9. "Wyglądacie razem mega uroczo"

22 1 0
                                    

*Następnego dnia*

Wstaliśmy z samego rana, zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy z hotelu.

W planie mieliśmy wycieczkę na wyspę Huraa, dlatego już o 8 staliśmy w porcie, czekając na pomarańczowe kapoki. Kiedy w końcu je dostaliśmy, weszliśmy na dużą łódkę.

Płynęliśmy my, młode małżeństwo, rodzina z trójką dzieci oraz starsza para. Przewodnik, który gadał odkąd nas zobaczył, poszedł do pana, który sterował łodzią.

Siedziałam między Chrisem, który zarzucił sobie moje nogi na swoje kolana mocno je trzymając, przez opierałam się o Zayna, który trzymał rękę na moim oparciu. Rodzice siedzieli naprzeciwko nas, zajęci sobą.

Niedługo później wypłynęliśmy, a Roger, jak kazał do siebie mówić przewodnik, zaczął opowiadać o historii Malediw. Mimo, że nie przepadam za historią, słysząc w jego głosie pasję z jaką mówił, słuchałam go uważnie. Śmialiśmy się z chłopakami, że po powrocie zrobimy sobie test, z tego co zapamiętaliśmy.

Kiedy czarnoskóry mężczyzna zrobił sobie przerwę, bo głos zaczął mu wysiadać, postanowiłam wyjąć telefon. Najpierw nagrałam okolicę, czyli ocean i wychylające się z daleka wyspy, a następnie obróciłam kamerkę na siebie. Zrobiłam zdjęcie sobie i Zaynowi, który, podobnie jak my wszyscy, ponownie założył na nos ciemne okulary. Świecące słońce było momentami nieznośne. Wszystkie kobiety na pokładzie, włącznie ze mną, miały spięte włosy, ukryte pod cienkimi, jasnymi szalami. To miało dać nam chodź odrobinę mniejszy upał. Moje ciemne włosy przyciągają promienie, a pod białą chustą, jest to mniej uciążliwe. Kiedy dziewczyna z tej dużej rodziny, zobaczyła, że robimy zdjęcia, zaproponowała, że ona zrobi je nam wszystkim, jeśli później my zrobimy im. Zgodziłam się prawie natychmiast.

Po kilkunastu minutach, kiedy na choryzoncie pojawił się delfiny, łódka się zatrzymała, a Roger wrócił. Wrzuciłam butelkę wody z powrotem do swojego plecaka.

- Dobra kochani. Najpierw delfiny, potem nurkowanie. Upewnijcie się, że macie dobrze zapięte kapoki i kto chce, zapraszam do wody.

- Jak to działa, że one się nie boją? - nachyliłam się do któegoś z chopaków. Byłam w stu procentach skupiona na poprawianiu tego pomarańczowego cholerstwa i oglądanie podpływających chyba na dźwięk gwizdka delfinów.

- Mnie nie pytaj.

- Jak się dowiecie, to mi powiedzcie.

- Pewnie są tresowane.

Chłopaki zaczęli za mną rozmawiać.

- Tylko ostrożnie, dzieciaki - zabrała głos moja mama, która również szykowała się do wejścia do wody.

- Można je karmić? - spytałam podekscytowana Rogera.

- Chcesz rybkę? - odpowiedział z uśmiechem.

- Em... Nie? Po co mi ona?

- No chciałaś je pokarmić, nie?

Otworzyłam buzię.

- No tak! Przecież to delfiny, co innego miałyby jeść? - uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. - Nieważne.

- To jak? - wytrzsnął skądś wiadro, pełne ryb.

- Nie, dziękuję - odwróciłam się, aby nie zwymiotować.

Mężczyzna się zaśmiał.

- Schodzimy, kochani!

Z tyłu łodzi były przyczepione schodki, po których zeszliśmy. Od razu podpłynęła gromada delfinów. Zbliżyłam się powoli do jednego.

- Hej, słodziaku - dotknęłam go delikatnie. - Jesteś prawdziwy? - pogłaskałam go po głowie. - Popłaczę się chyba.

Never forget youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz