosi. Bajorańscy członkowie załogi są rozwścieczeni widząc, że Bajor jest znowu pod okupacją. Chcieli zrezygnować ze służby, jednak im odmówiłem. W tych okolicznościach musimy trzymać się razem.

W'Kos wszedł do brygu. W końcu miał trochę czasu by rozstrzygnąć to raz na zawsze. Ochroniarz za konsolą spojrzał na niego zaskoczony.
- Kapitanie?
Ten podszedł do celi z grupą Lisicy i wyłączył pole. Następnie zrobił to samo z celą po przeciwnej stronie. Potem wycofał się i oparł się o konsolę. Skrzywił się, czując ból.
- Co Pan robi?
- Próbuję zakończyć waśń, czy co to było - odparł Wolkanin - Nie będą wiecznie zajmowały brygu.
Lisy ostrożnie wyszły z cel. Następnie, kiedy zrozumiały, że nie ma przed nimi żadnymi barierami, rzuciły się na siebie. Zanim jednak zdążyły do siebie dobiec, kapitan stanął między nimi. Zwierzęta od Lisicy stanęły jak wryte.
W'Kos spojrzał na jedną grupę, potem odwrócił się i przyjrzał dugiej.
- Zakończcie to - Rozkazał. Wiedział, że nie zrozumieją, ale może ton jego głosu da im do pomyślenia - Proszę - mruknął jeszcze pod nosem.
Odszedł na kilka kroków.
Te stały przez chwilę, potem jeden lis z grupy Lisicy z warczeniem rzucił się na drugą grupę.
Zaraz potem poczuł, że coś go chwyta w pół i ciągnie do tyłu. W'Kos pościł zwierzę kilka centymetrów nad ziemią.
- Coś mówiłem - warknął - Zakończcie to.
Lisy popatrzyły na siebie, po czym ostrożnie podeszły do siebie. Jednak w pewnym momencie po kolei odwróciły się i wróciły do swoich cel.
Kapitan wytrzeszczył oczy. Tego się nie spodziewał. Miał jednak nadzieję, że w ten sposób, w pewnym sensie, chyba osiągnął cel. Przynajmniej się nawzajem nie atakują...
- Chorąży - powiedział - Nie włączaj pola izolującego przez kilka godzin, chyba, że znowu rzucą się sobie do gardeł. Potem prześlij ich do ładowni numer dwa.
- Tak jest, kapitanie.
W'Kos wyszedł i skierował się w stronę turbowindy.
- Mostek - powiedział komputerowi, kiedy znalazł się w środku. Co chwilę jednak, zatrzymywała się, i do środka wchodziło coraz więcej osób. Kapitan w końcu musiał przylgnąć do ściany, żeby kolejni załoganci mogli wejść. Na końcu drzwi windy się otworzyły i wszyscy wylali się na mostek.
W'Kos wyszedł z turbowindy w lekko pomiętym mundurze.
- Komputer - oznajmił - Koniec zmiany wieczornej o północy. Rozpocznij nocną zmianę.
- Wieczorna zmiana zakończona. Rozpoczynam nocną zmianę.
Światła na mostku przygasły. Chorąży z wachty Beta uścisnęli dłonie wachcie Gamma i przeszli do turbowind. Kapitan uścisnął dłoń chorążemu mającemu przejąć dowodzenie. Następnie skierował się w stronę drzwi do swojego gabinetu. Stamtąd wszedł do swojej kwatery.
- Komputer, włącz światła, dziesięć procent.
Panele świetlne na suficie rozjarzyły się lekko. Dały mało światła, lecz kapitan przynajmniej coś widział. Zobaczył Lisicę śpiącą na jego łóżku. W'Kos podszedł do szafki nocnej i wyciągnął z niej szarą piżamę. Przebrał się po cichu i spojrzał na zwierzę. Westchnął. Nie miał serca jej budzić. Zamiast tego podszedł do replikatora.
- Komputer, dodatkowa pościel - wyszeptał.
- Wymiary replikowanego przedmiotu przekracza możliwości replikatora.
- Zreplikuj je osobno.
W replikatorze pojawiły się po kolei prześcieradło, kołdra i poduszka. Kapitan rozłożył wszystko przy łóżku i się położył.
Nie było tak źle, dywan był dosyć miękki.
- Komputer, zgaś światło.
W pomieszczeniu zapadła ciemność. Po chwili ciszy mógłby przysiąc, choć to niemożliwe, że usłyszał cichy okrzyk "Dabo!" niosący się po statku.
Ktoś chyba wygrał małą fortunę, pomyślał W'Kos.
Po jakimś czasie rozległy się dwa ciche tupnięcia. Chwilę później poczuł szybkie oddechy łaskoczące jego policzek.
- Chyba żartujesz - Podrapał Lisicę za uszami - Komputer, zapal światło, dziesięć procent.
Kapitan wstał. Zwierzę obserwowało go uważnie.
Złożył pościel i zostawił ją na ziemi. Położył się do łóżka. Lisica położyła się w nogach.
- Komputer, zgaś światło.

Star Trek Pegasus. Borg. Opór Jest DaremnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz