- Susan, widziałaś gdzieś moją akredytacje?! - krzyknęłam, szukając w przedpokoju, na białej komodzie, dużego kartonika na smyczy.
- Laska, spokojnie. Mam dwie - dziewczyna oparła się o framugę drzwi i wskazała na dwie plakietki, które trzymała w ręce.
- A załatwiłabyś mi akredytację na Turniej Czterech Skoczni? - zapytała szczerząc się.
- Su, nie wiem. Ledwo udało mi się załatwić bilety na Wisłę, więc teraz nie odpowiem ci - westchnęłam i zaczęłam nakładać moje czarne botki na obcasie. Nałożyłam swój szary płaszcz i wsadziłam do kieszeni, moją plakietkę.
- Gotowa? - zapytałam chwytając za rączkę, od mojej walizki. Brunetka kiwnęła głową, po czym wyszłyśmy z mieszkania i udałyśmy się do windy. - Ale się jaram! Moje pierwsze zawody, na których będę jako dziewczyna Stephana! - powiedziała podekscytowana. Uśmiechnęłam się pod nosem i oparłam głowę o wnętrze windy.
- A ty? Nie cieszysz się? - zmarszczyła brwi.
- Jestem już przyzwyczajona. W końcu, to moja praca - pstryknęłam ją w nos.
- Pamiętaj, mamy razem pokój, ale nie możesz łazić za mną, bo masz akredytacje jako Fis Family, a ja jako dziennikarz i mi wolno łazić wszędzie, a ty możesz tylko siedzieć na trybunach - wystawiłam jej język, na co zielonooka przewróciła oczami. Wyszłyśmy z windy i od razu poszłyśmy na parking. Chwilę zaczekałyśmy na Stephana, który podjechał po nas, swoim srebrnym samochodem. Brunetka przywitała się z chłopakiem, gorącym pocałunkiem, a ja jak ta sierota, pakowałam walizki do bagażnika. Otworzyłam drzwi z przodu i już miałam zapinać pas, ale Susan przeszkodziła mi to.
- Ja tu siedzę - puściła mi oczko. Przewróciłam oczami i wysiadłam z samochodu. Ciężko mi się patrzy na nich, takich zakochanych. Nie wiem dlaczego. A może dlatego, że sama debilu, nie masz chłopaka? Usiadłam na tylnym siedzeniu, zapięłam pas, włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam wywiad z Kamilem Stochem z Letniego Grand Prix i zaczęłam go analizować.
***
Nagle poczułam, jak ktoś wyrywa mi słuchawki z uszu. Wściekła, otworzyłam oczy i już miałam opierdzielać Susan, za to, że przerwała moje bogate analizy, spostrzegłam się, że stoimy przed hotelem w Wiśle. Wkurzona zaczęłam nakładać płaszcz i wyjęłam akredytacje, którą założyłam na szyję. Mój dzisiejszy humor, nie należy do najlepszych. Wysiadłam z samochodu, wzięłam do ręki walizę na kółkach i nie czekając na tę dwójkę, zaczęłam iść w stronę hotelu. Wyjęłam telefon, w celu napisania do kolegi z redakcji, że jestem już na miejscu. Nagle poczułam, że na coś wpadam. Wściekła, podniosłam wzrok znad telefonu. Spostrzegłam twarz radosnego Schlierenzauera.
- O Gregor! - powiedziałam lekko zszokowana, a po chwili przytuliłam go.
- Cześć, mała - powiedział do mojego ucha.
- Kochanie, chyba przy bookowaniu pokoju, pomyliłam się z numerem telefonu - usłyszałam za sobą, głos nieznajomej dziewczyny. Gregor, odsunął się ode mnie i podszedł do brunetki, która przyglądała mi się z lekką zazdrością. Dziewczyna miała opaloną karnację i ciemne, polokowane włosy. Oczy miała brązowe, niczym czekolada i trzymała w ręku telefon.
- Pokaż - powiedział do niej, chwytając za telefon.
- To jest Agnes, moja dziewczyna - odezwał się, po chwili ciszy.
- Victoria, ale mów mi Vee - uśmiechnięta podałam jej rękę, którą chętnie uścisnęła.
- To ty jesteś ta Victoria Fischer, o której Gregor tak mi nawijał - zaśmiała się, patrząc na moją akredytacje. Posłałam Gregorowi pytające spojrzenie, ale nic nie skomentowałam. Porozmawiałam chwilę z nimi i poszłam do hotelu zanieść swoje rzeczy. Agnes wydaje się, być w porządku, ale nie powiem, zakuło mnie trochę serce na wiadomość, że Gregor ma dziewczynę. Dowiedziałam się, że brunetka jest starsza ode mnie, i że ma brata w moim wieku, co mnie trochę rozśmieszyło, bo dziewczyna zaczęła wychwalać go i nawet zaproponowała spotkanie z nim.
CZYTASZ
Dwóch kochanków przez gwiazdy przeklętych | A. Wellinger
FanfictionZakazana miłość? Brzmi świetnie! Ale czy tak samo dobrze, brzmi stwierdzenie udawana miłość? A może nie udawana? Może jest prawdziwa, ale wymuszona, błędna i trudna? Relacja Victorii i Andreasa, jest od samego początku bardzo burzliwa. Zaczynają ze...