20. "Dzisiaj byłam jego złotą bombeczką"

4 0 0
                                    

Punkt 20 zadzwonił dzwonek, a kiedy otworzyłam drzwi kilkanaście osób krzyknęło "Wszystkiego najlepszego, Wilson!". Zaśmiałam się i wpuściłam ich do domu, witając się ze wszystkimi po kolei, dziękując za życzenia i prezent, który oddawałam któremuś z przyjaciół, aby przywitać się z następną osobą. Oni zanosili upominki do pokoju gościnnego na dole.

Poprowadziłam wszystkich do jadalni, gdzie każdy poczęstował się kawałkiem ciasta i napojem.

Kiedy dotarli wszyscy goście, wstałam ze swojego miejsca. Postukałam delikatnie łyżeczką w kieliszek z białym winem, które moi chłopcy właśnie rozlewali każdemu.

Kiedy każdy zwrócił na mnie uwagę, odłożyłam łyżeczkę na stół i uniosłam wyżej kieliszek.

- Dziękuję wam bardzo za przybycie - uśmiechnęłam się, troszkę zestresowana. - To moje siedemnaste urodziny, jak wiecie, i bardzo się cieszę, że mogę je spędzić z wami - powiedziałam krótko do zebranych. Zaprosiłam tylko ludzi, których znałam i choć trochę lubiłam mimo, że Matt nalegał na dużą imprezę. - Puszczajcie muzykę na jaką macie ochotę z tamtego laptopa, a potem Martin pobawi się w DJ-a - wskazałam ręką na kolegę z klasy, który zajmował się muzyką. Chciałabym zachować pozory przyzwoitości, więc alkohol jest w symbolicznych ilościach, więc się częstujcie, a jak zabraknie, to monopolowy jest za rogiem - wzięłam głęboki wdech. - I dziękuję także, że każde z was założyło odświętny strój z różowym elementem. Wiele to dla mnie znaczy i wszyscy wyglądacie pięknie - spojrzałam po każdym gościu z osobna i uniosłam ponownie wyżej kieliszek na znak toastu i upiłam małego łyka.

Wszyscy ponowili mój gest, a kilkanaście minut później Ley i Matt weszli z ogromnym tortem z palącymi się sztucznymi ogniami. Ludzie wstali, odśpiewując "sto lat", a ja mimo, że o wszystkim wiedziałam i tak poczułam się niekomfortowo, a w oczach błysnęły mi łzy. Lubiłam wszystkich tych ludzi i bardzo doceniałam, że przyszli.

Usłyszałam "pomyśl życzenie!", więc zamknęłam oczy, próbując coś wymyśleć, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Uchyliłam powieki, rozglądając się wokół i wtedy doznałam olśnienia.

"Chcę spędzić każdą chwilę swojego życia, będąc już zawsze szczęśliwą." Spojrzałam na Matta, Ley, Val, Chrisa i Zayna. "Z tymi osobami." I nie myśląc więcej, ponownie przymknęłam oczy, szybko zdmuchując świeczki.

Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy Matt wręczył mi ogromny nóż. Nie wiedziałam w ogóle, że mamy taki w domu.

- Dziękuję wam wszystkim jeszcze raz. I dziękuję bardzo moim przyjaciołom, którzy w dużej mierze zorganizowali mi to przyjęcie. Bez was wciąż nie wiedziałabym kim jestem - mówiąc ostanie zdanie, patrzyłam w jedyne oczy, które robiły na mnie takie wrażenie. Bo tak naprawdę, to dzięki niemu, wiem kim jestem. Dzięki niemu dostrzegłam, że nie mogę się więcej zamykać. On mnie wyciągnął z otchłani, w którą wpadłam lata temu. Teraz wychodzę na powierzchnię, dostrzegając słońce i te piękne szare oczy.

Nie byłam sobą, odkąd zmarł mój tata. Odkąd wsiadłam do samochodu mamy, widząc biały kocyk w kwiatki, którym był przykryty, kiedy odwiedziłam go dzień wcześniej w hospicjum. Odkąd weszłam do sali, widząc bladego, czarnowłosego mężczyznę, z zarostem w średnim wieku. Nikt go nie ogolił na pogrzeb. Nie byłam sobą odkąd babcia wzięła mnie za rękę, prowadząc, żebym pożegnała się z tatą, a ja wybiegłam z domu pogrzebowego, bo przestraszyłam się widoku zamkniętej trumny, w której leżał.

Byłam już inna, kiedy siedziałam z wujkiem, który mnie rozbawiał przed kościołem na ostatniej mszy przed pogrzebaniem mężczyzny, który chciał i kochał mnie najbardziej na świecie. Mnie i mamę. Byłam inna, kiedy siedziałam za tłumem na ławeczce, która stała przed czyimś pomnikiem, kiedy przysypywali go ziemią.

Never forget youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz