Dedykuję tę książkę wszystkim kobietom, które próbują znaleźć swoje prawdziwe ja i tym, które już je znalazły.Od zawsze wiedziałam, że zawrę małżeństwo dla dobra swojej rodziny. Byłam do tego przygotowywana od pewnego wieku, dla tego, gdy usłyszałam od ojca, że znalazł dla mnie męża nie byłam aż tak bardzo przerażona. Kiwnęłam głową i spojrzałam się na tatę. Był naprawdę dobrym ojcem. Nigdy nie uniósł na mnie ręki. Odzywał się do mnie z szacunkiem. I co najważniejsze kochał moją mamę. Byli po uszy w sobie zakochani, choć mieli już swój wiek na karku. Byli przykładem małżeństwa niemal idealnego, ale czasem sielankę psuła rodzinna tradycja, która była z nami od pokoleń.
Mafia. Słowo, które budziło strach i gęsią skórkę na ramionach. Kojarzy się z ludźmi bez skrupułów, którzy nie mają żadnego znaku stop w swojej głowie. Mafia to rodzina. To nie był zawód mego ojca. Żyłam w mafii, byłam nią. La famiglia è sacra. Zdanie, które miałam we krwi, ociekające szacunkiem. Pamięć o nim wyssałam z mlekiem matki. Byłam jej oddana. Byłam tego uczona. Żyłam według pewnych zasad, które mi wpajano.
Były jak pakt, gdy go złamiesz życzę ci szybkiej śmierci. Nigdy nie widziałam krwi na oczy, choć mogłoby to wydawać się abstrakcyjne. Tata starał się utrzymać mnie daleko od swoich porachunków. I na ten moment to mu się udawało. Bronił mnie i każdą z moich sióstr. Leonę, Gaję i Antonię.
Miałam też brata - Basilio. Był najstarszy. Nie miałam z nim tak dobrych kontaktów jak z siostrami. Był dość trudnym człowiekiem. Miał trzydzieści osiem lat. Leona trzydzieści. Gaja dwadzieścia pięć i Antonia jedenaście. Ja za miesiąc miałam skończyć osiemnaście lat. Wiek, który był dla wszystkim wyznaczynikiem dorosłości. Dla mnie czasem, w którym tata zacznie szukać mi męża. Każda z sióstr oprócz Antoni miała już męża. Basilio miał dwójkę dzieci, bliźniaków. Leona miała syna, a Gaja córkę, która wczoraj skończyła dwa miesiące. Miałam dużą rodzinę, ale jak mówiła tradycja była dla mnie najważniejsza.– Lorena, to już najwyższy czas – kiwnęłam głową. Każda z sióstr miała inny charakter. Leona była pełna energii, gotowa do działania. Gaja była artystką z głową z chmurach. Antonia była małą łobuziarą.
– Wiem ojcze – przytaknęłam. Tata wołał nas do swojego gabinetu tylko wtedy, gdy naprawdę miał do nas ważną sprawę.
– Kim on jest? Kapitanem, podkapitanem czy żołnierzem? – żadna z moich sióstr nie była wydana za mąż za kogoś wyżej w hierarchii. Dla nas był to powód do szczęścia dla ojca albo matki nie zbyt. Chcieli wydać nas za najlepsze partie.
– Nie mogę ci córko na ten moment powiedzieć – kiwnęłam głową. Omotałam wzrokiem czarne, masywne, gabinetowe biurko. Skarciłam się w myślach. Tata mógłby pomyśleć, że chcę czegoś się dowiedzieć. Wstałam z fotela i zatrzymałam się przy wielkich dwudrzwiowych drzwiach, które były w tym domu odkąd sięgałam pamięcią.
– Leona przyjeżdża jutro do Seattle. Pomyślałam, że spotkam się z nią na kawę. Oczywiście, Cesare ze mną będzie – mężczyzna kiwnął lekko głową. W tym pomieszczeniu czułam się jak jeden z jego ludzi czy wspólników, a nie jak jego córka. Dla tego nie lubiłam momentów, gdy mnie tu wzywał. Czułam się jak na skazaniu. Zdana od razu na porażkę.
– Dobrze, ale pod jednym warunkiem – wciągnęłam świstem powietrze. Warunki. To coś, co mój tata lubił stawiać. Swoim wrogom dawał takie, że nie byli wstanie jakkolwiek się z tego wywiązać. A później działo się z nimi, to co się działo, ale w to już nie wnikałam. Warunki były cechą, którą każdy u taty znał. Był z tego znany. Każdy wiedział, że jeśli chce współpracować z moim tatą ten postawi jakieś warunek. Zależał on od sytuacji.
– Jaki?
– Będziesz słuchała Cesare i gdy powie, że już wracacie to masz się go posłuchać. Chcę, byś wróciła do domu w jednym kawałku – kiwnęłam głową.
CZYTASZ
Pokusa - Szatańska gra |ZAKOŃCZONE|
RomancePRZESZLIŚMY PRZEZ PIEKŁO, BY TRAFIĆ DO NIEBA Lorena Travato to włoska księżniczka. Wychowywana przez lata na idealną żonę. Jest do tego przygotowana i podchodzi do tego na spokojnie. Cóż, jak sama twierdzi nigdy nie pokaże swojej prawdziwej twarzy...