XXXIII. Finding Out

619 41 70
                                    

– Jakbyś tylko się źle poczuł, coś by się stało, ktoś obcy by przyszedł, masz do mnie dzwonić - polecił mu starszy przed wyjściem.

– Nie zawsze możesz usłyszeć. W barach muzyka jest dość głośna - przyznał.

– Usłyszę, a jeśli jakimś cudem nie, to dzwoń do skutku. Nie możesz tak do tego podchodzić. Rzucę wszystko co robię dla ciebie - pocałował go krótko w czoło.

– Dobrze mamo - zaśmiał się.

– Hej, wiesz że skończyłem z wiecznym kontrolowalniem cię, ale po prostu się martwię. Szczególnie po wczoraj.

– Tak wiem - przytulił go mocno. – Nic mi nie będzie. W razie czego umiem korzystać z telefonu.

– Kocham cię. Najbardziej - uniósł jego podbródek i połączył ich wargi na kilka sekund.

Felix choćby chciał, nie potrafił oprzeć się tym miękkim ustom, które opatulały jego. Oddał pocałunek, opierając dłonie o tors starszego. Westchnął cicho, kiedy ich języki się spotkały, ale tym razem nie dał sobą pokierować, dobrze wiedząc, że nie mogą pozwolić sobie na mocniejsze zbliżenie, bo znowu skończą nadzy w łóżku.

– Ja ciebie też - odpowiedział z uśmiechem odrywając się od Hwanga, co niezbyt mu się podobało.

– Pewnie zobaczymy się dopiero rano. Raczej będziesz już spał jak przyjdę.

– O Boże. Jak ja dam radę zasnąć bez ciebie? - pokręcił głową z udawanym smutkiem.

– Nie wzywaj go przy mnie. Ktoś tu chyba naprawdę polubił swoją żywą poduszkę? - spytał, a otrzymując przytaknięcie jedynie parsknął pod nosem. – Jesteś już duży, dasz radę. Idę. Dbaj o siebie i nie przemęczaj się.

– Spokojnie, leć do nich, bo dawno się nie widzieliście w trójkę - wygonił go za drzwi.

Westchnął głośno przekręcając zamek. Odetchnął opanowując swoje emocje. Nie zaprzeczał, że nie miał ochoty wciągnąć czerwonowłosego do sypialni i zatrzymać przy sobie. Nienawidził tego, jak szybko potrafił się podniecić, ale co mógł poradzić. Za długo czekał, aż wreszcie chłopak podejmie śmielszy ruch w ich relacji, by powstrzymywać się od czułości z ukochanym.

Wstał z podłogi i podszedł do okna. Odsłonił lekko zasłonę, tak by nie było widać, że go wypatrywał. W zasadzie niedługo po tym jak przywieźli jego pozostałe rzeczy, Hyunjin umówił się na spotkanie ze znajomymi, o którym blondyn oczywiście musiał udawać, że nie wiedział. Nie zdzwił się też, gdy powiedział mu, że idą po prostu się odstresować i omówić powspominać dawne czasy. Mało się nie wygadał, że wiedział dokładnie jaki był cel Hyunjina. Było mu też trochę głupio i czuł się winny, że pretekstem, by zobaczyć się z przyjaciółmi było jego życie czy zdrowie.

Oparł bok głowy o ścianę. Przygryzł wargę, mając nadzieję, że nie zawróci on nagle, przypominając sobie, że czegoś zapomniał. Brakowało mu tylko, żeby przyłapał go podczas wychodzenia z budynku. Byłby jedynie krzyk, wyrzut i kłótnia, która raczej nie skończyłaby się dobrze. Modlił się tylko, żeby wszystko poszło po jego myśli i chłopak nie zdąży wrócić do domu przed nim.

Zacisnął dłoń na telefonie, w momencie, gdy starszy ukazał się jego oczom, szybko idąc w stronę samochodu. Uśmiechnął się delikatnie. Nawet w półmroku postura dwudziestopięciolatka przyćmiewała każdego. Należał do niego. Ten chłopak był jego i nawet jeśli kochał go za charakter czy cokolwiek innego, ale przypominając sobie moment, w którym pierwszy raz rozmawiali, nie przypuszczał, że osoba, którą zaczął uważać na najpiękniejszą na świecie stanie się jego największą miłością.

𝓕𝓪𝓵𝓵𝓮𝓷  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz