7. "Najpiękniejszy odcień szarości"

12 1 0
                                    

Po piętnastu minutach błądzenia z mapą, wiedzieliśmy, w którą stronę powinniśmy się udać. Okazało się, że oboje mieliśmy słabą orientację w terenie.

Horse Kingdom, był ośrodkiem podobnym do tego u nas. Po przejściu przez bramę, był mały placyk, za którym widać było lasek, a wokół budynku padoki, na których stało kilka koni.

Stajnia w dużej mierze składała się z boksów angielskich, ustawionych przodem do bramy wjazdowej. Było ich łącznie sześć. W połowie były szerokie drzwi, przez które przeszliśmy.

- Wow - wydusił z siebie zachwycony Zayn. - Niby skromnie, a jednak z klasą - rozglądał się po wnętrzu.

- Witajcie! - podeszła do nas dziewczyna mniej więcej w moim wieku. - Jestem Ashlee, jak mogę wam pomóc? - dwa rude warkocze podskoczyły na jej ramionach, kiedy poprawiła trzymanego na rękach kota.

- Szukamy kogoś z kim moglibyśmy porozmawiać o...

- Chcielibyśmy pojechać w teren i chcemy z kimś o tym porozmawiać - Zayn przejął pałeczkę, kiedy Ashlee zwróciła na niego uwagę. W jej oczach pojawił się dziwny błysk.

- Oczywiście. Jestem córką właścicielki. Mama akurat pojechała coś załatwić, także ja z chęcią się wami zajmę - odstwiła czarnego kota na podłogę. - Zapraszam za mną - odwróciła się i poszła w jakimś kierunku.

Spojrzałam na Zayna, który ruszył za nią. Ja stałam jeszcze chwilę, czując dziwny ścisk między piersiami. Przyłożyłam tam rękę. Co jest?

Zrobiłam dwa kroki w przód, rozglądając się. Znajdowało się tu dwanaście boksów, a korytarze przecinały się. Skręciliśmy w lewo i weszliśmy do siodlarni, w której były drzwi, a za nimi pokój.

- To gabinet mojej mamy - odezwała się, kiedy usiedliśmy po dwóch stronach biurka.

Uwaga czarnowłosego była skupiona w stu procentach na niej, a na jego nosie wciąż spoczywały okulary.

- Więc chcecie pojechać w teren, tak? - spytała ze wzrokiem utwionych w chłopaku.

Halo, ja też tu jestem!

Czy ja jestem zazdrosna?

Odchrząknęłam.

- Tak - odpowiedziałam, zanim Zayn zdążył się odezwać.

- Świetnie! - klasnęła w ręce. - Akurat dzisiaj miałam ochotę na małą przejażdżkę po lesie. Co wy na to?

Ponownie spojrzałam na Zayna, ale on jak zaczarowany nawet na chwilę nie oderwał od niej wzroku.

- Zayn? - dotknęłam jego ramienia. - Powiesz coś w końcu, czy wracasz do hotelu?

- Oh! Tak myślałam, że nie jesteście stąd. Nie wyglądacie na tubylców - rudowłosa trajkotała jak najęta z uśmiechem na twarzy. Jest urocza, ale jednocześnie irytująca. - Gdzie się zatrzymaliście?

- Wypadła mi nazwa z głowy. Nie mam pamięci do takich rzeczy - odpowiedziałam jej. - Zayn? - zwróciłam się ponownie do chłopaka, tym razem szturchając go.

- Ej! - oburzył się, kiedy złapał równowagę, po tym jak prawie spadł z krzesła.

- Witamy w świecie żywych - uśmiechnęłam się sztucznie, niby z ekscytacją machając rękami. - Jedziemy na wycieczkę - powiedziałam już normalnie.

- Teraz?

- Nie. Po powrocie do domu, wiesz? - przewróciłam oczami.

- Oj no nie denerwuj się - złapał mnie za rękę, a drugą poprawił okulary, które trochę mu się zsunęły. - Zamyśliłem się - puścił moją dłoń, żeby objąć mnie wokół talii i przysunąć z krzesłem bliżej.

Never forget youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz