- Przepraszam, że nie uwierzyłem ci - Gregor westchnął, po czym włożył do buzi kawałek naleśnika.- Nie powiem, zabolało mnie to, bo polubiłam cię
- Jeszcze raz przepraszam - dotknął mojej dłoni, która leżała na stole. Spojrzałam na nią. Zabrać dłoń? Przecież mam chłopaka. Co prawda chciałam z nim zerwać... Ugh, nie potrafię tak po prostu zostawić Dylana. Wiem, że dla nas obojga będzie tak lepiej, ale nie potrafię.
- O czym tak myślisz? - blondyn zaśmiał się. O tym, że prawdopodobnie jakby byłby tu Dylan, to rozwaliłby ci twarz?
- Nieważne - posłałam mu lekki uśmiech. Chłopak, nie drążył tematu i pogłaskał kciukiem moją dłoń.
- Będziesz na zawodach?
- Tak
Zobaczyłam jak do stołówki wchodzi Wellinger, który obejmuje w pasie Klarę. Nie wiem jak ja mogę spokojnie spać przy tej wariatce. Spojrzała na mnie i posłała mi zwycięski uśmiech, na co przewróciłam oczami.
- Klara? - szepnął Gregor widząc moją skwaszoną minę.
- Witaj Gregor - usłyszeliśmy piskliwy głos szatynki. Chłopak zniesmaczony widokiem wysokiej dziewczyny przewrócił oczyma i odsunął się delikatnie od stołu.
- Słucham - zaczął niechętnie.
- Słyszałam, że tutaj
- W waszym towarzystwie - zachichotała głupio.
- Było wypowiadane moje imię - podniosłam brew, do góry i spojrzałam na Gregora, który był tak samo jak ja niechętnie nastawiony do głupiej dziewczyny Wellingera.
- Cały świat nie kręci się wokół twojej dupy - posłałam jej buziaka w powietrzu i wstałam, żeby wyrzucić resztki jedzenia, którego nie zjadłam.
- Coś ty powiedziała, suko? - krzyknęła zła.
- Jak mnie nazwałaś? - doskoczyłam do szatynki. Nie dawałam poznać po sobie, że krępuje mnie różnica wzrostów. Uniosłam głowę i wbiłam groźny wzrok w jej tęczówki.
- Ej dziewczyny! - Gregor wstał, w celu załagodzenia sytuacji. Poczułam na sobie wzrok wszystkich zebranych. Zrobiła się cisza na sali, ale ja dalej patrzyłam się groźnie na Klarę. Nasze twarze dzieliło około 10 cm.
- Nazwałam cię suką - prychnęła, na co popchnęłam ją do tylu. Zaskoczona dziewczyna, zachwiała się. Za chwilę, przy jej boku stanął wściekły Wellinger.
- Jedyną suką, która tu znajduje się jesteś ty! Zabrałaś mi ojca, oskarżyłaś o kradzież, a teraz śmiesz nazywać mnie suką?! - wysyczałam.
- Dość! - krzyknął stary Fischer. Wszyscy spojrzeli w jego kierunku.
- Tatusiu, zrób coś! - zapłakana szatynka podbiegła do niego.
- Nie róbcie scen - poprosił spokojniej, na co prychnęłam, wzięłam kurtkę jeansową z krzesła i wybiegłam z pomieszczenia.
- Vee! - usłyszałam głos Schlierenzauera, ale nie zatrzymywałam się.
Wściekła pobiegłam do parku obok hotelu. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Po co zgodziłam się na ten wyjazd? Mogłam odmówić szefowi, ale wtedy najprawdopodobniej straciłabym pracę i nie mogłabym dołożyć się Pauline do długu.
Zadzwoniłam, do Susan i opowiedziałam jej całą sytuację.
- Co za dziwka - skomentowała.
- Wellinger stracił w moich oczach - przyznałam jej racje.
CZYTASZ
Dwóch kochanków przez gwiazdy przeklętych | A. Wellinger
FanfictionZakazana miłość? Brzmi świetnie! Ale czy tak samo dobrze, brzmi stwierdzenie udawana miłość? A może nie udawana? Może jest prawdziwa, ale wymuszona, błędna i trudna? Relacja Victorii i Andreasa, jest od samego początku bardzo burzliwa. Zaczynają ze...