- Wstawaj, nie ma czasu na leżenie. Idziemy się spotkać z chłopakami - mówił Jisung potrząsając jego ramieniem.
- Spadaj Ji, nie prosiłem o pobudkę. Ja robię co chcę i kiedy chcę. Najwyżej na mnie poczekacie - odpowiedział sennie wtulając się mocniej w pościel.
- Nie ma tak. Życie jest zbyt krótkie, żeby marnować je na leżenie.
- Dobra, już dobra, niech będzie, ale stawiasz mi obiad - gdy szatyn skinął głową w geście zgody, przetarł oczy i wyczołgał się z łóżka.
Tej nocy również nie spał dobrze. Nie wiedział, czy było to spowodowane obecnością Hana i mniejszą ilością miejsca, może przez hałas na zewnątrz. Czuł się zmęczony, ale znając jego przyjaciół, nie dadzą mi spokoju. Wziął do rąk co znalazł na wieszaku i czekał aż starszy skończy załatwiać poranne potrzeby. Największy minut Jisunga? Siedzenie w łazience dwa razy dłużej niż normalnie człowiek powinien. Czy się załatwiał, kąpał, malował, przebierał, zawsze rezerwował ją na co najmniej pół godziny.
- Długo jeszcze?! Potem będziesz narzekał na mnie, że się spóźniliśmy, a to będzie twoja wina! - krzyknął z niecierpliwością.
- No chwila! Księżniczki potrzebują więcej czasu i braku nerwów, to źle wpływa na ich cerę! - po usłyszeniu takiej odpowiedzi, Felix miał świadomość, że teraz chłopak prawdopodobnie będzie tam tak długo, aż Lee nie wyłamie drzwi.
Westchnął cicho w kościach czując, że coś się dzisiaj wydarzy. Nie był pewien, czy to dobry, czy zły omen, ale wiedział, że się stanie. Miał też dziwny sen, jakby znajdywał się w innym świecie. Wszystko było niby podobne, lecz nazwy poprzekręcane, wygląd budynków zmieniony i przede wszystkim nie było tam nikogo. Całe miasto było puste, jak gdyby od lat nikt tam nie mieszkał. Powietrze było dużo zimniejsze niż wszelkie minusowe temperatury w ciągu roku, a mimo to, nie odczuwał mrozu. Niebo przypominało odcień delikatnego różu, jak w momencie zachodu słońca nad morzem, nie widział żadnych zwierząt, nawet ptaków. Wszystko tam było znajome, ale jednocześnie całkiem inne. Chciał rozejrzeć się po okolicy, lecz wtedy obudził się słysząc pękającą gałąź. Nie wiedział, czy to we śnie, czy w prawdziwym życiu, zwyczajnie się przestraszył i niestety już później nie zasnął ponownie.
Usłyszał kaszlnięcie, więc spojrzał w tamtą stronę, gdzie zobaczył swojego przyjaciela. Miał na sobie jedną z jego większych koszulek. Zawsze ją uwielbiał. Zaczesał włosy na jedną stronę i zrobił lekki makijaż. To rzadkie widzieć go w takiej odsłonie, więc trochę się zdziwił.
- Coś się tak wystroił lala? - spytał z uśmiechem.
- Sprawie mojego crusha, żeby przeprosił i zaczął się starać - odpowiedział pewnie sprawdzając swój wygląd jeszcze raz przy większym lustrze. - Ugh, masz bardzo jasny podkład, wiesz jak ciężko było mi go użyć?
- Ji, ja nie mam podkładu.
- To co to było? Z taką fioletową zakrętką? - zdziwił się.
- Korektor tumanie - odparł przywalając sobie w czoło.
- Ojć...nie ważne. Jedno i to samo i tak wyglądam sto razy lepiej niż wszystkie łaski tutaj, nakładające warstwy fluidu, który można by było szpachlą zbierać i użyć jako tynku.
- Potwierdzam, jak zawsze. Przesuń się, teraz ja - przepchnął się potrącając go ramieniem, po czym przeszedł do mniejszego pomieszczenia.
Wziął szybki prysznic i przebrał się. Stanął przy umywalce myśląc, czy skoro Han się tak odwalił, to on też powinien. Postanowił wziąć jednak kosmetyczkę i zakryć jedynie piegi. Każdy mówił mu, że są urocze, że powinien je eksponować zamiast chować przed ludźmi. Nawet Wooyoung to wczoraj przyznał. Przyglądając się im z bliska zdecydował ich nie zostawiać. Wstydził się ich, więc wolał czuć się pewniej, gdy nie będą widoczne. Przeczesał szybko włosy i nałożył żel. W końcu on w przeciwieństwie do większości towarzystwa nie miał dla kogo nie stroić.
CZYTASZ
𝓕𝓪𝓵𝓵𝓮𝓷 ~Hyunlix~
Fanfiction"Zgubiony w labiryncie biegłbym tylko za twoim głosem. Zniszczony przez to co nas otacza, wstałbym tylko jeśli podałbyś mi dłoń." ... Lee Felix - dziewiętnastolatek, który poszedł na kryminalistykę, wyrwał się z będącego dla niego koszmarem od dziec...