Rozdział 2

1.3K 90 199
                                    

Pov. Dream

On go kurwa nie miał zgwałcić. Z tą myślą wparowałem do swojego pokoju, który był połączony z pokojem, w którym był George. Usiadłem przy biurku i zastanawiałem się jak najlepiej rozwiązać obecną sytuacje. Po chwili namysłu mój "plan" był gotowy. Wziąłem telefon i wybrałem numer.

- Cześć Dre. Co tam? - zapytał, a ja mogłem przyrzec, że się perfidnie uśmiecha.

- Przyjdź dziś do mnie. Musimy o czymś pogadać. - zacisnąłem dłoń mocniej na przedmiocie.

- Bo co? Nie znajdziesz mnie. - miałem wrażenie, że go zaraz rozszarpie przez telefon.

- Mam sam wiesz co. - zablefowałem.

- Nie masz... to... to nie możliwe... wczoraj... przecież ja... ja ją widziałem. - zaczął się stresować. O to mi właśnie chodziło.

- No właśnie. WCZORAJ. - zaśmiałem się. - 18 punkt u mnie. - rozłączyłem się.

Odwróciłem się plecami do biurka. Przede mną wisiała wielka korkowa tablica. Było na niej całe moje życie. Wstałem i zasłoniłem ją zasłoną. Nie chciałem, żeby brunet ją zobaczył. Spojrzałem na zegar. 13.46. Zostały mi ponad 4 godziny. Postanowiłem, że zajrzę jeszcze do bruneta i może zrobię mu coś do jedzenia.

Skierowałem się do kuchni. Utrzymana w szaro, białych kolorach z drewnianymi dodatkami sprawiała wrażenie jakby była prosto z katalogu. Na stole, stolikach i blacie było pusto. Nie lubię, gdy wszędzie walają się przedmioty, które można przechowywać w szafkach.

Z lodówki wyjąłem potrzebne składniki i zacząłem przygotowywać kanapki. Proste, ale smaczne. Na koniec dodałem do wody proszek, który sprawi, że George będzie bardziej zmęczony i spokojnie prześpi wizytę Corpse'a.

Wszystko zaniosłem do pokoju bruneta na drewnianej tacce. Przed wejściem założyłem swoją maskę. Zapukałem lekko w drzwi, ale nie usłyszałem odzewu ze strony chłopaka, więc wszedłem. George wyglądał uroczo kiedy spał. Postanowiłem mu nie przeszkadzać i położyłem tackę na stoliku nocnym. Usiadłem na łóżku i przez dość długi czas przyglądałem się brunetowi. Trochę się wiercił, ale wszystko co robił wydawało mi się takie idealne i urocze. Miałem ochotę go przytulić. Po około 2 godzinach George zaczął się przebudzać.

- Jak się spało? - zapytałem z troską w głosie. Brunet popatrzył na mnie nieobecnym wzrokiem i tak samo jak poprzednio podkulił nogi. - Ile razy mam Ci powtarzać, że masz się mnie nie bać? - powiedziałem ostrzej, ale gdy zobaczyłem, że chłopak jest na skraju wytrzymania trochę się uspokoiłem.

- Jest... o... okej. - nie podobało mi się to, że George tak się przy mnie jąka. Wiedziałem, że taki nie jest. Wskazałem głową na kanapki. - Nie jestem głodny.

- Nie jadłeś od dokładnie 27 godzin i... - spojrzałem na telefon - i 45 minut. Powinieneś zjeść chociaż jedną. - twarz bruneta pobladła. Miałem wrażenie, że za chwile na mnie nawrzeszczy, ale on powiedział tylko jedno:

- Nie są zatrute? - wybuchłem śmiechem.

- Nie. - chciałem być z nim szczery - W wodzie jest trochę proszku nasennego. Odwiedzi mnie ktoś dzisiaj i lepiej by było gdybyś to wypił. Nie chcę Cię nie potrzebnie martwić.

- Jasne. - powoli wziął kanapkę do ręki i zaczął ją równie wolno żuć. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej za małą na mnie koszulkę i dresy.

- Jak chcesz możesz się przebrać. - rzuciłem ciuchy obok bruneta.

Poczekałem, aż George zje chociaż połowę jedzenia i poszedłem do swojego pokoju. Zmęczony i nadal wkurzony, opadłem na materac. Nastawiłem budzik na 16 i zasnąłem.

***

Jak co niedzielę ostrzyłem swoją broń w małym pokoiku, ale również wolałem być przygotowany na wizytę Corpse'a. Godzina 18 zbliżała się nieubłaganie szybko, a ja już nie mogłem się doczekać. Nawet nie zauważałem kiedy dzwonek do drzwi zadzwonił. Sprawnie chwyciłem dwa sztylety. Jeden wsunąłem za pasek, a drugi włożyłem luzem do bocznej kieszeni w spodniach.

Idąc w stronę drzwi krzyknąłem głośne "proszę". Corpse otworzył je tak jakby od niechcenia. Gestem głowy zaprosiłem go do salonu, a sam upewniłem się, że drzwi są zamknięte i tylko ja mogę je potem otworzyć.

Usiadłem na kanapę na przeciwko mężczyzny. Oddzielał nas jedynie szklany stolik.

- Opowiadaj. Jak było wczoraj? Wczoraj późnym wieczorem. - uśmiechnąłem się perfidnie i poprawiłem maskę. Corpse wyglądał na zakłopotanego i troszkę zaniepokojonego. Wiedziałem, że on na pewno też ma broń przy sobie, więc wręcz modliłem się, aby George się przedwcześnie nie obudził.

- No... W sumie to było cudownie. - zaczął grać. Szkoda, że na mnie to nie działa. - On Ci to powiedział? - zapytał, a w jego głosie można było usłyszeć porządny wkurw. - Ha, pewnie gdyby Ci nie powiedział nawet byś się nie domyślił, że doszło do czegoś więcej. - zaśmiał się.

- Wiesz, że nie taka była umowa. - zignorowałem go. - Co Cię podkusiło, aby spróbować czegoś więcej? Niki nie byłaby zadowolona. - mina od razu mu zrzedła.

- Nie powiesz jej. - wyjąkał, a ja usłyszałem jak broń została przeładowana.

- Nie powiem. Nie mam po co, ale w zamian coś chcę.

- Co? Zwrócić chłopakowi niewinność? - zadrwił, a mnie zaczęła zalewać krew.

- Nie. - praktycznie wysyczałem. - Chcę pieniędzy.

- Masz ich kurwa pod dostatkiem.

- Wiem.

- Ile?

- Wystarczająco.

- Kurwa Dre. Ile? - widziałem jak powoli się irytuję.

- 100 tysięcy dolarów - widziałem jak już chce się odezwać, ale szybko go wyprzedziłem - wiem, że tyle masz. Na koncie oszczędnościowym.

- Wiesz, że to miało pokryć całą moją przyszłość z Ni...

- Trzeba było nie odjebywać czegoś takiego - przerwałem mu - do wtorku masz wynieść się z kwatery, a jutro mają być moje pieniądze. Inaczej policzymy się po mojemu.

- To to jak niby było? Po mojemu? - widziałem jak Corpse się spina.

- Tak. Po mojemu już leżałbyś martwy. W łóżku z Niki.

Corpse przetarł zrezygnowany oczy. Opadł na kanapę i zamknął oczy. Wiedziałem, że prędzej i tak zrezygnowałby z tej pracy. Jak szybko się rozluźnił tak samo szybo spiął się ponownie.

- Mogę się napić? - zapytał wstając z sofy.

- Jasne. Częstuj się. Przez następne dwa dni i tak jesteśmy jeszcze przyjaciółmi.

Corpse nic już nie mówiąc nalał sobie trunku i opierając się o barek wyzerował szklankę. Szkoda, że było to jedno z mocniejszych. Naprawdę szkoda. Zaśmiałem się w myślach. Odłożył szklankę bez skwaszonej miny i rzucił krótkie:

- Idę do łazienki. - ja pokiwałem tylko głową i włączyłem muzykę na telewizorze. Podkręciłem głośność i rozluźniłem mięśnie. Szkoda, że na tak krótko.

Psychological | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz