Na sto metrów przed nim rozciągało się pole wysokuch, prostych sosen. Dalej widok ograniczał pas ich młodszych przedstawicieli.
Wiktor siedział na szczycie pagórka oparty o drzewo i myślał o ostatnio przeczytanej książce. A raczej o jej zakończeniu, gdzie protagonistka ginie zasłaniając własnym ciałem samca alfa watachy Bieszczadzkich wilków - którą obserwowała zbierając materiały do pracy doktorskiej - przed strzelbą kłusownika. W duchu przeklinał autorkę. Kobieta miała jeszcze całe życie przed sobą, dopiero, co obroniła doktorat.
Jego prawa ręka zsunęła się z kolana i bezwiednie musnęła palcami ściółkę, pozostawiając w garści uschnięte igły i drobne gałązki.
Nienawidził siebie
Nienawidził siebie za to, że przywiązuje się tak bardzo do protagonistów książek.
Nienawidził siebie za to, że przeżywa tak śmierć zmyślonej postaci.
Nienawidził siebie za to, że podchodzi do wszystkiego z takim sentymentem.
Nienawidził siebie za to, że zabił Evanlyn.
Nienawidził siebie za to, że w ogóle ją stworzył.
Nienawidził siebie za to, że się tak do niej przywiązał.
Do nieistniejącego zwierzęcia, które wymyślił, i które próbował teraz podrapać za uszami czując pod palcami jedynie szyszki i odłamki kory.
Gdzieś po jego prawej stronie coś zajęczało z bólu.
Już wcześniej to sprawdził. Była to sosna, która upadając, oparła się o sąsiednią. Teraz z każdym powiewem wiatru ocierała się o nią, a drewno pocierane jedno o drugie wydawało nieludzki jęk.
Siedział tak, jakby czegoś oczekiwał.
Wiatr był silny, przeszywający; Przez niego od rana nie ma ani prądu ani zasięgu.
Nie może zobaczyć, czy wczorajsza aktualizacja bota do Discorda, którego nazwał jej imieniem działa, czy nie. Nie może nawet sprawdzić kodu na sucho.
Nikt nie przyszedł. W ogóle nawet nikogo się nie spodziewał. Był za płytko w lesie, żeby zobaczyć cokolwiek większego od sikorek przelatujących między drzewami.
Wiktor wstał. Przyszedł tutaj by o wszystkim zapomnieć, lecz zamiast tego zaczął o wszystkim rozmyślać
Odchodząc, obejrzał się jeszcze. Drzewa kołysały się płynnie na wietrze szumiąc głośno.
Odwrócił głowę, lecz natychmiast spojrzał ponownie w gęstwinę.
Wydawało mu się, że dostrzegł coś pomarańczowego między młodymi sosnami, ale cokolwiek tam było, zniknęło.
Spojrzał ostatni raz, lecz niczego nie dostrzegł. Odwrócił się, kierując się w stronę ścieżki.
Może kiedyś, pomyślał.
CZYTASZ
Star Trek Pegasus. Borg. Opór Jest Daremny
Science FictionNad Zjednoczoną Federacją Planet zapadł cień Borg. Kapitan Picard i nowy Enterprise zostają odesłani na patrol Strefy Neutralnej, podczas, gdy sześcian Borg dociera do Ziemi. Gdy Flota doznaje ciężkich strat, Kapitan Picard decyduje się złamać rozka...