Gaja robiła ostatnie poprawki w moim makijażu. Ostatnie szlify, ruchy pędzlem czy warstwa mascary. Wyglądałam jak księżniczka. Delikatnie, bo taka właśnie była moja uroda. Właśnie z tego powodu w kręgach mafii nazywano mnie Aniołem. Niezdobytym, ale właśnie dziś to miało się zmienić. Miałam zostać żoną Dimy Iwanow, samego władcy Petersburgu. Jeszcze nie mogłam pojąć, jak nasze rodziny miały sobie pomóc, jak miały się scalić. Gdy kiedyś wybuchłaby wojna między Bratvą, a moją rodziną musiałabym być ze swoim mężem. Nie mogłabym patrzeć na to, że jest w Seattle jest moja siostra. To wydawało mi się koszmarem, dlatego nigdy nie chciałbym czegoś takiego przechodzić.
– Uśmiechnij się, Lori. Nie możesz być struta i smutna na własnym ślubie. Wiem, że nie jest to wszystko jak z twoich marzeń, ale musimy patrzeć na to pozytywnie jak tylko się da – siostra nachyliła się nad moją twarzą i popatrzyła głęboko w oczy. Miała rację, musiałam sprawiać wrażenie szczęśliwej panny młodej i doskonale to wiedziałam. Jednak nie docierała do mnie to, że najbliższą noc spędzę już nie w swoim domu.
– Wiem, po prostu jeszcze nie mogę w to uwierzyć – uśmiechnęłam się. Lorena musisz się ogarnąć. Utrzymaj nerwy.
– Poczekaj moment – Gaja oddaliła się do dużej torebki, którą przyniosła ze sobą. Z mojego barku, o którym wiedziała tylko ona wyjęła dwie lampki do szampana. A ze swojego bagażu wyjęła właśnie butelke trunku, którego smaku nie lubiłam. Preferowałam wino, tylko wino. Nic innego mi nie wchodziło albo się zmuszałam.
– Nie wzięłam wina. Zapomniałam, że nie lubisz, ale z dwojga złego lepsze to niż nic – zaśmiała się.
– Dobra, lampka na odwagę nie zaszkodzi – powiedziałam jakby sama do siebie. Gaja spojrzała na mnie porozumiewawczo i zaczęła otwierać butelkę trzymając ją daleko od siebie, by wrazie czego nie wylać zawartości na piękną suknie.
– Moja młodsza siostro za moment staniesz się żoną – pisnęła. Podała mi szmpana i razem upiłyśmy łyk, a ja na sam jego smak lekko się skrzywiłam. Odstawiłam lampkę, gdy drzwi się otworzyły i wpadły przez nie moje wszystkie kobiety w mojej rodziny z moją mamą na czele. Wiedziałam jak to wyglądało, bo wiele razy uczestniczyłam w takim czymś, ale nigdy nie byłam panną młodą jak teraz. To wyglądało jak kolorowy huragan, pełen różnych kolorów sukien.
Zostałam wyściskana przez wszystkie kobiety. Następnie przyszedł po mnie mój tata, który miał poprowadzić mnie do ołtarza.
– Nie musisz nic mówić tato, wiem co chcesz powiedzieć – kiwnął głową. Następnie pomógł mi wsiąść do samochodu, którym kierował Vito, a Cesare siedział obok. Wszystkie samochody ruszyły. Spirala ruszyła i wszystko miało się zmienić. Miałam zostać żoną, a w przyszłości matką. Przez moment ze stresu nie mogłam się uspokoić. Ręcę mi się pociły, wszystko w środku robiło fikołki. Gdy siedziałam na fotelu podczas robienia makijażu i fryzury miałam wrażenie, że taka reakcja mnie ominie, a jednak. Gdy dojeżdżaliśmy do kościoła zrobiło mi się słabo, ale na szczęście uspoiłam reakcję swojego ciała.
Wszyscy weszli już do kościoła. Tata pomógł mi wyjść z samochodu. Szliśmy po białym dywanie. Zatrzymaliśmy się w przedsionku. Tata spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Nie był złym ojcem jak na nasze mafijne reguły. Kochałam go i on to wiedział. Odetchnęłam głośno, by się uspokoić, tak że welon, który przysłaniał moją twarz lekko zadrżał. Nagle muzyka zaczęła wolno grać.
– Wierzę w ciebie, córeczko – powiedział. Na szczęście jego głos był tak stanowczy i donośny, że udało mi się przekrzyczeć muzykę.
Nagle rozległ się głos kobiety, która specjalnie dla mnie zaśpiewała Ave Maria. Tata chwycił mnie pod rękę i zaczęliśmy iść. Czułam na sobie wzrok wszystkich, ale patrzyłam wprost na ołtarz, na którym stał Dima. Wyglądał zabójczo. Idealnie ułożone włosy. Stał do mnie tyłem, ale z daleka biła od niego władza. Był na neutralnym gruncie, nasz ślub miał zakończyć topór, ale nikt nie mógł sobie ufać, tak jakbym chciałaby było. Piękna pieśń unosiła się. Tata podprowadził mnie pod sam ołtarz. Dima odkręcił się w moją stronę i chwycił moją dłoń. Poczułam na sobie jego intensywny wzrok.
– Dbaj o nią – szepnął tata i poszedł usiąść obok mamy i Antonii. Cały kościół był pięknie przystrojny. Przez multum świeczek i zielonych roślin.
Dima stanął przede mną. Był sporo wyższy. Przęłknęłam głośno ślinę. Chwycił za welon i odsłonił moją twarz. Patrzyliśmy na siebie przez moment, który był dla mnie wiecznością. Uśmiechnęłam się lekko, by bez głosu powiedzieć mu, że nic nie zrobię, że nie będę kombinować. Zobaczyłam na jego twarzy krótki cień uśmiechu, który zaraz zniknął. Ceremonia rozpoczęła się i równie szybko przyszedł moment składania przysięgi, której tak się mocno obawiałam. Czułam wzrok ludzi na sobie. Czekali aż pęknę i zrobię widowisko na cały świat i wtedy będę splamiona i nie warta żadnego zachodu. Musiałam spojrzeć mu w oczy. Graj dobrze, Loreno. Dima spojrzał mi w oczy, jakby chciał okazać, że to on jest tutaj górą. W krótce kapłan podszedł do nas.
– Loreno i Dmitrij, czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małeżeński? – przęłknęłam głośno ślinę i powiedziałam jak najbardziej pewnie "tak"
– Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia? – to do końca życia mnie przerażało, ale odpowiedziałam to co powinnam, to czego oczekiwali ode mnie wszyscy zgromadzeni.
– Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Bóg Was obdarzy? — nie chciałam kłamać, tak cholernie nie chciałam kłamać przed Bogiem, samą sobą, ale nie miałam wyjścia.
– Skoro zamierzacie zawrzeć sakramentalny związek małżeński, podajcie sobie prawe dłonie i wobec Boga i Kościoła powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej.
– Ja, Dmitrij Iwanow biorę sobie ciebie, Loreno Travato za żonę. Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci – zadrżałam. Te kłamstwa były cudowne, gdyby były szczere i z ust mężczyzny, którego kochałam. Mężczyzna założył na mój palec obrączkę, która mi ciążyła.
Dmitrija widziałam raptem dwa razy. Chociaż miałam wrażenie, że kiedyś już go gdzieś zobaczyłam. Aczkolwiek to nie było teraz najważniejsze. W duchu dziękowałam Gai za pomysł z welonem, który miał zasłaniać twarz aż do momentu po złożeniu przysięgi. Choć wszystko widziałam przez materiał czułam się lekka bezpieczniej.
– Ja, Lorena Travato biorę sobie ciebie, Dmitrij Iwanow za męża. Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci – pod koniec mój głos zacząć drżeć, a całe opanowanie prysło. Trzęsącą się ręką chwyciłam z czerwonej poduszki większą obrączkę i z trudem założyłam ją na jego palec. Dima odsłonił moją twarz i wpił się w moje usta stanowczo. Ogłosił wszystkim tu stojącym w kościele, że jestem jego i nikt ani nic nie jest wstanie tego powstrzymać. Nie mogłam za nim zadążyć. Nie byłam doświadczona, choć dużo czytałam to i tak na nic mi się to zdało. Miałam wrażenie, że zaraz zobaczę na jego twarzy zwycięski uśmiech, ale nic takiego nie było. Mój mąż był opanowany, mocno trzymał mnie za rękę. Choć był na obcym terenie, teraz świat należał do niego, tak jak ja.
– Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela.
_________________________________
Wyszłam za mąż, zaraz wracam! ❣️
Już się zaczyna główny nurt książki
CZYTASZ
Pokusa - Szatańska gra |ZAKOŃCZONE|
RomantikPRZESZLIŚMY PRZEZ PIEKŁO, BY TRAFIĆ DO NIEBA Lorena Travato to włoska księżniczka. Wychowywana przez lata na idealną żonę. Jest do tego przygotowana i podchodzi do tego na spokojnie. Cóż, jak sama twierdzi nigdy nie pokaże swojej prawdziwej twarzy...