XI. Garmisch-Partenkirchen, 31.12

69 1 0
                                    



Sylwester... z tej okazji, w stołówce w hotelu, odbędzie się impreza. Od rana ruszyły przygotowania sali... ale za nim, impreza to najpierw owocna praca. Z samego rana, poszłam na skocznię. Zrobiłam kilka wywiadów i czekałam na konkurs, który odbędzie się o dwunastej.

W między czasie, poszłam do kawiarni i zamówiłam kawę dla siebie i Petera. Mężczyzna ma coś ważnego, do przekazania mi. Zajęłam stolik i weszłam na instagrama. Znowu przybyło mi dużo obserwujących. Hmm, no ciekawe czemu?

- Cześć, mam nadzieję, że nie spóźniłem się dużo - usłyszałam głos Pero.

- Nie, spoko. Właściwie, to przed chwilą przyszłam - spojrzałam na bruneta zdejmującego kurtkę.

- Więc, co takiego ważnego miałeś mi do przekazania? - zapytałam.

- Właściwe to już nieważne. Samo rozwiązało się - stwierdził, siadając na krześle.

- A co? - podniosłam brew do góry.

- Bo widziałem Wellingera z tą Mią, ale powiedziała mi, że rozstali się - spojrzał w menu kawiarni.

- Zamówiłam ci już americano - puściłam mu oczko.

- Złota dziewczyna - złapał się teatralnie za serce, na co wybuchłam śmiechem.

- Serio, Andreas nie zasługuje na ciebie

- Oj, przestań. Bo zaraz pomyślę, że podrywasz mnie - powiedziałam przez śmiech. Rozbawiony chłopak, na moje słowa wskazał na obrączkę na dłoni.

- Żartuję - sprostowałam.

- Wiem - zaśmiał się. 

- Ale ja z tym Andreasem, nie żartowałem - powiedział poważniej. Po chwili, dostaliśmy swoje kawy i zaczęliśmy rozmawiać. Bardzo lubię Pero. Tylko on i Gregor wiedzą, o moim układzie z Andreasem.

***

- Andy, widziałeś gdzieś moje kolczyki? - w pośpiechu wyszłam z łazienki. Ubrałam na siebie czarną, cekinową miniówkę, czarne botki na wysokim, grubym obcasie i do tego dobrałam tego samego koloru kurtkę skórzaną. Włosy lekko polokowałam, zrobiłam mocniejszy makijaż i wykończyłam wszystko krwistoczerwoną szminką na ustach.

- Wow! - zaskoczony chłopak, zaprzestał szperania w walizce.

- Co? - zmarszczyłam brwi. - Pięknie wyglądasz - przyznał.

- Dzięki - odparłam z lekkim rumieńcem na twarzy.

- To widziałeś moje kolczyki? - zapytałam, przerywając jego skanowanie mnie.

- Nie - powiedział. Przeszłam koło niego.

- Ślinisz się, Wellinger - po drodze, szepnęłam mu do ucha i podeszłam do szafki nocnej. Zaczęłam rozglądać się po niej i w końcu znalazłam dwa kolczyki. Podeszłam do lustra i założyłam je. Popsikałam się moimi ulubionymi, słodkimi i kobiecymi perfumami, po czym usiadłam na łóżku czekając na Wellingera. Położyłam się i przymknęłam oczy.

- Vee, pomogłabyś mi z krawatem? - zawołał. Przewróciłam oczami i weszłam do łazienki. Chłopak opierał się o umywalkę. Podeszłam do niego i zaczęłam zawiązywać mu krawat.

- Masz ładne perfumy - stwierdził, na co uśmiechnęłam się pod nosem.

- Moje ulubione - poklepałam go w miejscu krawatu i stwierdziłam, że możemy już iść.

Blondyn splótł nasze dłonie i wyszliśmy do stołówki, gdzie bawiła się spora ilość ludzi. Zaczęłam szukać wzrokiem alkoholu i gdy go znalazłam uśmiechnęłam się pod nosem.

Dwóch kochanków przez gwiazdy przeklętych | A. WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz