- Chloe, jesteś gotowa?! - usłyszałyśmy z góry, poważny głos mojej siostry.- Tak - odpowiedziała dziewczynka. Po chwili, ujrzałyśmy schodzącą po schodach dziewczynę, która niosła dwie walizki.
- Pomóc ci? - wstałam z podłogi, bo bawiłam się z jej córką. Blondynka w kręconych włosach odmówiła.
- Przemyśl to - do mojej siostry podeszła Susan i wzięła dziewczynę w swoje ramiona.
- Kiedy wracasz? - brunetka, tym razem zwróciła się do mnie.
- Nie wiem, może za trzy dni - włożyłam ręce w kieszenie czarnych jeansów.
- Zaraz podjedzie Stephan z chłopakami - Susan, patrząc w telefon poinformowała nas o tym fakcie, po czym podeszła do Chloe.
- Będę tęsknić za tobą, Diabełku - przytuliła ją, a następnie rozległ się dźwięk dzwonka. Moja współlokatorka, poszła w stronę przedpokoju, aby otworzyć drzwi, a ja chwyciłam za rączkę mojej walizki i przegryzłam wargę. Do pomieszczenia wszedł Markus i Stephan.
- A Wellinger, gdzie? - zapytała rozbawiona Susan.
- W bagażniku - Leyhe, puścił jej oczko.
- Gotowe? - zwrócił się do rodziny Fischer. Pokiwałyśmy głową i wyszłyśmy z mieszkania. Poszliśmy w dobrych nastrojach do auta Stephana.
Otworzyłam bagażnik, a tam faktycznie siedział Andreas. Nie no, żartuję. W bagażniku były walizki skoczków i jakaś reklamówka o nieznanej mi zawartości, o której lepiej nie chcę wiedzieć. Włożyłam swój bagaż i zajęłam przednie miejsce w samochodzie.
- Więc kierunek to dom Fischer? - zapytał brunet, odpalając swój samochód.
- Ta - odpowiedziałam.
- Stary, tylko wysadź mnie, obok sklepu twoich rodziców - powiedział Markus, zapinając pas bezpieczeństwa.
- Czego potrzebujesz ze sklepu moich rodziców? - zapytał brunet wjeżdżając na główną ulicę.
- Tak, chcę przelecieć twoją matkę - na słowa brodatego skoczka, parsknęłam śmiechem. Po chwili usłyszeliśmy głośny plask.
- Zły wujek Markus! - Chloe, uderzyła mężczyznę w ramię, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
***
- Zapięłaś Chloe? - odezwała się lekko smutna Pauline.
- Tak, spokojnie - położyłam dłoń na jej dłoń w geście wsparcia. Ułożyłam się wygodniej w fotelu i wyjrzałam za małe okienko. Więc żegnaj Monachium, a witaj ponownie Londynie. Dawno się nie widzieliśmy.
- Na ile tam lecimy? - zapytał chłodno, stary Fischer.
- Na tyle, ile będzie potrzeba - fuknęłam w jego stronę.
- Może trochę grzeczniej! - skarcił mnie wzrokiem.
- Jeszcze czego? - zaśmiałam się kpiąco. Poczułam lekkie uderzenie w ramię. To Pauline. Posłałam jej zdziwione spojrzenie.
- Przestańcie już - burknęła i założyła do uszu słuchawki. Ja wyciągnęłam laptopa i zaczęłam pisać artykuł.
***
Kiedy wylądowaliśmy w Londynie, była okropna pogoda. Strasznie padało i wiało. Trzymając kolorową parasolkę, rozejrzałam się po starym ryku z utęsknieniem w oczach. Zatrzymałam wzrok na małej, uroczej kawiarence. To tutaj byłam pierwszy raz na randce z Dylanem. Na samą myśl, zrobiło mi się gorąco. Było wspaniale. Mieli tutaj malinowe babeczki, które idealnie smakowały z waniliową latte. Później chodziliśmy tu, co poniedziałek ze znajomymi i rozmawialiśmy o szkole, nauczycielach, imprezach i plotkach. Wspaniałe czasy głupiego licealisty.
CZYTASZ
Dwóch kochanków przez gwiazdy przeklętych | A. Wellinger
FanfictionZakazana miłość? Brzmi świetnie! Ale czy tak samo dobrze, brzmi stwierdzenie udawana miłość? A może nie udawana? Może jest prawdziwa, ale wymuszona, błędna i trudna? Relacja Victorii i Andreasa, jest od samego początku bardzo burzliwa. Zaczynają ze...