Następnego dnia Hyunjin obudził się o dziwo wyspany. Przez ostatnie mrozy, rzadko się do zdarzało, dlatego miał stosunkowo dobry humor. Wyszedł na zewnątrz, a że było jeszcze wcześnie, to postanowił się przejść. Dawno tego nie robił. W zasadzie teren obozu, jaki mieli do dyspozycji wcale nie był taki mały. Po prostu ilość ludzi sprawiała wrażenia, jakby miejsca było zawsze niewystarczająco.
– Panie Hwang - rozległ się głos za plecami. – Dobrze, że pana widzę.
– Pułkowniku - ukłonił się do niego w wyrazie szacunku.
Fakt, może i w wojsku każdy był sobie równy, tak do nich potrzeba było specjalengo zachowania. Oni nie byli pionkami, a wyszkolonymi, na wysokich stopniach wojennych dowódcami. Nawet jeśli nie przejmują się śmiercią kogoś z oddziału i tak nie można ich lekceważyć. Taka już rola zwykłych żołnierzy.
– Coś się stało? - zapytał trochę zmartwiony.
– Można tak powiedzieć - westchnął. – Szpiedzy donoszą, że możemy spodziewać się ataku z powietrza dziś lub jutro w nocy.
– Z powietrza? To nie nasza rola - zdziwił się.
– Wiem, dlatego o piętnastej zaczynamy ewakuację.
Tego jeszcze brakowało. Ich kraj raczej był biedny pod względem śmigłowców, czy innej altyleri, która mogłaby pomóc im odeprzeć atak. Wszystko do tej pory opierało się na wojsku lądowym i marynarce. Nie spodziewał się, że nagle przypuszczą się czegoś takiego. Z resztą, nawet gdyby mieli samoloty, nie miałby kto ich pilotować. Nikt nie umiał.
– Czemu mi to pan mówi pułkowniku? Nie mam stopnia, by rozkazywać innym - zdziwił się.
– Chcemy żebyś został z nami. Zbierzemy jeszcze dziewiątkę najlepszych i będziecie dla nas obstawą - stwierdził już mniej pewnie.
– Chcecie tu zostać?
– Wycofamy się inną drogą. Pod miastem są tunele. Możemy dostać się nimi do stolicy, jeśli się uda to nich dostać lub nie zabiją nas w środku.
– A oni gdzie mają iść? - zacisnął dłoń w pięść rozglądając się dookoła.
– Mamy limit. Wszystkich nie zabierzemy - pokręcił głową ze smutkiem. – Zajmiemy się tym, a co do ciebie, ktoś czeka u was w namiocie.
– Kto?
– Idź, a się przekonasz.
Chłopak dość podejrzliwie patrzył jak mężczyzna się oddala. Gdzieś z tyłu głowy miał, że to jego brat, a ich jednostki zostały połączone przez jakieś zdarzenia, o którym nie mieli pojęcia. Normalnie by się cieszył, ale teraz, kiedy byli na celowniku? Wolałby, żeby był jak najdalej się da. W końcu on raczej nie pójdzie z nimi tunelami, a nikt nie wiedział, co czekać ma tych, którzy zostaną ewakuowani. Pewna śmierć czy może cud w postaci upragnionego wsparcia?
Szybkim krokiem, ignorując przechodzące obok, niczego nieświadome jeszcze osoby i udał się od razu do swojego miejsca spoczynku. Odsunął grube, skórzane zasłony, stanowiące wejście i myślał, że zaraz zemdleje. Co ona tu robiła?
– Hyunjin? Boże, kochanie - podbiegła do niego, przetulajac mocno do siebie.
– Co ty tu-
– Dlaczego nic nie powiedziałeś? Wiesz jak się bałam? - złapała go za ramiona. – Czekałam od listopada, aż będę mogła przyjechać.
– Nie powinno cię tu być - odparł przestraszony.
– Wiem, wiem, ale musiałam cię zobaczyć - przyciągnęła go za kark i już miała pocałować, ale się powstrzymała. – No i...muszę ci coś powiedzieć.
CZYTASZ
𝓕𝓪𝓵𝓵𝓮𝓷 ~Hyunlix~
Fanfiction"Zgubiony w labiryncie biegłbym tylko za twoim głosem. Zniszczony przez to co nas otacza, wstałbym tylko jeśli podałbyś mi dłoń." ... Lee Felix - dziewiętnastolatek, który poszedł na kryminalistykę, wyrwał się z będącego dla niego koszmarem od dziec...