21. "Może to tylko straszny sen?"

4 0 0
                                    

*Trzy dni później*

- Na pewno wszystko macie? - moja mama zapytała po raz piąty w przeciągu ostatnich piętnastu minut.

- Tak - weschnęłam. - Mamo, jedziemy tylko pięć dni.

- Jackson jest oddalone od Dallas sześć godzin. Mam prawo się martwić.

- Nic nam nie będzie. Jest nas piątka.

- Pilnujcie się - objęła mnie mocno.

- Macie kasę? - do przedpokoju wszedł Nathan z ostatnią walizką, które chłopaki nosili do samochodu.

- Tak.

- Załatwiliście sobie nocleg, żeby nie było jak ostatnio? - odezwała się ponownie moja mama.

Oczywiście, że jej powiedziałam po powrocie z ostatniej wycieczki o wszystkim. O Gothy Boys, o naszym braku noclegu i ich uprzejmości oraz o naszej nocnej wycieczce na festyn. Pokręciła wtedy jedynie niezadowolona głową, nazwała nas sierotami, niepotrafiącymi nic załatwić i wypytała o Zayna.

- Tak. Mamy hotel prawie w centrum miasta - zawiązałam adidasy, które dostałam od Zayna jeszcze na Malediwach i wstałam ze stołka. - Nie musicie się martwić. Jesteśmy prawie dorośli - zarzuciłam torebkę na ramię.

Mama opierała się o framugę i przechyliła głowę.

- Mam złe przeczucia - powiedziała.

- Nie mów tego głośno, bo wiesz, że twoje słowa się spełniają - dałam jej buziaka w policzek i objęłam mocno. - W poniedziałek jesteśmy z powrotem.

Po chwili pożegnałam się także z Nathem, a kiedy wyszliśmy przed dom, to samo uczynili Chris i Zayn. Matt chwilę wcześniej wyszedł, żeby pomóc Valerii uporać się z jej walizkami.

- Jeździe ostrożnie! - krzyknęła mama, kiedy wsiedliśmy do Jeepa Zayna. Przez otwarte okna pomachaliśmy im i zaraz ruszyliśmy po przyjaciół.

Godzinę później siedziliśmy już w piątkę w terenówce i jedliśmy McDonalda. Zayn jako kierowca nie mógł jeść sam, więc ja siedząca na miejscu pasażera, co jakiś czas podtykałam mu frytkę lub burgera.

On za to ku bulwersacji Chrisa od prawie samego początku podróży trzymał jedną dłoń na moim udzie.

Od moich urodzin minęły trzy dni. W poniedziałek odsypialiśmy imprezę, a we wtorek podzielilismy się z przyjaciółmi szczęśliwą nowiną. Chris wziął mojego chłopaka do swojego pokoju, a ja siedziałam z dziewczynami zestresowana, że mój chłopak znów będzie nosił okulary przez śliwę wokół oka. Podobno skończyło się tylko na czwartym ostrzeżeniu. Nie wiem o co chodzi z tymi ostrzeżeniami Chrisa, bo po trzech i tak nic mu nie zrobił, ale jeśli czuje się w ten sposób lepiej, to okej.

Zaraz po wyruszeniu w drogę zrobiłyśmy z Val milion zdjęć. Nikt z nas nie mógł usiedzieć w miejscu, nawet będąc już w drodze.

- Zagrajmy w kalambury! - wykrzyknęła nagle rudowłosa, która siedziała na tylnym siedzeniu między chłopakami.

- Dobra - zgodziliśmy się. - Zaczynaj.

- Hmm... Jest to czerwone, ale może mieć różne kolory. Żyje i...

- Róża! - przerwałam jej.

- Dobrze!

- Co? Skąd wiedziałaś? - oburzył się Chris.

- Proszę cię - prychnęłam. - Intuicja i kobiece połączenie.

- Ta, jasne. Więc teraz ty - powiedział obrażony.

Never forget youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz