Terok Nor

10 0 0
                                    

- Co podać? - Zapytał się Ferengi przy kontuarze. Przecierał szklankę ścierką.
- Nic - Odparł kapitan.
Quark podniósł brwi.
- Jesteście tymi z dwójki?
- Tak - W'Kos rozglądał się po lokalu. W barze, jak i na całej stacji panowała dziwna mgiełka. Wszędzie było mrocznie, a światła świeciły zimnym, białym światłem.
Barman wytrzeszczył oczy.
- Odo! Jeśli myślisz, że mnie nabierzesz...! - Ryknął Quark
- Zostaw mnie w spokoju, Quark! Nie jestem Odo.
- Tak? - Wyszeptał Ferengi, pochylając się do niego - To niby skąd mnie znasz?
Kapitan przeklął swój długi język i impulsywność. Przez sekundę milczał, zastanawiając się, jak wybrnąć.
- Bar się nazywa "U Quarka".
- Aha - Quark się nie nabrał - I akurat uznałeś, że tak się nazywam?
- Quark to imię Ferengi. Jedyni Ferengi tutaj to barman i dwóch kelnerów. Raczej ta dwójka nie nosi tego imienia?
- I masz rację - Ferengi się uśmiechął. Jego wielkie uszy się poruszyły - Bystry jesteś. A teraz mi powiedz - zniżył głos - Dlaczego obcy przychodzi do tak poczciwego lokalu - Rozłożył ręce. Kapitan rozejrzał się. O barze możnaby było powiedzieć wiele, lecz nie to, że jest poczciwy - I nic nie zamawia?
- Powspominać - Odparł krótko.
- Byłeś tutaj?
- Można tak powiedzieć.
- Kiedy stąd lecicie?
W'Kos uniósł brwi.
- Już chcesz się mnie pozbyć?
Ferengi rozłożył ręce.
- Szemrany z Ciebie typ. Nie toleruję takich w lokalu - Uśmiechnął się niewinnie.
- Quark! - Do baru wszedł konstabl Odo. Podszedł do kontuaru i usiadł na stołku - Znowu męczysz naszych gości?
- Właśnie go wypraszałem - Odparł.
- Za?
- Nie widzisz, że coś kombinuje? - Zapytał się Ferengi.
- Ich świat został podbity przez Borg, wiele przeszli - Cierpliwie wyjaśnił konstabl. Został mniej więcej poinformowany o sytuacji Pegasusa.
- Aaa...! - Ten zatarł ręce - To na pewno nie chcesz zatopić smutków?
- Quark!
- Wolkanie nie znają wątpliwych zalet alkoholu - Odpowiedział kapitan.
- Dlatego zostaliście podbici!
- QUARK! - Konstabl uderzył w stół - To kapitan!
- I? Każdy powinien się kiedyś porządnie napić.
Kapitan milczał. Barman i szef ochrony kłócili się ze sobą. Przynajmniej to się nie zmieniło.
Za nimi przy stole do dabo grupa dziewczyn dabo zawołała "Dabo!" i przytuliła się do zwycięzcy.
To mu o czymś przypomniało.
- Quark - Przerwał im - Tuż po północy ktoś wygrał niezłą sumkę?
- Tak - Właściciel rad był przerwy w kłótni - Krzyk był taki, że omal nie popękały mi uszy.
- Domyślam się. Słyszałem go w swojej kajucie.
- W tym okrzyku radości omal nie zbankrutowałem - odparł z niesmakiem Ferengi.
- Widać nikt Cię tu nie chce - Odparł konstabl.
- Mów za siebie! - krzyknął Quark.
- Daj mi kieliszek romulańskiego piwa - Kapitan nie chciał słuchać kolejnej kłótni.
- Na pewno? - zaniepokoił się Odo.
- Nie. Dlatego kieliszek, nie kufel - Odparł mu W'Kos.
Barman wyciągnął szklankę i butelkę niebieskiego płynu spod lady. Nalał gdzieś centymetr musującego piwa do naczynia. Kapitan wziął je, upił trochę i przełknął. Zakaszlał i się skrzywił. Było gorzkie i bardzo mocne. W środku zrobiło mu się gorąco.
- I jak? - Barman podniósł brwi. Odo przyglądał mu się z niepokojem.
- Bardzo mocne - Wcześniej uznawał to określenie za dziwne, lecz teraz okazało się, że jest bardzo słuszne - Gorzkie.
- Bo takie jest piwo! - Zawołał Ferengi - Romulańskie bardzo łatwo uderza do głowy.
- Dlatego było u nas zakazane - stwierdził kapitan.
Quark się roześmiał.
- Nie ma świata, nie ma zasad! - Zawołał patrząc na jego szklankę - Podoba mi się!
- Staram się zachować zasady Federacji - Zaprzeczył - Akurat na piwo przymykała oko. Praktycznie na każdym weselnym stole się pojawiało.
Później połowa tańczyła i traciła kontakt z rzeczywistością, dopowiedział sobie w myślach.
A część łapała się za głowy.
Za ich plecami znowu rozległ się okrzyk Dabo. W'Kos spojrzał na drzwi wejściowe. Był tam widok na korytarz na pylon numer dwa. Przechodzili tędy głównie załoganci Pegasusa, lecz i oni byli nieliczni. W pewnym momencie zauważył przechodzącą w stronę śluzy niską zakapturzoną postać. Nosiła walizkę z narzędziami. Coś podpowiedziało mu, że skądś ją zna. Nieznajomy rozejrzał się i wtedy kapitan zobaczył jego twarz.
Major Kira.
W'Kos wstał.
- Wybaczcie na chwilę.
- Ej, a kto zapłaci? - Zaprotestował Quark.
- Jeszcze nie odlatujemy - zapewnił go kapitan - Muszę tylko coś załatwić - I wyszedł.
Major Kira zanim została reprezentantam rządu tymczasowego na Bajorze walczyła o wolność swojego świata jako terrorystka. Pegasus zadokował na oficjalne pozwolenie Gul Dukata, a sam kapitan zauważył, że parunastu jego załogantów rozmawia z Kardasjanami.
Jeśli w tej walizce była bomba...
Nie patrzył na nią. Podejrzewał, że wie, gdzie idzie, więc nie musiał jej nie spuszczać z oka. Tylko od czasu do czasu zerkał na nią.
Kira spojrzała za siebie i zobaczyła kapitana idącego za nim. Przy sluzie skręciła w lewo.
Wchodząc do śluzy kapitan podrapał się po głowie prawą ręką odwracając głowę i zerknął w lewo.
Korytarz był pusty.
Nie zatrzymując się wszedł na pokład.

********

Kira wyjrzała zza podpory. Obcy, który szedł za nią wszedł do śluzy.
Odczekała minutę, dwie. Kiedy nic się nie stało, podeszła do skrzyżowania. Ani w śluzie, ani w drodze na Promenadę nikogo nie było. Bajoranka weszła do śluzy, a z niej na korytarz statku.
Było tutaj nadzwyczaj... Czysto. Wszystko było jasno oświetlone. Podłoga była wyłożona czerwoną wykładziną, wzdłuż sufitu biegły panele świetlne oświetlające cały korytarz ciepłym, jasnym światłem. Między panelami ściennymi biegła linia wykonana z czarnego materiału, które odbijało światło jak lustro.
Kira nigdy czegoś takiego nie widziała. Przez kilkanaście sekund przyglądała się detalom, po czym otrząsnęła się. Jeśli Kardasjanie zdobędą sojuszników, już nigdy nie odzyskają Bajoru. Poprawiła walizkę w dłoni i skierowała sję w prawo.
Następnie zamarła.
-

Kira! - usłyszała.
Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła obcego, który za nią szedł. Rzuciła się w stronę śluzy, lecz obcy był szybszy.
- Komputer, zamknij właz!
Drzwi zamknęły się tuż przed jej nosem.
Odwróciła się, w dłoni trzymała desruptor.
- Komputer odetnij pokład czternasty, sekcje Beta zero i Gamma zero.
Strzeliła. Pocisk uderzył w pole izolujące i zniknął.
Kira rzuciła walizkę na ziemię i wycelowała w nią desruptorem.
- Tu jest bomba - Zawołała - Jeśli zrobisz cokolwiek, wysadzę ten statek!
- Jeśli mogę się spytać, dlaczego? - Głos kapitana był spokojny, lecz w środku wrzała panika.
- Nie pozwolę, żeby Kardasjanie zyskali kolejnych sojuszników!
W'Kos uniósł brwi.
- A ja nie pozwolę, żeby Pani wysadziła siebie i prawą burtę mojego statku w powietrze - odparł.
- Pan jest tu kapitanem?
- Komputer... - Zaczął.
- Co Ty robisz? - Zawołała Bajoranka.
- ...kim ja jestem?
- Komandor porucznik W'Kos, wolkański  kapitan statku Gwiezdnej Floty U.S.S. Pegasus NCC-06241 - Odpowiedział głos komputera.
Kira milczała.
- Dziękuję. Wyłącz pole izolujące.
Pole mignęło. W'Kos skierował się w jej stronę.
- Co robisz?!
Ten podniósł ręce.
- Jestem zakładnikiem. Może wtedy się uspokoisz i pogadamy?
- Odwróć się! - Kapitan posłuchał - Co tu robicie?
- Uciekamy przed Borg - Odpowiedział zakładnik zgodnie z prawdą.
- Dlaczego chcecie zawiązać sojusz z Kardasjanami?
- Bzdura - Odparł krótko W'Kos - Jutro oddokujemy i nigdy więcej nas nie zobaczycie. Jeśli szukasz tutaj ulubieńców Kardasjan to ich tutaj nie znajdziesz. Ba, połowa załogi ich nienawidzi.
- Za co?
- Słucham? - Kapitan zaczął się odwracać z niedowierzeniem.
- NIE ODWRACAJ SIĘ! Co takiego zrobili Wam Kardasjanie, że ich nienawidzicie??
- Okupowali Bajor.
- Kłamiesz!
- Mam w załodze piętnastu Bajoran, raczej oni nie darzą Kardasjan miłością - Odparł zgryźliwie.
- Kłamiesz! - powtórzyła - Niby skąd by się tu wzięli?!
Wtedy do korytarza wbiegł oddział ochrony. Brzezinsky musiał zauważyć alarm o wykrytym strzale i uruchomionym polu izolującym.
A także komunikator kapitana w miejscu zdarzenia.
- Kapitanie!
- Stójcie, bo Wasz kapitan zginie! - Zawołała Kira. Potem zauważyła jednego ochroniarza i wytrzeszczyła oczy.
Była nim Bajoranka, była niska i miała blond włosy.
Ta rozpoznała terrorystkę i także szerzej otworzyła oczy, lecz dalej celowała w nią fazerem.
- Spokojnie, wszystko w porządku - Uspokoił ich W'Kos - Po prostu przeprowadziłem małą rozmowę z Panią Kirą. Skoro nasza rozmowa nie daje efektów - zwrócił się do terrorystki - Może porozmawia Pani z własnymi rodakami?
Kapitan nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Po dłuższej chwili usłyszał za sobą jak coś upada na ziemię. Odwrócił się.
Desruptor leżał na podłodze, obok walizki. Bajoranka stała z podniesionymi rękami.
- Co tu się dzieje? - zapytała szeptam

Star Trek Pegasus. Borg. Opór Jest DaremnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz