16. "C L F M"

7 1 0
                                    

- Cassandro Wilson - do mojego pokoju weszli Chris z Zaynem. - Boże dziewczyno, ile można spać?

Trzy dni temu wróciliśmy do Dallas, a ja wciąż byłam zmęczona podróżą. Moim ulubionym zajęciem przez ten czas było wylegiwanie się w łóżku. I o ile przez pierwsze dwa dni chłopaki odpoczywali razem ze mną, tak od wczoraj nie mogą już wyleżeć w łóżku nawet w nocy i ciągle namawiają mnie do wstania. Wstawałam jedynie na max dwie godziny, aby wyjść do Loreta.

- Dziewczyno umawialiśmy się, że idziemy dzisiaj na paintballa. A żeby zdążyć, musisz wstać teraz. Wszyscy już na ciebie czekają.

Faktycznie. Wybieraliśmy się dzisiaj na stary zamek, który został wykupiony przez przeurocze małżeństwo. Było tam mnóstwo atrakcji, między innymi paintball. Po spokojnym wyjeździe na Malediwy uznaliśmy, że potrzebujemy trochę adrenaliny.

Krążą legendy, że zanim tym miejscem zaczęli zarządzać obecni właściciele, kilka osób zgubiło się w piwnicach rezydencji i już nie wróciło. To prawda - jest ogromna, ale chyba nie aż tak, żeby się tam zgubić i nie móc wrócić. Chyba, że ktoś im pomógł tam zostać...

- Wciąż jestem za tym, żeby iść tam wieczorem - mruknęłam w poduszkę.

- Skarbie, ty tam byś srała w gacie wieczorem.

- Bym założyła pampersa albo chodziła z kimś.

Chłopaki weschnęli.

- Val już czeka na dole, Matt ma być za 20 minut. Do tego czasu masz być gotowa.

- Wciąż mamy nieparzystą liczbę osób.

- Trudno. Wstawaj! - któryś z nich zepchnął mnie z łóżka.

Jęknęłam głośno.

- Już już.

Po ciężkich dziesięciu minutach wstawania, podniosłam się i pomaszerowałam do szafy. Wybrałam czarne, obcisłe jeansy i koronkowy top na cienkich ramiączkach tego samego koloru. Pobiegłam z ubraniami do łazienki, przylegającej do mojego pokoju i w ekspresowym tempie wzięłam prysznic, umyłam zęby, związałam włosy w wysoką kitkę i zrobiłam makijaż. Ułożyłam grzywkę, tak, aby nie wpadała mi do oczu i ubrałam się. Stanęłam przed wielkim lustrem, robiąc sobie zdjęcie.

Wychodząc, złapałam jeszcze za różowy sweterek z długim rękawem i narzuciłam go sobie na ramiona. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu torebki. Telefon znajdował się w kieszeni moich spodni, więc teoretycznie miałam wszystko.

- Chłopaki! - krzyknęłam, otwierając drzwi do mojego królestwa. - Widzieliście moją torebkę? - zeszłam po schodach na dół, gdzie siedziało całe towarzystwo.

- Tą małą czarną? - dopytał Chris, przerzucając strony w jakiejś gazecie.

Podeszłam do Val, która wróciła z podwórka z Fifi na rękach. Postawiła kota na ziemi i zamknęła drzwi balkonowe.

- Dzień dobry - powiedziałam słodko do kota, opierając dłonie na kolanach i pochylając się trochę. Kot powolnym krokiem do mnie podszedł i otarł się o moje nogi. - Idziemy jeść? - podążyłam wzrokiem za kotem, który poszedł do kuchni. - To wiecie gdzie ta torebka? - zapytałam ponownie moje towarzystwo.

- Ostatnio leżała na blacie w kuchni - odparł Zayn, oglądając na dużej plaźmie jakiś program.

Val podeszła do mnie, więc przywitałam ją buziakiem w policzek i obie ruszyłyśmy w kierunku kuchni, gdzie Fifi jadła suchą karmę.

- Jak Zayn mówił, że się do was wprowadza, to ja myślałam, że to żarty, a on naprawdę jest tu 24/7 - dziewczyna usiadła na stołku przy wyspie kuchennej.

Never forget youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz