Rozdział 8

1K 76 111
                                    

Pov. Dream

Nie zauważyłem nawet jak ten czas szybko leci. George był u mnie już ponad miesiąc. W sumie bardzo cieszyłem się, że tu jest, ale nie czułem by chłopak się do mnie przekonał. Wydawało mi się, że nadal mi nie ufa w 100%.

Usiadłem na kanapie z kieliszkiem wina. Tępo wpatrywałem się w drzwi balkonowe. Zastanawiałem się co mogę zrobić, aby brunet czuł się u mnie jak najlepiej. W pewnym momencie za oknem przeleciał ptak. Był to chyba skowronek. Usiadł na gałęzi jarzębiny i mogłem przysiąc, że spojrzał mi w oczy.

I to właśnie z tym spojrzeniem do głowy wpadł mi świetny pomysł. Odkładając już pusty kieliszek na stół, chwyciłem telefon. Zacząłem przeglądać najładniejsze miejsca w promieniu 50 kilometrów. Moją uwagę przykuł bardzo ładny park. Był usytuowany przy niewielkim jeziorze.

Wyłączyłem telefon i od razu udałem się do pokoju George'a. Mimo, że była 14 brunet jeszcze z niego nie wyszedł. Martwiłem się trochę, ale zdążyłem się już przyzwyczaić. Zapukałem i od razu wszedłem. Już chciałem mówić, kiedy moją uwagę przykuł uroczy widok. Chłopak drzemał dużą częścią ciała na poduszce i przytulał się do kołdry. Pstryknąłem szybkie zdjęcie i ustawiłem je na tapecie.

***

- Dzisiaj Cię gdzieś zabieram! - powiedziałem uradowany. George popatrzył na mnie z iskierkami w oczach i rzucił mi się na szyję. Objąłem go, odwzajemniając uścisk.

- To świetnie! Poza domem prawda? - zapytał z nadzieją.

- Oczywiście. W ogrodzie nie ma nic ciekawego.

- A gdzie? I na którą mam być gotowy? - praktycznie skakał przede mną z radości.

- Mmm... tak o... - spojrzałem na zegar. 14.23. - tak o 18. Może być? - pokiwał energicznie głową i pobiegł na górę.

Uśmiechnąłem się pod nosem i sprzątnąłem talerz po George'u, który wcześniej jadł kanapki. Poszedłem do swojego pokoju. Miałem w nim kilka ubrań, ale większość nadal była w sypialni chłopaka. Otwierając szafę, w moje oczy od razu rzucił się biały golf. Zacząłem dobierać do niego inne dodatki i części garderoby. Wypadło na czarne bojówki i białe, wysokie buty. Dołożyłem do tego kilka pierścieni, a do spodni doczepiłem łańcuchy. Wszystko położyłem na biurku i poszedłem wziąć prysznic.

***

Opierałem się o drzwi i czekałem na George'a. W ręku bawiłem się kluczykami od samochodu. Ocknąłem się, gdy usłyszałem ciche zbieganie ze schodów. Przede mną pojawił się brunet. Miał jasne, dżinsowe spodnie i bardzo dużą, szarą koszulkę z napisem "forever". Dopiero po chwili zorientowałem się, że należy ona do mnie. Jeszcze raz przeleciałem go wzrokiem od dołu do góry.

- Pięknie wyglądasz~ - nachyliłem się do niego. George zareagował uroczym rumieńcem i odwrócił wzrok.

- Ty też nieźle wyglądasz. - burknął.

Złapałem klucze i otworzyłem drzwi. Brunet powoli przez nie wyszedł i stanął na schodku. Głęboko odetchnął i przymknął oczy. Dopiero teraz zorientowałem się jak bardzo brakowało mu zwykłego opuszczenia 4 ścian. Zdzieliłem się mentalnie w policzek. Przecież mogłem go wypuścić chociaż na ogród.

- Przepraszam, że nie pozwoliłem Ci wychodzić. - złapałem go za rękę i poprowadziłem do samochodu. - Po prostu bardzo się o Ciebie martwię.

- Jest w porządku. - powiedział wsiadając do samochodu od strony pasażera. Wyglądał jakby naprawdę starał się mnie zrozumieć.

Usiadłem za kierownice i odpaliłem samochód. George włączył radio. Oboje rozkoszowaliśmy się komfortowym milczeniem i powolnymi nutami muzyki. Jechaliśmy przez miasto. Niestety o porze były korki co bardzo mnie irytowało. Kiedy już chciałem walnąć w kierownicę z całą siłą, powstrzymała mnie dłoń bruneta, która znalazła się na moim udzie. Spojrzałem na niego z zapytaniem, ale on tylko odwrócił twarz w stronę szyby z lekkim rumieńcem. Wyglądał tak ładnie, że wszystkie negatywne emocje ze mnie wyparowały.

Dojechaliśmy na miejsce chwilę przed zachodem słońca. Szybko wyciągnąłem chłopaka z samochodu i pobiegłem z nim na molo. Posadziłem go sobie na kolanach i rozkoszowałem się widokiem. Wielkie jezioro, otoczone mnóstwem drzew. Słońce, które właśnie chowało się za drzewami przyjemnie świeciło w twarz.

George delikatnie wtulił się w moje ramię i razem ze mną podziwiał otaczającą nas przyrodę.

- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś. Jest tu naprawdę wspaniale. - uśmiechnął się w moją stronę, kiedy słońca nie było już widać.

- Wspaniała osoba zasługuje na wspaniałe miejsce. - powiedziałem to z flirciarskim uśmieszkiem.

- Mhm... Wiesz. Zastanawia mnie jedno.

- Mów śmiało.

- Czy mógłbym... - przerwał na chwilę, a ja widząc, że trochę się stresuję, mocniej objąłem jego ciało - Czy mógłbym zobaczyć Twoje oczy? - lekko speszyłem się, ale szybko odpowiedziałem:

- Jesteś pewien, że chcesz?

- Jasne. Czemu miałbym nie być? - był lekko zdziwiony.

- Obiecuję, że Ci ją pokarzę.

- No, ale kiedy. - wydał z siebie jęk niezadowolenia, a do moich myśli od razu napłynęły te niewłaściwe.

- Jutro.

- Serio?!

- Tak, a teraz choć. - podniosłem się razem z Georgem. - Co powiesz na lody? - brunet pokiwał głową i sam z siebie złapał mnie za rękę.

Bardzo mnie to ucieszyło. Od jakiegoś czasu zauważyłem, że inaczej reaguje na moje zaczepki. O wiele bardziej się rumieni i znacznie częściej sam coś inicjuje.

Poprowadziłem chłopaka do budki i zamówiłem po jednej gałce dla każdego z nas. Dla George'a malinową, a dla mnie cytrynową. Zarejestrowałem jak sprzedawca patrzy maślanymi oczami na chłopaka obok. Nie spodobało mi się to i od razu zanotowałem sobie w głowie, że muszę tu wrócić i ogarnąć trochę tego gościa.

Brunet odebrał lody i miło uśmiechnął się w stronę mężczyzny. Tego już było za wiele. Posłałem mordercze spojrzenie sprzedawcy i szybko zapłaciłem. Odeszliśmy kawałek dalej i usiedliśmy na ławce. Objąłem George'a ramieniem i rozkoszowałem się swoją gałką. Rozmawialiśmy na wiele tematów, które nam się nie kończyły.

W końcu, kiedy oboje skończyliśmy, wstaliśmy, a brunet przytulił się do mnie.

- Dziękuję. To był naprawdę świetny wieczór. Cieszę się, że mogłem go spędzić z Tobą. - w sumie to od niedawna wszystkie wieczory spędzał ze mną, albo z Nickiem i Karlem, no ale ok.

- Nie. To ja dziękuję, że mogłem go spędzić z Tobą. - pocałowałem go lekko w policzek i złapałem za dłoń. - Musimy to kiedyś powtórzyć.

- To prawda. Musimy.

Spokojnie szliśmy w stronę samochodu. Było bardzo ciepło co dodawało przyjemnego, wakacyjnego klimatu.

Psychological | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz