Rozdział 24. Dima, Lorena

8.6K 326 20
                                    

Lorena patrzyła się na każde auto jak zaczarowana. Była tym tak podekscytowana jak dziecko na zabawkę. Jeśli myślała, że byłem tylko mrukiem pod krawatem to sporo się myliła. Lubiłem adrenalinę nie tylko pod takim względem jakim nasuwała się każdemu. Od gówniarza fascynowały mnie szybkie samochody, które naprawiałem razem z tatą, gdy skończyłem osiem lat. Babranie się w smarach było dla mnie odskocznią od mafijnego półświatka. Gdyby nie rodzina, gdyby nie mafia na pewno zajmowałbym się mechaniką zawodowo. Po przejściu na emeryturę taki miałem właśnie zamiar.

– Który wybierasz? Zastanów się, bo mam na później nieco brudne plany – puściłem jej oczko, a jej policzki zaczerwieniły się. Uwielbiałem oglądać ją jak reaguje na mnie i próbuje to ukryć. Wychodziło jej to marnie, bo byłem dobry w obserwacji ludzi, a ona była pod jakimś względem, nieznanym dla mnie, fascynująca.

– Wiesz, że jestem kobietą i nie patrzę na samochody pod względem koni mechanicznych ani nic z tych rzeczy? Patrzę na wygląd – oznajmiła mi, ale byłem tego świadomy.

– Wybieraj – powiedziałem.

Moja żona zeszła ze schodka i zaczęła przechadzać się pomiędzy samochodami. Obserwowałem jej ruchy, gdy do garażu wszedł jeden z moich kuzynów.

– Mogę zająć ci chwilę? – spojrzałem na niego i przeniosłem wzrok na Lorenę. Ręką dałem jej znać, by wybierała dalej, a ja wyszedłem z garażu. Zamknąłem za nami drzwi, bo coś mówiło mi, że to co usłysze za moment nie będzie dla mnie przyjemne.

– Co się dzieje? - zapytałem. Jego mina nie była wesoła.

– Ktoś wszedł do twojego klubu golfowego, ukradł sprzęt i wysmarował ściany krwią – ciśnienie od razu mi podskoczyło. Gdzie do kurwy nędzy była ochrona?

– Przyniosłeś próbki do chłopaków? Mają sprawdzić to krew ludzka czy zwierzęca.

W Australii prowadziłem legalne interesy, to na nich właśnie się skupiałem i z nich czerpałem czyste pieniądze. Jednak wszyscy wiedzieli kim byłem. Byłem władcą Petersburgu, katem.  Australia miała swoją ciemną stronę, a ja nie wtrącałem się do niej. Tu byłem po prostu biznesmenem. Wiedziałem, że komuś może to przeszkadzać, tak jak na początku przeszkadzało komuś to, że mój ojciec wprowadził się tu z mamą, choć mama była Australijką.

– Sprawdzili, to ludzka krew – przeklnąłem pod nosem. Nie miałem tu zbyt dużo ludzi, by zacząć jakąkolwiek akcje. Mogłem iść do swojego wuja i poprosić go o pomoc, ale on nie był tu górą i na pewno ryzyko nie było mu potrzebne.

– Kto tu teraz rządzi. Wiem, że władza przeszła z ojca na syna.

– No właśnie tu jest problem – nie rozumiałem go. Nie interesowałem się sprawami Australii na tyle, by wiedzieć kto tu teraz ma władze.

– Jaki problem? Podajesz mi jego nazwisko, adres i to już moja sprawa.

– To nie syn, to kobieta – pomiędzy nami nastała cisza. Kuzyn wiedział, że miałem swoje zasady, których kurczowo się trzymałem. Nie zabijałem kobiet, ale jeśli ona, jest na tym stanowisku nie będę się powstrzymywał, gdy zagrozi mojej rodzinie. Jeśli jest na tym stanowisku, to wie z czym to się wiąże. Nie mam nic do równouprawnienia, ale trzeba pamiętać, że ma ono też odwrotną stronę.

– Chcę znać adres – zaznaczyłem, podając mu kartkę. Z zawahaniem napisał adres. Musiałem odwiedzić nieco zbyt pewną siebie kobietę.

– To nie będzie proste.

Lorena

Czy czułam się jak dziecko, które nie ma limitu w sklepie z zabawkami? Owszem. Moja rodzina miała dużo pieniędzy, ale nigdy nie pozwalała sobie na spontaniczność, jaką wprowadził w moje życie Dima. Prędzej pomyślałabym, że odetnę sobie palec niż wybierała sportowy  samochód, w którym ścigać się będzie mój mąż. Jednak od razu zwróciłam uwagę na jeden z nich. Przypominał mi samochód z Szybkich i Wściekłych. Miał w sobie coś, co go wyróżniało. Stanęłam przy nim i oparłam się plecami, czekając na Dimę. Próbowałam ukryć rozsadzające mnie podekscytowanie. W moim osiemnastoletnim  życiu było zdecydowanie za mało spontaniczności, na którą pozycja w rodzinie mi nie pozwalała.

Pokusa - Szatańska gra |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz