Wylot z Sydney mieliśmy w dzień, a w Petersburgu miała być noc. Australia była piękna choć zobaczyłam w niej mało, miałam wypadek i straciłam pamięć. Na koniec pokłóciłam się z Dimą i odkrywałam, to co trzymał w sejfie. Pierwszy próbował coś ze mnie wyciągnąć, ale byłam twarda. Nie mówiłam o co mi chodzi choć prędzej czy później ochroniarz powie gdzie byłam, a Dima domyśli się o co mi chodzi. Wciąż brałam leki, więc wino nie wchodziło w grę, a mi w tym momencie właśnie to by się przydało. Porządna lampka dobrego, włoskiego wina.
– Powiesz mi o co chodzi sama czy mam zadzwonić do Jacka, który właśnie wtedy cię pilnował ? – usiadł naprzeciwko mnie. Wszyscy siedzieli z przodu samolotu, więc na szczęście nas nie słyszeli. Miałam gdzieś czy do niego zadzwoni.
– Byłam w twoim gabinecie – powiedziałam nie patrząc na niego. Nie musiałam na niego spoglądać, by wiedzieć, że nerwowo zaciska pięści i powoli się denerwuje.
– Nie możesz tam wchodzić – powiedział zawijająco spokojnie.
– Wiem, ale i tak tam weszłam pomimo tego, że nie mogłam. Zgadnij co znalazłam – spojrzał się na mnie tak, że wiedziałam, że jest wściekły.
– Lorena – warknął.
– Wiesz co? Jesteś kłamcą, tyle ci powiem. Miałeś żonę, fajnie, że nie dowiedziałam się tego od ciebie – on mnie po prostu wyśmiał.
– Radzę ci się doinformować zanim zaczniesz rzucać oskarżeniami, bo słaba z ciebie pani detektyw – wstał i usiadł przy swoich ludziach siedzących z przodu samolotu. Wracaliśmy do punktu wyjścia, ale już się powoli do tego przyzwyczajałam.
W dodatku frustrował mnie fakt, że nie miałam z kim o tym porozmawiać. Z siostrą nie mogłam, bo sytuacja między naszymi rodzinami dalej się nie wyjśniła. Owszem, miałam koleżanki, ale dobrze wiedziałam jaka relacja to była. Trzymały się ze mną dla korzyści. Przez moment nawet myślałam, by wygadać się Sarze, ale jakby to wyglądało? Jest żoną pakhana, który jest przełożonym Dimy, fakt są rodziną, ale dalej to byłoby dla mnie dziwne. Zostałam w tym sama, bo nie potrafiłam dojść do porozumienia z moim mężem, a gdy oboje wyrażaliśmy swoje odmienne zdanie kończyło się kłótnią. Nie chciałam takiego życia.
Miałam plan z nim dziś porozmawiać i albo zakopać topór wojenny i sobie wszystko wyjaśnić albo to wszystko nie miało sensu.Gdy wylądowaliśmy w Petersburgu była noc. Musiałam przyzwyczaić się od zmiany czasu, bo najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się spać. W dodatku było sporo na minusie, a ja jeszcze kilka godzin temu siedziałam w takim cieple.
– Wsiadaj do samochodu – rzucił przechodząc obok mnie, a ja tylko przewróciłam oczami, starając się odeprzeć ochotę napyskowania mu prosto w twarz przy ludziach.
Wsiadłam do samochodu nie robiąc mu na przekór, bo najzwyczajniej w świecie znudziło mi się to i było mi zimno. Mój mąż dołączył do mnie jakiś czas później. Nie odzywał się do mnie tylko odpisywał na jakieś wiadomości. Łóżko rozdzielimy deską do prasowania albo pójdę do gościnnego.
– Porozmawiamy jak wrócimy do domu? – zaczęłam ostrożnie.
– O czym chcesz rozmawiać ? O tym, że włamałaś się do mojego gabinetu, oszukując ochroniarza?
Do dupy ochroniarz
– Możemy w końcu nie kłócić się jak dzieci? Fakt, źle zrobiłam wchodząc do twojego gabinetu, ale ty też nie jesteś bez winy.
– Dobrze, porozmawiamy w domu – nie sądziłam, że pójdzie tak sprawnie.
Gdy jechaliśmy lasem, który okalał posiadłość uświadomiłam sobie jak bardzo tęskniłam za tym spokojem, który był nie do podrobienia. Za jeziorem, dzięki któremu mogłam przyrządzać ryby na obiad, choć w nocy bałabym się obok niego przejść. Tak po prostu. Zaczynałam doceniać spokój.
CZYTASZ
Pokusa - Szatańska gra |ZAKOŃCZONE|
RomancePRZESZLIŚMY PRZEZ PIEKŁO, BY TRAFIĆ DO NIEBA Lorena Travato to włoska księżniczka. Wychowywana przez lata na idealną żonę. Jest do tego przygotowana i podchodzi do tego na spokojnie. Cóż, jak sama twierdzi nigdy nie pokaże swojej prawdziwej twarzy...