Rozdział 18. Dima

9.1K 392 50
                                    

Z samego rana wróciliśmy do Petersburgu. Musiałem mieć wszystko pod kontrolą w mieście, bo mój szwagier postanowił złamać umowę. Nawet jeśli robił to z myślą o swojej siostrze, to nic nie powstrzyma mnie przed tym, by upierdolić mu nogi przy samej dupie. Musiałem tylko go wywęszyć, a będzie to łatwe, bo miałem najlepszych węszycieli jacy chodzili po rosyjskiej ziemii. Żaden
pieprzony makaroniarz nie zrobi mnie w chuja.

– Trafiła ci się cudowna rodzinka – powiedział kwaśno Maksim. Miał kurwa rację. Ciśnienie podniosło mi się, gdy zapalił fajkę w moim gabinecie.

– W moim domu, a tym bardziej w moim gabinecie się nie pali. Już ci to mówiłem – nie lubiłem zapachu fajek.

– Przepraszam szefuńciu, już gaszę – tak zrobił jak powiedział.

– Gdy mnie nie będzie, masz mnie o wszystkim informować. Muszę być nie bieżąco. Nikita, Aleksandr, Jegor, Iwan lecą z nami. Reszta jest do twojej dyspozycji – kiwnął głową.

– Nie pierwszy i nie ostatni raz gdzieś wylatujesz, wyluzuj – zacisnąłem usta, by nie wybuchnąć. Był tylko rok młodszy ode mnie a nie brał nic na poważnie. Czekałem na dzień, gdy w końcu dojrzeje, ale na to chyba się nie zapowiadało.

– Jak się mają sprawy z klubem? – zapytał, najwidoczniej widząc, że próbowałem panować nad sobą i reakcją swojego ciała.

– Wszystko idzie w dobrym kierunku. Sala jest praktycznie zrobiona, jeszcze trzeba tylko dopiąć ostatnie szczegóły jak stoliki, bar, stroje pracowników i wystrój. Otwarcie będzie, gdy już wrócimy z Australii. Wezmę ze sobą żonę – kiwnął głową, patrząc na moją obrączkę, na którą już nie zwracałem uwagi.

– Dobra, wiem już wszystko. Zajmę się tym – stwierdził, podał mi rękę i wyszedł. Odczekałem moment, po czym wstałem z zamiarem zabrania się za spisywanie umowy sprzedaży, gdy drzwi od gabinetu otworzyły się.

Kurwa, kto ja tu wpuścił

– Dima, ja wiem, że ty się jasno określiłeś, ale dobrze wiesz, że pragniesz mnie, a ja ciebie. Twoja żona wcale nie musi się o tym dowiedzieć. To będzie nasz, mały sekret – miałem ochotę sobie strzelić w łeb, gdy kobieta w skąpej, beżowej sukience usiadła na moim biurku. Odgarnęła czarne loki z biustu, by był bardziej widoczny.

– Nina powiedziałem ci jasno, że dla mnie wierność jest najważniejsza we wszystkich kwestiach. Wiedziałaś jak to się skończy. Zejdź z mojego biurka – warknąłem wkurwiony. Co za uparte babsko. Skąd się kurwa, takie biorą.

– Dima...

– Kurwa mać, zaczynasz mnie wkurwiać, a dobrze wiesz, że to nie kończy się dobrze. Jazda z mojego domu – wskazałem na drzwi. Oderwałem jej ręce od siebie, gdy zaczynała się lepić.

– Kochanie – japierdole. Chwyciłem jej nadgarstek i prowadziłem przez korytarze.

– Jeśli szukasz idioty, to miejsce pod latarnią zawsze się znajdzie – odparłem następnie przekazałem ja jednemu z moich ludzi, którzy mieli ją wywieźć pod samo mieszkanie. Zamknąłem drzwi i wkurwiony poszedłem do salonu. Otworzyłem barek i do kryształowej szklanki nalałem sobie whiskey.

Lorena pojechała na zakupy, więc w sumie oprócz mnie i ludzi, którzy patrolowali ziemię nie było już nikogo. Pracownikom zrobiłem dwa dni wolnego, bo sam potrzebowałem momentu, w którym nikt nie będzie patrzył mi się na ręce i panoszył. Spojrzałem na zegar, który wskazywał godzinę dwudziestą. Nikita pisał mi jakiś czas temu, że już wyjeżdżają, więc już dawno powinni być na miejscu.
Ufałem mu jak nikomu innemu ze swoich żołnierzy, ale na świecie były tylko dwie osoby, którym ufałem w stu procentach. I nie był to Nikita, choć nigdy nie nadszarpnął mojego zaufania.

Co chwile zerkałem na zegarek, gdy przez drzwi weszła przerażona Lorena, wstałem. Próbowała powstrzymać płacz i drżenie rąk, ale marnie jej to wychodziło. Nie zauważyła mnie w salonie, więc od razu poszła na górę. Ruszyłem za nią, jeśli Nikita coś jej zrobił nie daruję mu tego.

– Lorena! – krzyknąłem, gdy zniknęła za rogiem. Znalazłem ją w naszej łazience zmywającą pozostałości makijażu. Złapałem ją za talie i odkręciłem w swoją stronę, ona zaś wciągnęła powietrze.

– Dima, proszę daj mi spokój – szarpnęła się, ale twardo ją trzymałem.

– Nie puszczę cię dopóki nie powiesz mi co się stało – odparłem twardo. Jeśli coś jej zrobił to go zabije.

– Zaczął mnie dotykać, bo stwierdził, że nikt mnie nie wyrucha tak dobrze jak on. Nigdy tego nie robił, przysięgam – była przerażona, ale ja przysięgałem przed samym sobą, że nie dam zrobić jej krzywdy.

Adrenalina i złość zaczynała powoli płynąć w moich żyłach, a ja starałem się nie pokazać jej swojego prawdziwego oblicza. Musiałem tylko go zapierdolić i uspokoić swoją żonę, chociaż w tym nie byłem tak dobry jak w torturowaniu. Moja mama jest dobra kobietą, odkąd pamiętam chciała mnie wychować jak na najlepszego człowieka. Za to ojciec odkąd tylko zacząłem bardziej rozumieć nasz świat wpajał mi swoje zasady. Nie mogłem pozwolić, by ktoś krzywdził moją żonę.

– Nie zabijaj go, proszę! Nie chce mieć człowieka na sumieniu – prosiła. Nie mogłem tego spełnić, nie tym razem.

– Śnieżko, nie proś mnie o coś, czego nie mogę spełnić – powiedziałem po czym złożyłem na  jej nosie krótki pocałunek.

Wyszedłem z domu, by przejść do domu dla ochrony. Tam zapewne siedział chuj, którego szukałem. Wpadłem tam i minąłem stanowiska z kamerami, komputerami i wszystkim, co służyło do bezpieczeństwa. Moi żołnierze witali się ze mną po kolei.  Nikita zapewnie szkolił nowych w ringu, więc tam właśnie poszedłem.
Spotkałem go, gdy zawiązywał bandaże wokół nadgarstków.

– Witaj szefie – zawołał kontynuując czynność.

– Były szefie – warknąłem i dopadłem do niego powalając go ciosem na matę.

– Myślałeś kurwa, że ci się uda? Wiesz co robię z takimi chujami jak ty? – posłałem cios prosto w jego szczękę. Żaden skurwysyn nie będzie dotykał mojej żony ani mówił jej takich rzeczy.

– Co ta mała...

Wyjąłem nóż, by wbić mu go prosto w rękę. Usłyszałem krzyk, który był muzyką dla moich uszu. Pragnąłem jego krwi, krzyków z bólu. Chciałem, by się poddał, bo nikt nie ma prawa dotykać mojej żony. Nikt. Bo. On. Jest. Kurwa. Moja.

Wywlokłem go do piwnicy. Mijałem swoich ludzi, którzy wiedzieli, że jeśli coś zrobią Lorenie rozpierdole ich, tak jak jego. Maksim już na mnie czekał na swoim stanowisku.

– Witamy w krainie rozkoszy! – zawołał z głupim uśmiechem. Posadziłem go na krześle i związałem. Bez większego namysłu wyciąłem na jego klatce piersiowej napis Gwałciciel. Nacinałem jego skórę, by później wypuścić na jego głodne szczury.

– Módl się, by szczury były dla ciebie łaskawe – odparłem. Między rany posypałem kwas. Krzyk, który rozniósł się po całej piwnicy, był straszny dla tych, którzy nie znali mafijnego świata, za to dla mnie był nagrodą. Był najlepszym trofeum jakie mogłem dostać.

Później zamknąłem go w małym pokoju, w którym kiedyś on zabijał moich wrogów i wypuściłem zgłodniałe szczury. Chciałem dla niego bolesnej śmierci, takiej na którą zasłużył.

Wróciłem do naszej prywatnej części domu, gdy Lorena wykąpana siedziała w salonie przed telewizorem. Oglądała swój serial, opatulona kocem. Spojrzała na mnie i zmarszczyła słodko nosek, gdy zobaczyła krew na mojej koszuli, ale na szczęście tego nie skomentowała. Nie miałem ochoty na kłótnie.

– Dziękuję, ale nie musiałeś tego robić – powiedziała. Wstała z kanapy i podeszła do mnie. Zdziwiłem się, gdy wtuliła się we mnie jak małpka. Odsunęła się ode mnie na moment, po czym stanęła na palcach i złączyła nasze usta. Chwyciłem ją za kark jak w amoku.

___________________________________
Tak blisko....😈
Jak wam się podoba rozdział z perspektywy Dimy?

Pokusa - Szatańska gra |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz