13; Silent Cry

484 32 25
                                    

Stray Kids — Silent Cry

FELIX POV

Stanąłem przed kamiennym nagrobkiem, patrząc łzawiącymi oczami na wyryte w nim imię i nazwisko ukochanej.

Położyłem na ziemi przed kamieniem bukiet trzech różnych kolorów chryzantem. Każda z nich ma swoje szczególne znaczenie.

Czerwona — miłość

Różowa — Oddanie

Złocista — Myślenie o ukochanej osobie

Niby zwykłe chwasty, jednak jak ogromne znaczenie potrafią mieć dla osoby.

Ukląkłem przed kamieniem i zaciągnąłem się głośnym płaczem, nie zważając na nikogo, po prostu się rozpłakałem jak małe dziecko.

- D-dlaczego? - zaszlochałem - M-mag, dlaczego? - zapytałem 

— Zostawiłaś mnie, kiedy najbardziej ciebie potrzebowałem — kolejny szloch.

 — Gdzie byłaś, jak zostałem wyrzucony z tego zakichanego programu, gdzie byłaś wtedy? Kiedy byłem na granicy załamania... No gdzie?! - krzyknąłem przez łzy, opadając na ziemie.

- Felix — poczułem dłoń na ramieniu. Spojrzałem w górę i zobaczyłem zmartwioną twarz Minho. Pokazał dłoniom, bym wstał, co też zrobiłem. Stanąłem naprzeciw niego, patrząc starszemu prosto w oczy, będąc ciekawym, co chodzi mu po głowie, pod tą rudą czupryną.

Nie myśląc długo, chłopak zgarnął mnie w swoje ramiona, mocno przytulając. Zaskoczony przez chwilę nie oddawałem uścisku, lecz potem objąłem jego talie, zaciskając palce na koszulce rudego. Ponownie zanoszę się głośnym szlochem chowając głowę w ramieniu Minho, mocząc mu materiał koszulki słonymi łzami. 

- Z-zostawiła mnie hyung, d-dlaczego, t-tęsknie z-za nią, kocham ją... Kochałem... - mamrotałem cały czas pod nosem. 

- Shhh Lixie już, jestem przy tobie. Nie jesteś sam tak? Patrz, masz mnie, Lilian, Chana, cały nasz zespół, który jest gotowy za tobą skoczyć w ogień. Wszyscy bardzo cię kochamy i nie zamierzamy zostawić — głaskał moje plecy cały czas, powtarzając mi te słowa. 

- O-ona też tak mówiła, że mnie nie zostawi, a jednak to zrobiła... 

- Felix, popatrz na mnie — odsunął mnie od siebie, by móc spojrzeć w moje oczy, kładąc jednocześnie dłonie na moich barkach — My to nie ona rozumiesz, a poza tym ona nie chciała źle. Postaw się w jej sytuacji, była chora oraz miała malutkie dziecko. Owszem nie postąpiła fair, nie mówiąc ci o Lil, ale spójrzmy prawdzie w oczy, byliśmy wtedy w programie, mieliśmy natłok wszystkiego, nie dalibyście rady pogodzić wszystkiego. Nie ważne, jaka decyzja by padła, ktoś by ucierpiał. Ja wiem, ból od razu nie minie, ale pomożemy ci, jak tylko możemy, by było lepiej. 

Pokiwałem głową, zdając sobie sprawę, że ma racje. Muszę się ogarnąć. Mam wspaniałych przyjaciół, córkę, rodziców...

Właśnie rodzice....

- Lily! - odwróciłem się nagle do córki, która stała, trzymając Chana za rączkę i patrząc na mnie smutnymi oczkami — Chcesz odwiedzić dziadków, inaczej moich rodziców? Spytałem, ścierając resztki zaschniętych łez z policzka. 

- A polubią mnie? - spytała, nie będąc zbytnio przekonaną. 

- Oj skarbie, na pewno polubią, ciebie nie da się nie kochać, jesteś cudowna — powiedział Chris, czochrając Lily po główce. 

- No dobrze... - powiedziała cichutko. 

Spojrzałem na Minho i uśmiechnąłem się do niego szeroko, co odwzajemnił i położył mi dłoń na dole pleców. Przez co przeszła przeze mnie fala ciepła. 

Co jest kurwa?! 

Pewnie to przez płacz...

Ignorując moją podświadomość, ruszyliśmy w stronę samochodu. 

No to czas na spotkanie rodzinne...


*******

Króciutki, wydaje mi sie totalnie bez sensu ale cóż, może kiedyś poprawie...

Nie wiem kiedy następny.

⁓ Madi <3


Are u my daddy? || MinlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz