Punkt 20 zadzwonił dzwonek, a kiedy otworzyłam drzwi kilkanaście osób krzyknęło "Wszystkiego najlepszego, Wilson!". Zaśmiałam się i wpuściłam ich do domu, witając się ze wszystkimi po kolei, dziękując za życzenia i prezent, który oddawałam któremuś z przyjaciół, aby przywitać się z następną osobą. Oni zanosili upominki do pokoju gościnnego na dole.
Poprowadziłam wszystkich do jadalni, gdzie każdy poczęstował się kawałkiem ciasta i napojem.
Kiedy dotarli wszyscy goście, wstałam ze swojego miejsca. Postukałam delikatnie łyżeczką w kieliszek z białym winem, które moi chłopcy właśnie rozlewali każdemu.
Kiedy każdy zwrócił na mnie uwagę, odłożyłam łyżeczkę na stół i uniosłam wyżej kieliszek.
- Dziękuję wam bardzo za przybycie - uśmiechnęłam się, troszkę zestresowana. - To moje siedemnaste urodziny, jak wiecie, i bardzo się cieszę, że mogę je spędzić z wami - powiedziałam krótko do zebranych. Zaprosiłam tylko ludzi, których znałam i choć trochę lubiłam mimo, że Matt nalegał na dużą imprezę. - Puszczajcie muzykę na jaką macie ochotę z tamtego laptopa, a potem Martin pobawi się w DJ-a - wskazałam ręką na kolegę z klasy, który zajmował się muzyką. Chciałabym zachować pozory przyzwoitości, więc alkohol jest w symbolicznych ilościach, więc się częstujcie, a jak zabraknie, to monopolowy jest za rogiem - wzięłam głęboki wdech. - I dziękuję także, że każde z was założyło odświętny strój z różowym elementem. Wiele to dla mnie znaczy i wszyscy wyglądacie pięknie - spojrzałam po każdym gościu z osobna i uniosłam ponownie wyżej kieliszek na znak toastu i upiłam małego łyka.
Wszyscy ponowili mój gest, a kilkanaście minut później Ley i Matt weszli z ogromnym tortem z palącymi się sztucznymi ogniami. Ludzie wstali, odśpiewując "sto lat", a ja mimo, że o wszystkim wiedziałam i tak poczułam się niekomfortowo, a w oczach błysnęły mi łzy. Lubiłam wszystkich tych ludzi i bardzo doceniałam, że przyszli.
Usłyszałam "pomyśl życzenie!", więc zamknęłam oczy, próbując coś wymyśleć, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Uchyliłam powieki, rozglądając się wokół i wtedy doznałam olśnienia.
"Chcę spędzić każdą chwilę swojego życia, będąc już zawsze szczęśliwą." Spojrzałam na Matta, Ley, Val, Chrisa i Zayna. "Z tymi osobami." I nie myśląc więcej, ponownie przymknęłam oczy, szybko zdmuchując świeczki.
Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy Matt wręczył mi ogromny nóż. Nie wiedziałam w ogóle, że mamy taki w domu.
- Dziękuję wam wszystkim jeszcze raz. I dziękuję bardzo moim przyjaciołom, którzy w dużej mierze zorganizowali mi to przyjęcie. Bez was wciąż nie wiedziałabym kim jestem - mówiąc ostanie zdanie, patrzyłam w jedyne oczy, które robiły na mnie takie wrażenie. Bo tak naprawdę, to dzięki niemu, wiem kim jestem. Dzięki niemu dostrzegłam, że nie mogę się więcej zamykać. On mnie wyciągnął z otchłani, w którą wpadłam lata temu. Teraz wychodzę na powierzchnię, dostrzegając słońce i te piękne szare oczy.
Nie byłam sobą, odkąd zmarł mój tata. Odkąd wsiadłam do samochodu mamy, widząc biały kocyk w kwiatki, którym był przykryty, kiedy odwiedziłam go dzień wcześniej w hospicjum. Odkąd weszłam do sali, widząc bladego, czarnowłosego mężczyznę, z zarostem w średnim wieku. Nikt go nie ogolił na pogrzeb. Nie byłam sobą odkąd babcia wzięła mnie za rękę, prowadząc, żebym pożegnała się z tatą, a ja wybiegłam z domu pogrzebowego, bo przestraszyłam się widoku zamkniętej trumny, w której leżał.
Byłam już inna, kiedy siedziałam z wujkiem, który mnie rozbawiał przed kościołem na ostatniej mszy przed pogrzebaniem mężczyzny, który chciał i kochał mnie najbardziej na świecie. Mnie i mamę. Byłam inna, kiedy siedziałam za tłumem na ławeczce, która stała przed czyimś pomnikiem, kiedy przysypywali go ziemią.
CZYTASZ
Never forget you
JugendliteraturCassandra Wilson niespodziewanie dowiaduje się, że jej matka chce ponownie wyjść za mąż. Dziewczyna wciąż żyje przeszłością i wspomnieniami o ojcu, przez co jest sceptycznie nastawiona do mężczyzny, tym bardziej, gdy okazuje się, że ma syna - Chrisa...