Rodział 9

6.2K 210 24
                                    

Dalia

Rano pakuje swoje rzeczy do walizki. Pogrzeb Alvaro jest dopiero jutro, ale postanowiłam, że  muszę być przy mamie.
Nie wiem jak przeżyła tą całą sytuację, ale wierzę, że mój biologiczny ojciec daje jej wsparcie jakim ja nie mogę ją obdarzyć będąc tak daleko.

Przebrałam się w białą sukienkę w kwiaty do kolan i założyłam białe sandałki.

Blase od rana zajmował się Valiantem.  Froso po przywitaniu się ze mną gdzieś zniknał.  Wiedziałam, że ktoś miał przylecieć po Zerilliego i zabrać go do Marcusa, tą osobą był Allen, który z samego rana wyleciał z zakładnikiem. 

Wydało mi się, że przeżyje lot w jednym samolocie z rodzicami Marcusa.  Nie interesowało mnie jak będą się zachowywać,  ale wracałam do domu aby pochować człowieka, który ostatnio zniszczył mi życie swoimi pomysłami z ślubem i testamentem.

W tym momencie przypomniałam sobie jedną rzecz. W momencie śmierci Alvaro zgodnie z testamentem jaki tworzył wszystko przepada Valiantowi. On już dziedziczy brudy Alvaro. 

Z chwilą przeczytania testamentu znajdziemy więcej problemów niż teraz.

Nawet nie chciałam o tym myśleć. 

Gdy schodziłam na dół w kuchni leżał tylko kubek Chelsea, ale nigdzie jej nie widziałam.  Dzisiaj chciałam omijać ją szerokim łukiem, ją i jej męża. W ich oczach byłam tylko kobietą, która wychowuje potomka ich syna. Nie zasłużyłam nawet na  miano kobiety Marcusa. Nie byłam dla niego.

Siedziałam przy stole w  kuchni. Wokół mnie kręciła się tylko gosposia.

— Mogę coś podać? – pyta.

— Nie, poradzę sobie. Jeśli będę coś chciała, sama sobie zrobię.  Naprawdę nie musi się pani fatygować i robić mi coś na szybko. – odparłam.

Już gdy byłam u Maximo, zawsze gotowałam sobie sama. Czasami gotowałam obiad dla mnie i Maximo, ale gdy urodził się  Valiant nie znalazłam  na to czasu.

—  Od tego tu jestem Dalia. Wiem, że potrafisz zrobić coś sobie sama, ale czasami naprawdę przyda ci się pomóc.  Wiem od Marcusa o wszystkim co cię spotkało.  Gdy wrócił opowiedział mi o tobie.  Jesteś dla niego kimś więcej niż tylko matką tego maleńkiego chłopca. – mogłam wierzyć choć trochę Paoli.

Czy mogłam być kimś więcej dla niego?

— Nie rozmawialiśmy o tym wszystkim,  Paola. Nie wiem co będzie dalej z nami. Czy jest słowo my. Martwi mnie pogrzeb i testament. – kobieta siada obok mnie.

— Jesteś silną,  niezależną kobietą Dalia i wierzę, że dasz sobie radę.  Testament nie zawsze możesz przyjąć, a jeśli chodzi o dziecko.  Rodzice o nim decydują, nie musisz przyjmować brudów Alvaro Rodrígueza. 

— Wierzę, że masz rację,  Paola. Dziękuję za naszą rozmowę. 

Paola była gosposią w rezydencji państwa Da Valle, ale ona była przemiłą kobietą.  Nie wiedziałam jak wytrzymywała z Chelsea. 

Wróciłam na górę.  Weszłam do pokoju Blase, przyjaciel pakował swoje rzeczy do torby, Valiant spał.  Usiadłam obok syna na łożku. 

— O której wyjeżdżamy na lotnisko?  – pytam.

— Za dwie godziny. Masz jeszcze czas. – odparł. – Coś znowu jest nie tak i to widzę.  – on już wiedział, zauważył. 

— Rozmawiałam z Paolą, myślam o mamie i o pogrzebie i przypomniałam sobie o tym głupim testamencie Alvaro.  Jeśli dalej istnieje.  – Blase się roześmiał.

Syn mafii: Złamane zasady|18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz