Rozdział 23. Lorena

9.1K 354 33
                                    

Po tym jak mój mąż dobitnie zaznaczył, że tylko on może mnie mieć położyliśmy się spać. Zasnęłam jak małe dziecko i naprawdę nie obchodziło mnie to, jak wyglądałam. Odnosiłam wrażenie, że kobiety z mafii nie mogłyby żyć ze świadomością, że ktoś widział je bez makijażu. Ja bez niego czułam się w pełni sobą, choć bez wyglądałam na jeszcze młodszą niż byłam.

Obudziła mnie głośna rozmowa dochodząca z salonu. Dimy już nie było obok mnie, czyli to on musiał z kimś rozmawiać. Uspokoiło mnie to trochę. Zasnęłam w jego koszuli, wiedziałam, że to nie był dobry strój, by schodzić na dół. Założyłam szybko sukienkę i boso zeszłam na dół. Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam, że Dima nerwowo chodził po salonie rozmawiając z jakimś nieznanym mi mężczyznom. Nie do końca wiedziałam, czy powinnam się pokazać.

– Myślałem, że dość dosadnie się wyraziłem mówiąc, że masz się trzymać od mojej rodziny z daleka – powiedział Dima, patrząc na mężczyzne w podobnym wieku siedzącego z fotelu. Byli do siebie dość podobni przez co przemknęło mi przez myśl, że może są rodziną.

– Kuzynie, to tylko mała wpadka – stwierdził, a więc miałam rację.

– Hugo, to ja tutaj rządzę, ja rozdaje karty, nie pokonasz mnie twoją deweloperską firmą ani twoją marną gadką – mój mąż powoli tracił panowanie nad sobą, co niezbyt mi się podobało.

– Raz pomsknęła mi się noga, to nic takiego.

– To twoje pomsknięcie kosztowało więcej niż ci się wydaje. Jeśli chcesz zostać, to radzę ci się szybko ogarnąć.

Stwierdziłam, że źle robię podsłuchując. Jak najciszej się da poszłam z powrotem na górę. Poczekałam chwilę aż usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami. Wtedy wróciłam i zobaczyłam Dimę, chodzącego po salonie w kółko.

– Coś się stało? – zapytałam cicho.

– Wybacz Loreno, ale to nie jest twoja sprawa – skinęłam głową. Miał rację.

– A jedziemy gdzieś wieczorem jak mówiłeś? Nie wiem czy mam się szykować.

– Tak, mamy czas. O dwudziestej powinniśmy wyjeżdżać. Chciałbym byś kogoś poznała przed tym – byłam ciekawa co wymyślił, bo czułam się bardziej jak na wakacjach niż jak na pierwszym spotkaniu z teściami. Pasowało mi to, bo czułam się mniej spięta niż zwykle.

– To może ja zrobię nam kolację? Co ty na to?  – Dima spojrzał się na mnie, jakbym była duchem, a nie żywą kobietą. Mina mi zrzedła. Według niego najprawdopodobniej zapewne nie umiałam wstawić wody na makaron, a co dopiero mówić o zrobieniu kolacji.

Miałam w domu rodzinnym kucharza, który naprawdę gotował wyśmienicie i przebijał mnie stokrotne. Jednak, ja też potrafiłam gotować, a w szczególności piec. Mama od zawsze chciała, byśmy były jak najbardziej niezależne, nawet jak było to tylko gotowanie.
Tata nie pajał do tego pomysłu tak jak ona, był tradycjonalistą, a najlepiej, by jego córeczki tylko pławiły się w luksusie, ale my tak nie mogłyśmy, w szczególności Leona. Ona zawsze buntowała się wszystkiemu, tym durnym zasadom, które były w rodzinie do lat.

– Nie patrz się na mnie tak, jakby wyrosła mi druga głowa. Nie otruję cię, umiem gotować – kiwnął głową. Podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.

– Jak nie wrzucisz mi do mojej porcji trucizny, to będzie dobrze – prychnęłam i uderzyłam go łokciem.

– Jeszcze będziesz coś chciał – rozejrzałam się po kuchni i poszukałam składników. Moim głównym składnikiem był domowy sos z papryczek chilli, który robiła moja mama, by dać przepis nam. Nie wyobrażałam sobie funkcjonowania bez niego, bo po prostu go uwielbiałam. Nadawał się na kanapki, do mięs i gdybym tylko mogła wcisnęłabym go gdzie tylko się da.

Pokusa - Szatańska gra |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz