5. "Jesteś cholernie w moim typie"

18 1 0
                                    

- Matka Lucy była szanowanym prawnikiem, ale przede wszystkim cudowną kobietą, jeśli wierzyć opowiadaniom ludzi. Świetnie zarabiała i w głównej mierze to ona utrzymywała siebie i męża. Kiedy zaszła w ciążę, ona i Gerard bardzo się cieszyli. Zawsze chcieli mieć dużą rodzinę i nareszcie mogli zacząć realizować plany - zrobił przerwę, żeby wziąć łyka alkoholu, co i ja uczyniłam po nim. - Zmarła przy porodzie - powiedział cicho, przez co zachłysnęłam się napojem. Nie spodziewałam się tego. - W porządku?

- Tak. Mów dalej - machnęłam ręką, odkaszlując.

- Gdy Lu skończyła trzy latka, Gerard znalazł sobie drugą kobietę, która po pewnym czasie umawiania się bardzo nalegała na ślub. Mówiła, że to z miłości i nie ma na co czekać, że chce go tylko dla siebie... On nie mając nic do stracenia, w końcu uległ. Miała na imię... Zoe chyba i była jakimś lekarzem. Możliwe, że siedziała w operacjach plastycznych. Lu mówiła, że odkąd ją zna, sama kilka przeszła - zrobił kolejny łyk. - Zoe była dość... specyficzną kobietą. To znaczy... dobra, nie nadawała się na matkę. Ubierała się jakby miała iść na imprezę w ciągu dnia i podobnie chodziła mała Lu. Na wielu zdjęciach z epoki Zoe Lucy miała na sobie krótką spódniczkę i top. A kiedy sama zaczęła sobie wybierać ubrania, coraz bardziej upodobniała się do macochy.

- To normalne - powiedziałam, jednak wzrok Chrisa uświadomił mi, że źle zaczęłam. - Znaczy nienormalne. Chodzi mi o to, że jaka by nie była, Zoe pewnie była dla niej wzorem, więc to normalne, że z wiekiem chciała się do niej upodobnić.

Blondyn pokiwał głową. Wziął łyk i mówił dalej, patrząc w okno. Na jego twarzy zawitał uśmiech.

- Poznaliśmy się przypadkiem na ulicy. Wpadłem na nią, kiedy wchodziłem do bloku przyjaciela, a ona wychodziła z niego. Nie miała na twarzy makijażu i miała na sobie dużą koszulę w kratę i obcisłe jeansy, które pożyczyła od przyjaciółki, która jak się okazała tam mieszkała - wzruszył ramionami. - Zakochałem się wtedy.

- Tak po prostu? - zapytałam cicho.

Spojrzał na mnie i pokiwał głową.

Chyba na prawdę mu na niej zależało, skoro wciąż pamiętał takie rzeczy po kilku latach. Napiłam się.

Postanowiłam przemilczeć nawet fakt, że prędzej to było zauroczenie niż zakochanie.

- Myslałem o niej całymi dniami, aż okazało się, że chodziliśmy razem do szkoły. Zastanawiałem sie jak to możliwe, że nigdy wcześniej nie zwróciłem na nią uwagi..  - wziął głęboki wdech. - Po korytarzach chodziła ze swoją grupką koleżanek, jednak zawsze najbardziej trzymała się z Susan, tej u której wtedy nocowała. Były totalnymi przeciwieństwami. Susie była trochę jak ty, a Lu... jak Zoe. Obcisłe, krótkie rzeczy, szpilki... Kochałem ją nawet taką, bo dla mnie liczył się jej charakter.

Słodki - pomyślałam, bo mówił o niej z tak wielkim uczuciem, że obok tego nie dałoby się przejść obok.

- Byłem tym popularnym typem w szkole, ale nie byłem chuliganem. Nigdy nie sprawiałem problemów.

- Grzeczny Christopher. Nie wyglądasz na takiego - zaśmiałam się.

- Tylko nie Christopher, błagam! - połaskotał mnie.

- Dobra, dobra, już. Co dalej?

- Zacząłem się za nią uganiać. Zapraszać na randki. Starałem się o nią pół roku, ale wiedziałem, że jest warta każdego grzechu. W końcu mi się udało i zostaliśmy parą.

- Czekaj, jakim cudem, nigdy nie zwróciłeś na nią uwagi, skoro gdy ją zobaczyłeś w tym bloku, od razu się zakochałeś?

- Okazało się, że była w naszej szkole od niedawna, a ja rzadko zwracałem uwagę na ludzi, poza moimi znajomymi.

Never forget youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz