No i nadszedł wielki dzień. Dzień moich siedemnastych urodzin.
Impreza miała być podzielona na dwie części. O 16 zaczynał się oficjany obiad, na który została zaproszona rodzina i moi najbliżsi przyjaciele, a wieczorem zaplanowana była impreza, na której obecność potwierdziło prawie pół szkoły. Czasami nienawidzę tego, że razem z Mattem obracamy się w tym popularnym towarzystwie. To wszystko jego wina.
Dzień zaczął się przyjemną pobudką o 9. Moja mama, Nath, Chris, Zayn i Matt punkt 9 zjawili się w moim pokoju z babeczkami - po jednej dla każdego. Na ich było po jednej literce z mojego imienia układające się w Casie, natomiast na mojej była świeczka z numerem 17.
- Zgubiliście jedno "S" - powiedziałam zaraz po tym, jak skończyli śpiewać mi "sto lat".
- Tobie też dobrego dnia - rzucił Chris, podchodząc do mnie. To właśnie on trzymał babeczkę z "s".
- Pomyśl życzenie! - krzyknął Zayn z Mattem, kiedy wzięłam do rąk swoje ciasto od mamy.
- Ej, a mogę ja zmuchnąć? - zapytał Chris. - No co? Ty będziesz miała dzisiaj dwa torty, to się jeszcze na dmuchasz - dopowiedział, kiedy popatrzyłam na niego spod byka.
Westchnęłam.
- Bo to moje urodziny, idioto. Tobie też możemy takie zrobić - odpowiedziałam. - O ile wytrzymam z tobą do tego czasu.
Pomyślałam szybko życzenie, zdmuchnęłam świeczkę i po szybkich okrzykach radości i ogromnych uśmiechach, zjedliśmy nasze śniadanie.
Godzinę później przyszła Val z moimi sukienkami. Po krótkich życzeniach, wskoczyłyśmy do wielkiej wanny w głównej łazience w moim domu, jednak długo nie mogłyśmy się porelaksować, bo zaraz mama zawołała nas do pomocy.
O 15 stanęłam przed lustrem. Miałam na sobie czarną, przylegając do ciała sukienkę, sięgającą do połowy ud, z długimi, bardzo szerokimi rękawami. Włosy zostawiłam rozpuszczone, z delikatnymi falami, a stopy uwięzione były w czarnych, wiązanych szpilkach na przezroczystym słupku ze złotymi zdobieniami wokół. Na powiekach miałam biały cień i czarną kreskę, a na ustach szminkę w kolorze nude.
Po szybkiej sesji zdjęciowej zeszłam na dół, gdzie powoli zbierali się już goście. Mam dosyć sporą rodzinę, jednak duża jej część mieszka w innym stanie, więc na obiedzie zjawili się tylko najbliżsi.
Na stole w salonie leżała masa prezentów, a po całym piętrze chodzili ludzie. Kiedy zeszłam z ostatniego schodka, Chris podszedł do mnie i wystawił ramię w moją stronę. Przyjęłam je z uśmiechem. Pierwsza podeszła do mnie mama z Nathem.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie! - wykrzyknęła. - Jesteś już taka duża, a dla mnie zawsze będziesz tą malutką dziewczynką, której robiłam warkoczyki rano, a ona popołudniu nie chciała wracać z przedszkola - zaśmiała się.
W moich oczach pojawiły się pierwsze łzy.
- Dziękuję mamo. Za wszystko - przytuliłam ją.
- Wszystkiego najlepszego, Cass - objął mnie Nath. - Masz już siedemnaście lat, więc przez te kilknaście urodzin ludzie życzyli ci pewnie wszystkiego, co tylko możliwe, a ja nie wiem, czego ci życzyć, bo wydaje się, że masz już wszystko - mrugnął okiem. - Piękny dom, cudowną mamę, prawie brata, przyjaciół i zdrowie - mówił z uśmiechem.
- I ciebie Nath. Może... Nie zastąpisz mi taty, ale już stałeś się częścią naszego życia - powiedziałam cicho.
Mężczyzna objął mnie jeszcze raz.
- Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, abyśmy się dogadywali - szepnął mi do ucha.
- Ja też - odsunęłam się z uśmiechem, czując pierwszą łzę, torującą sobie drogę na moim policzku.
CZYTASZ
Never forget you
Teen FictionCassandra Wilson niespodziewanie dowiaduje się, że jej matka chce ponownie wyjść za mąż. Dziewczyna wciąż żyje przeszłością i wspomnieniami o ojcu, przez co jest sceptycznie nastawiona do mężczyzny, tym bardziej, gdy okazuje się, że ma syna - Chrisa...